W drugiej lipca przez Europę przetoczyła się fala upałów. Polacy dostawali alerty Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, temperatura powietrza przekraczała 40 stopni Celsjusza nie tylko w Hiszpanii, ale także we Francji czy nawet Wielkiej Brytanii. Gorąco było na tyle ekstremalne, że zmarły setki osób, a wiele krajów kontynentu dotknęły pożary lasów, zarośli i traw, niszczące także infrastrukturę i domy.
Wysokie temperatury nie dotyczyły jedynie powietrza nad lądami. Bardzo wyraźnie widać było także anomalie temperaturowe na powierzchni mórz, szczególnie Morza Śródziemnego. Wody przy wybrzeżach Francji i Włoch 22 lipca były o 5 stopni wyższe od wieloletniej średniej - wskazywały na to dane europejskiego systemu Copernicus.
Dwa dni wcześniej amerykańscy obserwatorzy donosili, że anomalie na Morzu Śródziemnym sięgały nawet 6,2 stopnia Celsjusza.
29 lipca temperatura wód powierzchniowych między należącym do Hiszpanii archipelagiem Balearów a wybrzeżem Włoch była o 5 stopni wyższa niż rok wcześniej, a hiszpańska agencja meteorologiczna ostrzegała, że morze przy kontynentalnych wybrzeżach tego kraju będzie o 3-4 stopnie cieplejsze przynajmniej do połowy sierpnia. W Cabo de Gata temperatura wody na początku ubiegłego tygodnia pobiła dziesięcioletni rekord zbliżając się do 28 stopni - podawał Reuters. Tego samego dnia przy francuskiej Nicei było 29,2 stopnia, o 3,5 stopnia więcej niż przed rokiem i najwięcej od przynajmniej 26 lat.
A tak wygląda globalna mapa anomalii temperatury powierzchni morza (ang. SST - sea surface temperature) według stanu na 1 sierpnia tego roku, którą publikuje Climate Reanalyzer - platforma zbierająca i obrazująca różne dane dotyczące klimatu.
Anomalia temperatury powierzchni morza względem normy z lat 1971-2000. Stan 1 sierpnia 2022 r. Źródło: Climate Reanalyzer
Te morskie upały to efekt przede wszystkim wysokich temperatur powietrza, połączonych ze zmieniającymi się prądami oceanicznymi i stabilną powierzchnią wody. Średnie temperatury dla Morza Śródziemnego to o tej porze roku 24-26 stopni Celsjusza. Jeśli wyraźnie wyższe od przeciętnych temperatury powierzchni wody będą się utrzymywać, może to doprowadzić do masowego umierania różnych gatunków morskich organizmów.
A problem nie zaczął się w lipcu. Widoczny był od początku maja, a czerwiec w niektórych obszarach Morza Śródziemnego był rekordowo ciepły. Eksperci z amerykańskiej NOAA - Narodowej Służby ds. Oceanów i Atmosfery nadali temu zdarzeniu drugą najwyższą kategorię. Tak zmieniała się anomalia temperatury powierzchni morza od początku roku do lipca:
W raporcie Międzyrządowego Zespołu ds. Zmiany Klimatu (IPCC) z zeszłego roku naukowcy jednoznacznie stwierdzają, że globalne ocieplenie występuje także w górnych warstwach wszechoceanu. Morza ocieplają się tak samo jak powietrze nad powierzchnią ziemi, co ma ogromne znaczenie dla klimatu - wszystkie elementy ocieplenia na siebie wzajemnie oddziałują, wzmacniając efekt końcowy. Na przykład zmiany temperatury powierzchni oceanów mogą wpływać na układy ciśnienia i opadów.
Nie tylko Morze Śródziemne doświadcza anomalii temperaturowych. Tym, którzy lubią letnie morskie kąpiele, Bałtyk nie kojarzy się z ciepłym akwenem - raczej wręcz przeciwnie. Tymczasem jest to jedno z najszybciej ocieplających się mórz. Jeśli do tego dołożyć uwarunkowania geograficzno-geologiczne, utrudniające wymianę wód i wpływanie chłodniejszej wody z Morza Północnego, powstaje przepis na coraz bardziej duszne i martwe bajoro.
Przez lata do Bałtyku wpływały ogromne ilości zanieczyszczeń, w tym z rolnictwa - to dalej ma miejsce, ale już w znacznie ograniczonym zakresie. Niemniej dekady dostarczania do naszego morza dużych ilości fosforu i azotu spowodowało jego przeżyźnienie - eutrofizację. Rozwijają się strefy beztlenowe, czyli obszary, gdzie w zasadzie życie jest niemożliwe. Ciepłe morze, szczególnie w połączeniu z bezwietrzną pogodą, sprzyja też na przykład zakwitowi sinic.
O tym, jak zmiany Bałtyku wpływają na przykład na żyjące w nim ryby, mówił niedawno Gazeta.pl prof. Jan Marcin Węsławski, dyrektor Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk.
- Ryby w Bałtyku są mniejsze. To skutek nałożenia się kilku zjawisk. Po pierwsze, pogorszenia się ogólnych warunków dla bytowania dorsza w Bałtyku. Morze to staje się coraz mniej słone, coraz mniej jest w nim tlenu, a temperatura jest coraz wyższa. Ikra dorsza, która potrzebuje wysokiego natlenienia, niskiej temperatury i odpowiedniej gęstości słonej wody, nie może się rozwijać. Dorsz znalazł się na krawędzi swojego przetrwania, w sensie fizjologii i jest coraz mniejszy - wyjaśniał.
Cały wywiad z profesorem można przeczytać pod poniższym linkiem: