Jak podaje "The Guardian", w środę 19 maja policja przeszukała nieruchomości powiązane z brazylijskim ministrem środowiska Ricardem Sallesem i innymi urzędnikami związanymi ze sprawą nielegalnego eksportu drewna z Amazonii do Stanów Zjednoczonych. Ma to związek z toczonym się śledztwem. Salles zaprzeczył oskarżeniom i powiedział dziennikarzom, że operacja była "przesadzona i niepotrzebna". Zdaniem ministra zarzuty nie mają uzasadnienia.
Jak podaje portal Veja, oprócz śledztwa wszczętego przez brazylijski Sąd Najwyższy, Salles jest także bohaterem innego dochodzenia, prowadzonego przez amerykańską agencję rządu federalnego Fish and Wildlife Service. FWD miało udostępniać brazylijskiej policji federalnej informacje i dowody zbierane w Stanach od stycznia ubiegłego roku. Dzięki próbkom zajętego drewna można było określić obszary, z których zostały one pozyskane. W wyniku śledztwa ze stanowisk zostało usuniętych także dziesięciu urzędników ministerstwa środowiska oraz brazylijskiej agencji ds. środowiska Ibama.
Pod rządami Jaira Bolsonaro wylesianie Amazonii osiągnęło poziom najwyższy od 12 lat. W lutym tego roku informowaliśmy, że na Facebooku zaczęły pojawiać się oferty nielegalnej sprzedaży części amazońskiego lasu deszczowego. Pytany wówczas o tę sytuację Salles zapewnił, że rząd prezydenta Jaira Bolsonaro nie toleruje tego typu przestępstw, jednak z powodu epidemii koronowirusa kontrole w Amazonii są utrudnione. W zeszłym roku światło dzienne ujrzało natomiast nagranie, na którym słychać, jak minister mówi, że rząd powinien skorzystać z rozproszenia opinii publicznej związanej z pandemią i poluzować przepisy dotyczące ochrony środowiska.
"Policja federalna prowadzi teraz operację przeciwko Sallesowi. Czas wsadzić ten gang dewastatorów do więzienia" - komentował akcję policji lewicowy polityk Marcelo Freixo na swoim Twitterze.