Kanał, który płonął od petardy. Czy to tam zaczęła się śmierć Odry?

Dominik Szczepański
Wody Polskie, główny podmiot odpowiedzialny za gospodarkę wodną w naszym kraju, nie jest w stanie ustalić, które przedsiębiorstwa wpuszczają ścieki do Kanału Kędzierzyńskiego i Kłodnicy. Tymczasem w sąsiednim Kanale Gliwickim woda pieni się na dwa metry i umierają kolejne tony ryb.
  • Wody Polskie od półtora miesiąca przekazują nam nieprawdziwe i niepełne informacje na temat firm, które zrzucają ścieki do rzek i kanałów na Górnym Śląsku
  • Nad Kanałami Gliwickim i Kędzierzyńskim siedzibę ma przynajmniej 20 firm produkujących i magazynujących niebezpieczne substancje. Brakuje informacji, które z nich odprowadzają ścieki do dorzecza Odry
  • We wrześniu woda w Kanale Gliwickim przybierała nietypowe barwy. Utworzyła się tam dwumetrowa piana i wyłowiono 7 ton martwych ryb
  • Stan wód w Kłodnicy od lat jest zły, a do jej koryta trafiają wody z kopalń
  • To nasze kolejne ekośledztwo. Poprzednie znajdziesz tutaj

Z rządowego raportu dotyczącego katastrofy ekologicznej na Odrze wynika, że za śmierć 250 ton ryb mogą odpowiadać złote algi, ale nie wiadomo, w którym miejscu trafiły one do rzeki. 

Jednak gdy wczytać się w opracowanie, można zauważyć, że podwyższone stężenia chlorków, siarczanów, sodów i różnych form azotu pojawiały się przede wszystkim w Kanale Gliwickim, Kanale Kędzierzyńskim (łączy Kanał Gliwicki z Zakładami Azotowymi w Kędzierzynie-Koźlu) i Kłodnicy, czyli ciekach wodnych przepływających przez mocno zurbanizowany Górny Śląsk. Wokół znajdują się kopalnie i zakłady specjalizujące się w produkcji i magazynowaniu niebezpiecznych dla środowiska substancji. To górnośląski Trójkąt Bermudzki.

Trzy newralgiczne miejsca w dorzeczu Odry: Kanał Gliwicki, Kanał Kędzierzyński i KłodnicaTrzy newralgiczne miejsca w dorzeczu Odry: Kanał Gliwicki, Kanał Kędzierzyński i Kłodnica grafika: Marta Kondrusik

Od połowy sierpnia próbujemy ustalić, które przedsiębiorstwa mają zgodę na wpuszczanie ścieków do tych rzek. Wydawałoby się, że Wody Polskie w czasie wzmożonych kontroli, publicznej presji i kolejnych ton martwych ryb muszą posiadać dokładną dokumentację. 

Nasza korespondencja wskazuje jednak na coś zupełnie innego.

  • Masz temat, którym powinniśmy zająć się w #EkoŚledztwach Gazeta.pl? Chcesz przekazać ważne informacje? Napisz do autora dominik.szczepanski@agora.pl, a skontaktuje się z Tobą. Zapewniamy anonimowość.

Dwumetrowa piana

Ewa Sternal po Kanale Gliwickim pływa od 11 lat. Jest współwłaścicielką i pomysłodawczynią Mariny Gliwice. Kiedy zaczynała, woda była zanieczyszczona miałem węglowym i lekko śmierdziała fenolem. W ostatnich latach to się zmieniło. - Kopalnie przestały mocno fedrować, nie wpuszczały tyle solanki i miału węglowego, powstały oczyszczalnie ścieków. Jakość wody była coraz lepsza. Aż do wiosny - mówi Gazeta.pl Sternal.

Wspomina, że woda w Kanale Gliwickim miała w tym roku wiele kolorów. Czasem bywała przezroczysta, innym razem brązowa, szmaragdowo-zielona czy limonkowo-zielona. - Służby przez ostatnie dwa miesiące pobierały próbki w porcie praktycznie codziennie. Nigdy jednak nie stwierdziły obecności toksycznych substancji - mówi Sternal.

Anomalie zgłaszała do WIOŚ - telefonicznie i mailowo. - Do Wód Polskich już nie zgłaszam, bo za każdym razem odsyłali mnie do WIOŚ - wyjaśnia Sternal.

W tym roku w Kanale Gliwickim pojawiła się dziwna piana. Sternal nigdy wcześniej takiej nie widziała. - Piana występuje u nas okresowo, raz jest mniejsza, raz większa, ale zawsze znikała po pięciu minutach - tłumaczy Sternal.

Tym razem woda pieniła się przez godzinę, a piana miała dwa metry wysokości. Wdarła się na pokład statku, którym Sternal pływała z turystami, a na innym statku wpłynęła do środka przez okna. -  Od Wód Polskich usłyszałam, że piana jest czymś normalnym. Bardzo bym chciała, by nie bagatelizowali tych sygnałów - mówi Sternal.

Dziwne zdarzenia w Kanale Gliwickim łączy z pomorem ryb w Odrze. - Od służb słyszę jednak, że nie powinnam, bo u nas to tylko pojedyncze zdarzenia, a tam - prawdziwa katastrofa. Tak się jednak składa, że kilka dni po tym, jak woda spieniła się w śluzie Dzierżno na wspomniane dwa metry, martwe ryby zaczęły wypływać poniżej przy śluzach Rudziniec i Sławęcice.

Sternal mówi, że woda często zaczyna się mocniej pienić w piątkowe popołudnia, a przestaje w poniedziałki rano. 

- Zrzuty z oczyszczalni ścieków są powszechną praktyką. Powtarzam: powszechną. Duże miasta pilnują się trochę bardziej, ale w mniejszych jest dramat. Wybudowano tam za unijne pieniądze oczyszczalnie ścieków, ale brakuje pieniędzy na ich utrzymanie. Żeby redukować koszty, wypuszczają co jakiś czas nieoczyszczone ścieki do rzeki. W weekendy, bo wiadomo, że w sobotę i niedzielę inspektoraty ochrony środowiska nie pracują. To jest nagminna praktyka - mówił nam Jacek Engel z Fundacji Greenmind i Koalicji Ratujmy Rzeki

- Proszę nie wikłać mnie w wojny polityczne. To nie o to tutaj chodzi. Mija czas, woda płynie i niesie ze sobą śmierć. Nie możemy być obojętni, musimy znaleźć przyczynę - mówi Sternal.

Kanał zapłonął od petardy

Na początku lat 90. Krzyszof Pardyla podpalił razem z kolegami Kanał Gliwicki. Przez przypadek. - Byliśmy dzieciakami, wrzuciliśmy petardę, kanałem musiała płynąć akurat jakaś duża plama - wspomina Pardyla.

Kiedy w marcu tego roku przeczytał, że ryby w Kanale Gliwickim umierają z powodu przyduchy, chciało mu się śmiać. - Wędkuję od dziecka a większej bredni w życiu nie słyszałem - mówi. 

I dodaje, że z Kanałem Gliwickim jest lepiej niż na początku lat 90, ale raz na jakiś czas "płynie nim jakiś syf". - Rzeki były traktowane u nas jako ścieki, koryto spustowe dla kopalń i zakładów, nikt się nimi nie przejmował. Z tego co słyszymy, to władze czasem nie wiedzą, dokąd prowadzą niektóre odpływy ścieków. Normalnie czeski film - mówi Pardyla, który do dziś mieszka niedaleko Kanału Gliwickiego.

18 sierpnia Wody Polskie opublikowały wyniki kontroli nielegalnych wylotów do rzek. Wynikało z niej, że w samym dorzeczu Odry potwierdzono 282 takie miejsca, a 20 z nich sprawdza policja.

Poprosiliśmy Wody Polskie o lokalizację tych wylotów. W odpowiedzi przeczytaliśmy, że udostępniają ją tylko lokalnym organom ścigania, Inspekcji Ochrony Środowiska i Dyrekcji Ochrony Środowiska.

Z danych z 2021 r. wynikało, że ze wszystkich polskich miast więcej wylotów do rzek niż w Gliwicach jest tylko w Warszawie i Krakowie. I tylko w tych dwóch miastach więcej jest wylotów do legalności których nie ma pewności lub wiadomo, że są nielegalne.

Gdzie znajduje się najwięcej wylotów ściekowych do rzek?Gdzie znajduje się najwięcej wylotów ściekowych do rzek? źródło: Wody Polskie

Na przełomie sierpnia i września, kiedy wydawało się, że Odrą nie płyną już zanieczyszczenia, z Kanału Gliwickiego zaczęto wyławiać kolejne martwe ryby. W sumie ok. 7 ton. 

Kto wpuszcza ścieki do Kanału Gliwickiego

16 sierpnia poprosiliśmy Wody Polskie o listę przedsiębiorstw, które mają zgodę na zrzut ścieków do Kanału Gliwickiego. Czekaliśmy na nią dziesięć dni. Pozwolenia wodnoprawne posiadają: BZK Group Sp. z o.o. Warszawa, CEWE Sp. z o.o. Kędzierzyn-Koźle, Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad - Warszawa, Gmina Kędzierzyn-Koźle, Gmina Ujazd, Miejskie Wodociągi i Kanalizacja w Kędzierzynie-Koźlu Sp. z o.o., Operator Gazociągów Przesyłowych GAZ-SYSTEM S.A. Warszawa, PCC Intermodal S.A. Gdynia, Powiatowy Zarząd Dróg w Kędzierzynie-Koźlu, ZEM Zakład Energo-Mechaniczny Łabędy Sp. z o.o. Gliwice, Miasto Gliwice.

W tym wykazie brakowało zakładów przemysłowych działających na terenie Blachowni w Kędzierzynie-Koźlu.

W odlegości kilkuset metrów od Kanału Gliwickiego działa tam przynajmniej 20 firm, które produkują, wykorzystują lub magazynują niebezpieczne materiały: chemię gospodarczą, gazy chemiczne, chlorki wapnia, detergenty, kleje, tusze drukarskie, koncentraty barwiące, smary, woski syntetyczne, folie, środki chemiczne do odlewni aluminium i miedzi, nafty. 

Jedna z firm zajmuje się myciem wnętrz cystern, inna prowadzi badania nad substancjami niebezpiecznymi, jeszcze inna - zajmuje się recyklingiem bomb biologicznych. W Blachowni odlewa się metale lekkie i produkuje rozpuszczalniki.

Na nasze pytanie Linda Hofman, rzeczniczka Wód Polskich w Gliwicach odpowiedziała, że podmioty funkcjonujące na terenie tzw. Blachowni mogą korzystać z usług i infrastruktury pewnej spółki, która "zgodnie z wykazem uprzednio przekazanym Redakcji posiada pozwolenie wodnoprawne i świadczy usługi z zakresu oczyszczania i odprowadzania ścieków."

Poprosiliśmy Wody Polskie w Gliwicach o wykaz firm, które korzystają z pozwolenia wodnoprawnego wskazanej przez nich spółki. Z odpowiedzi dowiedzieliśmy się, że danymi, o które pytamy, dysponuje wskazana spółka. "Tym samym informuję, że wykaz będący odpowiedzią na Pana pytanie, jaki otrzymał Pan uprzednio wyczerpuje dane, jakie względem tak postawionego pytania są w posiadaniu Wód Polskich w Gliwicach" - napisała rzeczniczka Wód Polskich w Gliwicach.

Napisaliśmy w tej sprawie do wskazanej spółki. Okazało się, że firma ta nie odpowiada za odprowadzenie ścieków z terenu Blachowni. Gdy zapytaliśmy o to Wody Polskie, rzeczniczka przyznała, że się pomyliła i chodziło jej o spółkę PCC Energetyka Blachownia. Nie odprowadza ona jednak ścieków do Kanału Gliwickiego, a do Kanału Kędzierzyńskiego. 

Kto wpuszcza ścieki do Kanału Kędzierzyńskiego

20 września zapytaliśmy Wody Polskie w Gliwicach, czy to PCC Energetyka Blachownia bierze odpowiedzialność za ścieki pozostałych firm z terenów Blachowni, które korzystają z jej pozwolenia. A także, czy RZGW Gliwice dysponują rejestrem firm, które korzystają z usług PCC Energetyka Blachownia.

23 września otrzymaliśmy odpowiedź od PCC Energetyka Blachownia. Karolina Makowska (Management Board Assistant/Administration Specialist), napisała, że jej firma ma podpisane umowy z 83 klientami biznesowymi, z czego 16 firm dostarcza ścieki przemysłowe. "Poza tym, do naszej oczyszczalni trafiają też ścieki komunalne z dwóch dzielnic Kędzierzyna-Koźla: Blachowni i Sławęcic oraz kilku okolicznych gmin. Chętnie przekażemy Panu listę naszych klientów, jednak nie chcąc narażać się na ewentualne konsekwencje ujawnienia tajemnicy handlowej, zwróciliśmy do nich z prośbą o wyrażenie na to zgody" - napisała Makowska

Dodała, że każdy zakład odprowadzający ścieki przemysłowe szkodliwe dla środowiska wodnego do ich urządzeń kanalizacyjnych posiada pozwolenie wodno-prawne wydane przez oddział PGW Wody Polskie w Gliwicach. 

Zapytaliśmy o to rzeczniczkę Wód Polskich w Gliwicach, która we wcześniej korespondencji nie przesłała nam wykazu firm, informując, że dysponuje nimi spółka PCC Energetyka Blachownia.

Do chwili publikacji tego artykułu nie otrzymaliśmy listy firm, które dostarczają PCC Energetyka Blachownia ścieki przemysłowe. 

Wodom Polskim zadaliśmy również inne pytanie: czy zdarza się, że z jednego pozwolenia wodnoprawnego korzystają różne podmioty?

Żeby zalegalizować wylot, trzeba złożyć do Wód Polskich wniosek o udzielenie zgody wodnoprawnej. W 2018 r. opóźnienie w wydawaniu tego dokumentu wynosiło 238 dni. Jeśli WP wydają odmowną decyzję, można się od niej odwołać, ale trzeba uzbroić się w cierpliwość - NIK ustaliła, że w najlepszym przypadku opóźnienie postępowania odwoławczego wynosiło 34 dni, w najgorszym - 730.

W Kłodnicy więcej soli niż w Bałtyku

- Kłodnica to jedna z najpiękniejszych, najciekawszych i najdzikszych rzek Śląska. Mimo tego niewiele o niej wiadomo, nie doczekała się dobrego opracowania, nie wszyscy nawet wiedzą, gdzie są jej źródła. W wielu miejscach została przykryta betonem, a jej brzeg został uregulowany - mówi nam Mirosław Klimkiewicz, strażnik rzek WWF.

W Programie Ochrony Środowiska dla Gliwic na latach 2021-2024 napisano wprost: Kłodnicę zanieczyszczają miejskie ścieki, a katowicki WIOŚ ocenił w 2018 stan wód w Kłodnicy jako zły.

Do Kłodnicy trafiają też wody z odprowadzane przez Spółkę Restrukturyzacji Kopalń S.A. z terenu zlikwidowanej kopalni "Gliwice". O pomarańczowych ściekach pisał portal 24gliwice.pl

13 września dr Marta Jermaczek-Sitak na swoim profilu na FB opublikowała zdjęcia urządzenia, którym zmierzono przewodność roztworów elektrolitów w Kłodnicy, rzeki płynącej równolegle do Kanału Gliwickiego. 

Jermaczek-Sitak napisała: "Zdjęcia pochodzą z rzeki Kłodnicy, dopływu Odry płynącego przez przemysłowe tereny Górnego Śląska. Te rury to odpływy z kopalni węgla. Wartość, którą widzicie na urządzeniu, to 10 mS/cm. Czyli ponad 10000 uS/cm (mikroSiemensów na centymetr). Niektóre konduktometry nawet by tego nie zmierzyły, bo mają skalę do 9999. Co to oznacza? Że w wodzie rozpuszczone jest dużo soli. Bardzo dużo, więcej niż w morzu. W wodzie z rzeki, nie bezpośrednio z rury".

- Przed wojną nad Kłodnicą były kąpieliska. Ludzie uczyli się tu pływać. Po wojnie Kłodnica stała się jednym wielkim rynsztokiem. Do rzeki wpadają zrzuty solankowe z kopalń. Wielu z nas ma wątpliwości, czy są odpowiednio filtrowane - dodaje Klimkiewicz.

13 września wysłaliśmy do Wód Polskich w Gliwicach zapytanie o wykaz firm, które posiadają pozwolenie na zrzuty ścieków do Kłodnicy.  Do dziś go nie dostaliśmy.  

W ostatniej informacji Hofman z Wód Polskich w Gliwicach odpisała, że zakres informacji, o które prosimy, jest obszerny, a "właściwy wydział opracowuje dane". 

-  Kłodnica wydaje się czystsza niż kiedyś, ale nie wszystko jest z nią w porządku. Widziałem tam ryby, które podpływają do powierzchni w poszukiwaniu tlenu. Duszą się - mówi Pardyla.

Zapytany, czy w pobliżu jest jakaś rzeka, w której mógłby się wykąpać, milczy dłuższą chwilę. W końcu odpowiada:

- Nie.

Napisz do autora: dominik.szczepanski@agora.pl

Więcej o: