Greenpeace: W grudniu Polsce może zabraknąć gazu. Ratunek może kosztować dziesiątki miliardów

Na zachodzie szykują się na trudną zimę w przypadku braku gazu. Polski rząd powtarza, że nie musimy się obawiać, bo nasze magazyny są pełne. Jednak ich pojemność nie wystarczy na całą zimę. A dostawy na bieżąco mogą nie wystarczyć - ostrzega Greenpeace. Według wyliczeń organizacji już w grudniu może zabraknąć gazu. Dokupowanie go będzie trudne i niesamowicie drogie.

Niemcy wzywają obywateli do oszczędzania już teraz, by kraj miał zapasy paliw na zimę. W Wielkiej Brytanii liczą się z przerwami w dostawach prądu przez brak gazu. Tymczasem rząd w Warszawie uspokaja i powtarza: nasze magazyny gazu są pełne. Jednak jak pisaliśmy w ubiegłym tygodniu, te pełne magazyny same pokryją nasze zapotrzebowanie na nieco ponad miesiąc zimowego zużycia.  

Teraz Greenpeace ostrzega, że gazu może zabraknąć - i to już w grudniu. Rząd największe nadzieje na dostawy paliwa wiąże z gazociągiem Baltic Pipe. Ale - informuje organizacja - opóźnienia dostaw i niewystarczające kontrakty mogą doprowadzić do tego, że przesył będzie poniżej oczekiwań. I gazu nie wystarczy.

Przez opóźnienia Polsce może zabraknąć gazu?

Organizacja opiera swoją tezę na analizie m.in. dostępnych informacji o obowiązujących kontraktach gazowych zawartych przez PGNiG oraz dodatkowych możliwościach importu surowca do Polski. "Przy obecnie zakontraktowanych wolumenach, już w grudniu może w Polsce zabraknąć 830 milionów metrów sześciennych gazu, tj. ponad 40 proc. krajowego zapotrzebowania na gaz w tym miesiącu. Niedobór gazu może się utrzymywać na podobnym poziomie w kolejnych miesiącach najwyższego zapotrzebowania" - czytamy w analizie.

Polska zużywa ok. 20 miliardów metrów sześciennych gazu rocznie, przy czym zimą jest ono większe. W analizie założono, że to średnio 2 mld na jeden zimowy miesiąc. 

Dotychczasowy import z Rosji ma zastąpić m.in. nowy gazociąg Baltic Pipe. Nie wiadomo jednak, ile dokładnie gazu popłynie do nas z szelfu norweskiego w kolejnych miesiącach. Jak pisze Greenpeace w analizie, "w rządowej narracji oraz komunikatach spółki PGNiG pomijane są informacje płynące ze strony koncernu Total tj. operatora złoża Tyra, z którego gaz miałby popłynąć gazociągiem Baltic Pipe do Polski".

Jak wynika z komunikatu, na który powołuje się organizacja, koncern Total "nie wznowi wydobycia gazu ze złoża Tyra - w połowie 2022 roku, ale dopiero na przełomie 2023 i 2024 roku. Tymczasem gaz dla PGNiG miał stamtąd płynąć od początku 2023 roku. Oznacza to poważną lukę wolumenu gazu w sezonie grzewczym na początku przyszłego roku".

- Jeżeli PGNiG nie pozyska przed sezonem grzewczym dodatkowych kontraktów i całą brakującą ilość gazu miałoby dokupić na bieżąco na giełdzie, musiałoby na ten cel wydać ok. 33 miliardy złotych. PGNiG kupując gaz po tak wysokich cenach, finalnie przełoży koszty na odbiorców końcowych - czyli głównie przedsiębiorstwa. Trudno sobie wyobrazić konsekwencje społeczno-gospodarcze takiego ekstremalnego wzrostu cen - mówi Piotr Wójcik, analityk rynku energetycznego w Greenpeace Polska.

"Problemów z pokryciem zapotrzebowania na energię nie byłoby, gdyby rząd konsekwentnie inwestował w ocieplenie domów i rozwój odnawialnych źródeł energii" - podkreśla Greenpeace. - Tylko odejście od spalania paliw kopalnych i produkcja energii w oparciu o krajowe źródła odnawialne będą gwarantem bezpieczeństwa energetycznego Polski - mówi Anna Meres z Greenpeace Polska, współautorka analizy.

Poprosiliśmy PGNiG o skomentowanie ustaleń Greenpeace i czekamy na odpowiedź.

Więcej o: