Na polsko-białoruskim pograniczu trwa kryzysu humanitarny ludzi, którzy starają się przekraczać granicę i dostać do Unii Europejskiej. Odpychani przez straż graniczną ludzie błąkają się po lasach, grozi im chłód, głód, a także przemoc. By zatrzymać wspomaganą przez reżim Alaksandra Łukaszenki migrację, polski rząd buduje na granicy płot z drutu żyletkowego. To sprawia, że - obok kryzysu humanitarnego - cierpi także dzika przyroda.
Prof. Rafał Kowalczyk z Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży powiedział w rozmowie z Gazeta.pl, że drut żyletkowy będzie śmiertelną pułapką dla zwierząt.
Czytaj o kryzysie humanitarnym na wschodzie w naszym stale aktualizowanym Raporcie znad granicy:
- Zwierzęta będą się ranić próbując przekroczyć ten płot - powiedział prof. Kowalczyk. Jak dodał, są przykłady z różnych granic, gdzie takie druty istnieją. - To makabryczne obrazki. Zwierzę zaplątane w taki drut panikuje, co powoduje dalsze zaplątywanie się. Te ostrza wyrywają kawałki mięśni, przecinają ścięgna - opisał. Podkreślił, że duże zwierzęta, np. łosie, często biegną przed siebie z dużą prędkością i mogą wpaść w drut, rozciągnąć go i umrzeć od odniesionych w ten sposób ran.
W początku września szef MON Mariusz Błaszczak zapowiedział budowę "siatki ochronnej" wzdłuż płotu na granicy. Ma ona być podobna do tej, którą stawia się przy autostradach. Prof. Kowalczyk powiedział, że z jednej strony może to w pewnym stopniu ograniczyć zagrożenie dla zwierząt i chronić je przed okaleczaniem. Z drugiej - w taki sposób może powstać śmiertelna pułapka, gdy zwierzę sforsuje (np. przeskakując lub podkopując się) siatkę, ale już nie drut żyletkowy i zostanie uwięzione między nimi. Nie rozwiązuje to też drugiego problemu, jaki stwarza płot - jest on barierą, która utrudnia lub uniemożliwia migracje zwierząt.
Dla niektórych gatunków to problem, dla innych - śmiertelne zagrożenie. Na przykład rysie potrzebują bardzo dużego obszaru do życia i korzystają z całej puszczy - po polskiej i białoruskiej stronie, co pokazują wyniki badań prowadzonych przez naukowców z Białowieży. - Będzie to miało wpływ na przemieszczanie się zwietrzą, na migracje, możliwość zdobywania pokarmu i rozrodu. Populacja rysi będzie zagrożona przez to ogrodzenie. Będzie ona powodowała, że ich organizacja przestrzenna, socjalna ulegnie zmianie - powiedział. Dodał, że brak wymiany genów wpłynie możliwości przetrwania gatunku w dłuższej perspektywie.
Zapytaliśmy Ministerstwo Obrony o to, ile kilometrów siatki ochronnej już rozłożono, oraz czy konstrukcja ogrodzenia jest konsultowana z przyrodnikami, resortem klimatu i środowiska oraz Lasami Państwowymi. Czekamy na odpowiedź.