Turcja także mierzy się z problemem suszy, którego powodem jest w dużej mierze katastrofa klimatyczna wywołana przez człowieka. Jej skutki są coraz bardziej odczuwalne i zauważalne, nie tylko dla nas, ale i całego ekosystemu. Jak w Turcji, gdzie masowo padły flamingi.
Jezioro Tuz w Turcji jest kolonią flamingów, gdzie rokrocznie rodziło się kiedyś 10 tys. flamingów. W tym roku jednak doszło tam do katastrofy. Tysiące młodych flamingów zmarło, a ich ciała leżą w wyschniętym jeziorze przykryte błotem - informuje Reuters. Od 2000 roku Tuz jest obszarem chronionym ze względu na swoją biologiczną różnorodność, kulturę i zasoby naturalne.
Turecki minister klimatu i leśnictwa Bekir Pakdemirli poinformował, że zmarło około tysiąca flamingów. Ekolog oraz fotograf dzikiej natury Fahri Tunc twierdzi jednak, że zmarło znacznie więcej zwierząt. Jak podaje, w tym roku w kolonii nad jeziorem Tuz flamingi złożyły jedynie 5 tys. jaj. Większość piskląt zmarła ze względu na brak wody w wyschniętym zbiorniku.
Ekolodzy oskarżają politykę rolną Turcji. Tym oskarżeniom zaprzecza jednak Bekir Pakdemirli.
Chcę podkreślić, że nie ma żadnego związku bezpośrednio i pośredniego między tym incydentem a okolicznymi studniami i nawadnianiem pól
- powiedział turecki minister klimatu i leśnictwa. Ekolodzy zwracają uwagę, że w prowincji Konya, gdzie znajduje się jezioro Tuz, wzrosło zapotrzebowanie na wodę o 30 proc. w ciągu minionego roku. Rezerwy wody w regionie w 2020 roku wyniosły 4,5 miliard metrów sześciennych, a zapotrzebowanie sięgnęło 6,5 miliarda metrów sześciennych.
Prezes tureckiej organizacji pozarządowej Nature Association Dicle Tuba Kilic powiedział, że jedynym sposobem na zapobieganie masowym śmierciom flamingów jest zmiana metod nawadniana pól uprawnych w regionie.