Lodowiec Thwaites to "jeden największych i najwyżej położonych lodowców na Antarktydzie. Jest ogromny" - mówił Ted Scambos, glacjolog z Instytutu Badawczego Nauk Środowiskowych w Boulder w stanie Kolorado w rozmowie z Science News. Jego powierzchnia przyrównywana jest wielkością do Wielkiej Brytanii lub Florydy. Swoją nazwę zawdzięcza Fredrikowi T. Thwaites'owi, geologowi i profesorowi Uniwersytetu Wisconsin-Madis. Znany jest też jako "lodowiec zagłady". Dlaczego?
"Woda z topniejących lodowców na zachodniej Antarktydzie odpowiada za 10 proc. rocznego podnoszenia się poziomu mórz i oceanów na Ziemi. Sęk w tym, że ta czapa lodowa ma w sobie największy potencjał, by tempo tego procesu zwiększyć. Właśnie za sprawą lodowca Thawites. Ta jego teoretyczna zdolność sprowadzenia zagłady na miliony ludzi przyprawiła mu adekwatny przydomek" - wyjaśnia magazyn "National Geographic".
Same pęknięcia w szelfie nie powinny wpłynąć na wzrost poziomu morza. Gdyby jednak rozciągający się na długości 120 km Thwaites rozpadł się i rozpuścił całkowicie, to globalny poziom wód wzrósłby o 65 cm. Obecnie topnienie lodowca odpowiada za około 4 proc. globalnego wzrostu poziomu mórz - podaje Międzynarodowa Współpraca na lodowcu Thwaites. Badacze podkreślają, że już teraz lodowiec zrzuca do oceanu 50 mld ton lodu - podaje BBC.
Więcej informacji ze świata znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>>
Naukowców, którzy 13 grudnia w Nowym Orleanie obradowali na spotkaniu Amerykańskiej Unii Geofizycznej, niepokoi, że lodowy szelf, który zapobiega przed stoczeniem się Thwaites do morza, zaczyna pękać. Co gorsza, całkowity rozpad szelfu ma nastąpić w ciągu najbliższych 3-5 lat. Obecnie wschodnia część lodowca w ciągu roku cofa się o 600 m, a po prognozowanym rozpadzie szelfu byłyby to już 2 km rocznie.
Zdaniem badaczy do powstania szczelin doprowadził ocieplający się ocean. A jak wygląda proces rozpadu lodowca? "Kształt i położenie lodowca czynią go niezwykle podatnym na słone ciepłe prądy morskie docierające od spodu. Podcinając go z przodu, ciepła woda morska coraz bliżej stałego lądu przenosi punkt podparcia jęzora lodowcowego. Zamiast opierać się o dno morskie, lód 'wisi' a potem odłamuje się i stopniowo rozpada na mniejsze fragmenty" - czytamy na stronie "National Geographic".