Przeczytaj więcej wiadomości na stronie głównej Gazeta.pl.
Ten artykuł ukazał się pierwotnie w "The Nation" i republikujemy go w ramach Covering Climate Now, globalnej inicjatywy współpracy dziennikarskiej na rzecz lepszego relacjonowania kryzysu klimatycznego. Rozmowę z Gretą Thunberg przeprowadzili dziennikarze z redakcji partnerskich CCNow, NBC News, Reuters i "The Nation".
Tylko kilka tygodni pozostało do kluczowego szczytu klimatycznego w COP26 w Wielkiej Brytanii. Spotkanie poprzedzające szczyt odbyło się we Włoszech i w tym samym czasie trwało tam forum młodzieży Youth4Climate. Przemawiająca tam aktywistka klimatyczna Greta Thunberg zarzuciła światowym przywódcom, że zamiast konkretnych działań na rzecz klimatu oferują młodym tylko czcze gadanie. "Bla, bla, bla" - powtarzała Thunberg.
W wywiadzie przeprowadzonym ramach globalnej inicjatywy Covering Climate Now szwedzka aktywistka odpowiedziała m.in., co chciałaby usłyszeć zamiast tego, co określa jako "bla, bla, bla".
- Mówienie jest dobre, gdy do czegoś prowadzi. A to, co ciągle słyszymy (od polityków - red.) do niczego nie prowadzi. Od wielu lat i dekad obserwujemy, jak słowa zastępują działanie. Słowa, które służą pokazaniu, że coś robią, podczas gdy w rzeczywistości tak nie jest - powiedziała. Jej zdaniem nie ma żadnego światowego przywódcy, który traktowałby zmiany klimatu dostatecznie poważnie. - A wyobraźmy sobie, co by się stało, gdyby chociaż jeden kraj potraktował rzeczywiście jako kryzys - powiedziała i dodała, że inni mogliby pójść za takim przykładem.
Według aktywistki np. porównanie reakcji rządów na pandemię COVID-19 i reakcji na zmiany klimatu pokazuje, że te drugie nie są na świecie traktowane jak prawdziwy kryzys. Jak stwierdziła:
- Już teraz widzimy niszczycielskie skutki bezczynności. A jeśli nadal będziemy czekać, będzie tylko gorzej. O wiele więcej ludzi zginie, straci środków do życia, ekosystemy zostaną zniszczone. Wiele z tych szkód będzie nieodwracalnych.
- Podstawowym krokiem byłoby rozpoczęcie edukowania ludzi o tym, czym jest kryzysem klimatycznym, oraz zachowywanie się adekwatnie do tego, że jesteśmy sytuacji kryzysowej - powiedziała Thunberg zapytana o to, jakie działania doradziłaby teraz światowym przywódcom. Podkreśliła, że ludzie nie są w pełni świadomi wszystkich konsekwencji kryzysu klimatycznego, a bez szerokiego poparcia dla walki z nim nic nie da się zrobić
Z drugiej strony społeczeństwa są często - jak oceniła - dużo dalej na drodze do podjęcia działań niż ich przywódcy. Jak powiedziała aktywistka, badania często pokazują, że większość ludzi chce zatrzymania zmian klimatu i działań państw w tej sprawie. Zaś "niektóre bardzo głośne osoby zajmują nieproporcjonalnie wiele przestrzeni (w debacie publicznej - red.) i sprawiają wrażenie, jakby społeczeństwo nie chciało tych działań".
Jej zdaniem młodzi ludzie na całym świecie mają duży wpływ na progres w walce ze zmianami klimatu. Jednak dodała, że to nie dzieci i młodzież podejmują decyzje i kreują politykę, a jedynie mogą wpłynąć na dorosłych i polityków, którzy to robią.
- Nie możemy tego zrobić sami. Potrzebujemy pomocy, to nie my rządzimy. Aby osiągnąć sukces, potrzebujemy wszystkich. Młodzi ludzie od dawna przewodzą w tej walce i potrzebujemy pomocy, bo sami nie damy rady.
Thunberg, która sama zaczęła protestować przed szwedzkim parlamentem samotnie, w wieku 15 lat, zachęciła innych do zaangażowania i podkreśliła, że żadne działania nie są zbyt małe.
- Kiedy ludzie spotykają się, aby się organizować, mobilizować i prowadzić kampanie, które mogą mieć ogromny wpływ, to może zmienić wszystko. Może wpłynąć na postrzeganie społeczne. Więc żadne działania nie są za małe. Ja i wielu innych aktywistów zaczynaliśmy bardzo, bardzo skromnie, domu, próbując ograniczyć nasz ślad węglowy. Później zostaliśmy aktywistami i wyszliśmy na ulice. A teraz tworzymy sieć milionów ludzi na całym świecie, którzy na co dzień są w kontakcie, mobilizują i organizują - powiedziała.
- Przed nami ogromne zadanie. Musimy zmienić normy społeczne i zmienić to, co postrzegamy jako kryzys i to, co postrzegamy jako normalne. I jedną rzeczą, której to wymaga, jest szczerość. Musimy być szczerzy i uczciwi w tym, co robimy i musimy być odważni, aby stawić temu czoła. I ludzie, którzy mają posłuch wśród innych, czy to w mediach, czy ludzie u władzy, czy inne wpływowe osoby, powinny wykorzystać to do komunikowania, że znajdujemy się w kryzysie. Bo jeśli nie zaczniemy traktować tego jak kryzysu, to ludzie wokół nas nie zrozumieją, że znajdujemy się w ekstremalnej sytuacji.
Aktywistka potwierdziła, że wybiera się na szczyt COP26 w Wielkiej Brytanii. Powiedziała, że takie globalne spotkania mają potencjał, aby naprawdę coś zmienić, ponieważ tak wielu ludzi spotyka się, aby znaleźć rozwiązania.
Jednak w obecnej formie negocjacje klimatyczne jej zdaniem "nie prowadzi do niczego". - To po prostu "bla, bla, bla". Negocjacje i puste rozmowy, niekończące się dyskusje, które tak naprawdę nie prowadzą do działania. Ale nadal są ogromną okazją do mobilizacji - powiedziała.