Czołowi eksperci klimatu ostrzegają przed punktami krytycznymi. "Egzystencjalne zagrożenie"

Niektórzy zarzucają ekspertom "alarmizm" w sprawie kryzysu klimatycznego. Tymczasem grupa badaczy ostrzega, że możemy wręcz nie doceniać zagrożenia związanego z tzw. punktami krytycznymi zmian klimatu. Są one bliżej, niż sądzono, a ich efekty stanowią "egzystencjalne zagrożenie dla cywilizacji" - ostrzegają.

Ochrona środowiska i katastrofa klimatyczna to sprawy zbyt ważne, aby pisać o nich tylko w Piątki. Na Gazeta.pl będziemy o nich pisać codziennie, wszystkie tematy znajdziecie w specjalnym dziale Środowisko.

Tylko ostatnie kilka tygodni przyniosło serię niepokojących informacji o kryzysie klimatycznym: raport o kolosalnej różnicy między deklarowaną a potrzebną polityką klimatyczną; nowe dane o rekordowym poziomie dwutlenku węgla w atmosferze; prognoza wg której państwa planują wyprodukować 120 proc. więcej paliw kopalnych, niż jest zgodne z celem Porozumienia paryskiego. 

Jeśli sytuacja klimatu wygląda na poważną, to nowy artykuł w "Nature" przekonuje, że w prawdopodobnie jest jeszcze gorzej. Czołowi eksperci w badaniach klimatu przekonują, że możemy być dużo bliżej tzw. punktów krytycznych, niż sądzimy. Zaś związane z nimi zagrożenie jest zbyt duże, by móc ignorować je jako mało prawdopodobne. Badacze piszą:

"Jeśli kaskady punktów krytycznych mogą stać się rzeczywistością, to jest to egzystencjalne zagrożenie dla cywilizacji. Nie pomoże nam żaden nakład ekonomicznej analizy zysków i strat. Musimy zmienić nasze podejście do problemu klimatu. W naszej opinii dowody tylko z zakresu punktów krytycznych pokazują, że jesteśmy w planetarnym stanie wyjątkowym".
<script type="application/javascript" src="https://wspieram.greenpeace.pl/iframe/greenpeace.js" data-version="gazeta-klimat" id="greenpeace-iframe"/>

Punkty krytyczne w kontekście zmian klimatu oznacza próg, po którego przekroczeniu dochodzi do poważnej zmiany całego systemu i dalszego napędzania ocieplenia. Ponadto jeden punkt krytyczny może wpłynąć na przekroczenie kolejnego i doprowadzić do "kaskady". Najlepiej wyjaśnić to na przykładzie: jednym z punktów krytycznych jest całkowita utrata lodu morskiego w Arktyce w okresie letnim. Przyczyną jest rosnąca temperatura. Ale kiedy (bo nie mówimy już o "jeśli") do tego dojdzie, to ciemne wody oceanu będą pochłaniać dużo więcej energii słonecznej, którą wcześniej odbijał biały śnieg. To wywoła dodatkowe ocieplenie atmosfery. Większa temperatura może wywołać kolejne punkty krytyczne, jak utrata lodu Grenlandii, wysychanie Amazonii, a to - dalsze ocieplenie. To wspomniana wcześniej kaskada, której nie będziemy w stanie powstrzymać. Ten czarny scenariusz może być bliżej, niż sądzono. 

Zmiana klimatu jest realna i odczuwamy ją już tu i teraz. Co robić, by ją powstrzymać? Możesz  wspierać Greenpeace, które działa na rzecz rozwoju czystej energii i walczy z opieszałością polityków w tej kwestii. WEJDŹ TUTAJ >>

Zobacz wideo

Punkty krytyczne bliżej niż sądzono 

Autorzy artykułu w "Nature" przypominają, że dotychczas wielu polityków, ekonomistów oraz część naukowców zakładała, że przekroczenie punktów krytycznych to zdarzenia o niskim prawdopodobieństwie, które słabo rozumiemy. "Ale gromadzimy dowody, że te zdarzenia mogą być bardziej prawdopodobne, niż sądzono, z dużymi konsekwencjami" - piszą badacze. 

Wskazują, że wiedza na ich temat bardzo zmieniła się w ciągu ostatnich 20 lat. Wtedy sądzono, że duże ryzyko przekroczenia progów pojawia się przy 5°C ocieplenia. Nowsze dane wskazują, że niektóre punkty możemy przekroczyć już przy 1-2°C. Czyli w każdej chwili, ponieważ obecnie średnia temperatura planety jest wyższa o 1 stopień w stosunku do ery przedprzemysłowej. Nawet spełnienie obecnych deklaracji polityki klimatycznej przez rządy - o ile do tego dojdzie - oznacza ocieplenie o ponad 3°C. Naukowcy piszą:

"Uważamy, że kilka punktów krytycznych jest niebezpiecznie blisko, ale ograniczenie emisji gazów cieplarnianych wciąż może spowolnić nieuniknione spiętrzenie efektów i pomóc nam się przystosować"

Przyszłe pokolenia skazane na rosnący poziom morza

W artykule cytowane jest badanie, wg którego punkt krytyczny został już przekroczony w lodowcach Antarktydy Zachodniej, gdzie wycofywanie się tzw. linii gruntowej lodowca jest nie do zatrzymania. Jeśli dojdzie do "załamania" tej części Antarktydy, to jest tam dość lodu, by podnieść poziom morza o trzy metry na przestrzeni wieków. Z kolei punktem krytycznym dla lądolodu Grenlandii jest ocieplenie o 1,5°C - zatem może on zostać przekroczony już około 2030 roku. Całkowite stopnienie tamtejszych lodowców oznacza podniesienie poziomu morza o siedem metrów na przestrzeni tysiącleci. 

"Możliwe zatem, że skazaliśmy przyszłe pokolenia do życia z poziomem morza podniesionym o 10 m" - ostrzegają naukowcy. Jednak podkreślają, że kluczowe jest to, jak zadziałamy dziś, gdyż możemy znacznie spowolnić ten proces. Może on trwać 10 tys. lat, a może zaledwie tysiąc - zależnie od naszych działań. 

Punkty krytyczne dotyczą nie tylko lodów, ale też biosfery. I powoduje je - poza ociepleniem - niszczenie przez nas środowiska naturalnego. 2°C ocieplenia będą oznaczały wymieranie 99 proc. raf koralowych, które podtrzymują dużą część życia w oceanach. 

W Amazonii przewidywany jest punkt krytyczny, po którym las sam zacznie wysychać i wymierać z niedoboru wody. Wg prognoz dojdzie do niego, jeśli zniszczone zostanie od 20 do 40 proc. amazońskiego lasu. Od 1970 roku wylesiono 17 proc. Amazonii, zatem jesteśmy niebezpiecznie blisko. Z kolei samoczynne wymieranie największego lasu deszczowego świata oznacza, że zamiast pochłaniać dwutlenek węgla, zacznie on go emitować i jeszcze bardziej zwiększać ocieplenie. Wreszcie - choć mówimy o naprawdę czarnych scenariuszach - duże ocieplenie może uwolnić pokłady metanu uwięzione w oceanach i "wiecznej" zmarzlinie. Metan jest kilkadziesiąt razy "silniejszym" gazem cieplarnianym, niż dwutlenek węgla. 

Zdaniem naukowców obserwujemy już teraz pierwsze dowody na to, że zagraża nam kaskada napędzających się wzajemnie punktów krytycznych. Te zależności są tyle skomplikowane, co realne. Na przykład topnienie lodu w Arktyce i Grenlandii wprowadza dużo słodkiej wody do oceanu; to przyczynia się do spowolnienia cyrkulacji wody, która jest kluczowa w globalnym "transporcie" ciepła; to z kolei destabilizuje porę deszczową w Zachodniej Afryce i wywołuje susze w regionie Sahelu oraz Amazonii; wreszcie zakłóca to porę deszczową we wschodniej Azji, co z kolei wywołuje ocieplenie na Oceanie Południowym i przyspieszacza topnienie lodu Antarktyki. 

Więcej o: