Podczas gdy w naszej części świata mamy środek zimy, na półkuli południowej trwa lato. A wraz z nim - fale upałów na dwóch różnych kontynentach.
W niewielkiej miejscowości Onslow na zachodnim wybrzeżu Australii odnotowano temperaturę 50,7 stopnia Celsjusza. Jest ona równa rekordowi ze stycznia 1960 roku. To nie tylko najwyższa temperatura odnotowana w Australii, ale i na całej półkuli południowej. Poprzedni rekord dla samego Onslow padł w 2008 roku - wtedy termometr wskazał tam 48,9 stopnia.
Według australijskiego biura meteorologii brak charakterystycznych burz i sucha wiosna przyczyniły się do nagromadzenia ciepła - podaje abc.net. W wielu innych miejscowościach Australii padły lokalne rekordy gorąca.
Mieszańcom zaleca się by - w miarę możliwości - unikali przebywania i pracy na zewnątrz w najgorszym upale. Może on być groźny dla zdrowia. Synoptycy spodziewają się, że temperatura będzie sięgać znacznie powyżej normy aż do początku pory deszczowej za kilka miesięcy.
Fala upałów nawiedziła także Amerykę Południową. W dużej części Argentyny - w tym w 13-milionowej metropolii Buenos Aires - termometry wskazywały ponad 40 stopni Celsjusza.
Upały doprowadził w stolicy kraju do blackoutu - w tym tygodniu 700 tys. osób zostało pozbawionych prądu. Tamtejszy regulator oświadczył, że wysokie obciążenie sieci (m.in. z powodu używania klimatyzacji) wraz z upałami spowodowały awarię linii wysokiego napięcia.
Wodociągi Buenos Aires zaapelował do mieszkańców o ograniczenie zużycia wody, ponieważ brak prądu ograniczył możliwości pracy oczyszczalni.
Według prognoz do końca tygodnia w Buenos Aires temperatura będzie przekraczać 40 stopni w ciągu dnia i spadać do ok. 30 w nocy. Z początkiem tygodnia upał w tej części kraju zelżeje, jednak dalej na północy Argentyny oraz w Paragwaju jeszcze przez kilka dni potrwa fala upałów.
Na początku roku czołowe ośrodki badawcze opublikowały nowe dane dot. średniej temperatury Ziemi w ubiegłym roku.
Z danych europejskiego programu Copernicus wynika, że rok 2021 był piątym najgorętszym w historii pomiarów - był nieco cieplejszy od lat 2015 i 2018. Ponadto ostatnie siedem lat było najcieplejsze w historii.
Dr. Zeke Hausfather z Berkeley Earth ostrzegł, że jeśli utrzyma się obecne tempo wzrostu temperatury, to już w 2033 roku - za 11 lat - przebijemy średnią temperaturę 1,5 stopnia. To próg uznawany za swego rodzaju próg bezpieczeństwa. Jeśli dalej nie uda nam się zatrzymać globalnego ocieplenia, to przy dalszym wzroście w tym samym tempie do 2059 roku Ziemia ociepli się o 2 stopnie. Ten drugi próg jest o wiele bardziej niebezpieczny. Z każdym ułamkiem stopnia ocieplenia rośnie ryzyko przekroczenia punktów krytycznych systemy klimatycznego Ziemi.
Według rządowego dokumentu "Polityka ekologiczna państwa" scenariusze klimatyczne dla Polski pokazują, że najpowszechniejszymi zjawiskami pogodowymi związanymi z globalnym ociepleniem w tym dziesięcioleciu będą fale upałów z tendencją do wydłużania czasu ich występowania. Dla największych miast w Polski prognozowany jest wzrost liczby dni upalnych (z temperaturą maksymalna przekraczającą 30 stopni C).
Pogoda w danym okresie zależy od szeregu zmiennych i niezależnie od zmian klimatu są okresy gorętsze i chłodniejsze. Jednak wraz ze wzrostem średniej temperatury planety wyjściowa temperatura jest wyższa. Zatem to, co dawniej było ekstremalnie gorącym okresem, wraz ze zmianami klimatu staje się częstszym zjawiskiem i pojawiają się dni z temperaturą tak wysoką, jakiej nigdy dotychczas w danym miejscu nie zaobserwowano. "To, co dziś nazywamy 'ekstremalną falą gorąca', w ciągu dekad będziemy po prostu nazywać 'latem', o ile nie zmniejszymy ostro emisji dwutlenku węgla. Wybór należy do nas..." - ostrzega jeden z najbardziej znanych klimatolog na świecie Michael E. Mann.
Więcej o skutkach kryzysu klimatycznego i rozwiązaniach, jakie mamy w walce z nim, przeczytasz w serwisie Zielona.Gazeta.pl.