- Sytuacja wygląda niewesoło. Faktycznie mamy problem z połączeniami autobusowymi. Do Radomia, którego nie ma na tej mapie, za chwilę dołączy Wałcz. To nie są dobre sygnały - mówiła w Zielonym Poranku Gazeta.pl Paulina Matysiak. Jak podkreślała, "dwa kursy dziennie nie załatwiają problemu wykluczenia komunikacyjnego". - To nie jest kwestia tylko kosztów, to też kwestia myślenia o tej usłudze. Politycy mówią, że ludzie jeżdżą samochodami. Ale nie każdy ma przecież samochód - zwracała uwagę. - Znam przykład, że ktoś nie mógł wybrać wymarzonej szkoły, bo nie było połączenia, a rodzice tej osoby nie byli w stanie dowozić dziecka każdego dnia - relacjonowała.
Organizatorka akcji "Zbiorkomem przez Polskę" opowiadała, jak wygląda wykluczenie komunikacyjne w praktyce. - Nasze przejazdy pokazują, że jest dużo problemów. Według pasażerów, z którymi rozmawialiśmy, kiedyś było lepiej, było więcej połączeń, więcej połączeń bezpośrednich. Jedna z pasażerek z Piły mówiła, że dla niej trudno odnaleźć się w obecnej siatce połączeń. W te wakacje okazało się, że w Polsce pasażerowie chcą podróżować koleją, ale opóźnienia nie zachęcały, by taki środek transportu wybierać - mówiła. - W wielu miejscach jest tak, że jeśli dojedziemy do jakiejś miejscowości, to nie jest oczywiste, że wieczorem będzie kurs powrotny - dodawała.
Podkreślała przy tym, że są w Polsce miejsca, w których "transport dobrze funkcjonuje" i mogą to być wzory dla innych samorządów. - Dobrze działa na przykład łódzka kolej, która jest liderem - mówiła.
Emisje w Polsce w zeszłym roku w porównaniu ze stanem z początku transformacji (1990 r.) spadły we wszystkich branżach poza jedną: transportem. Takie wnioski wynikają z analizy unijnej bazy EDGAR (cytujemy za portalem 300gospodarka.pl). Można to argumentować dynamicznym rozwojem gospodarczym, ale w ostatnich dekadach, wraz z rosnącą dostępnością samochodów prywatnych, zwijaliśmy transport publiczny. I te cięcia były czasem drastyczne, jak 3 kwietnia 2000 roku, kiedy z dnia na dzień przestały kursować pociągi na ponad 1000 km linii kolejowych. Karol Tramer, autor książki "Ostre cięcie" i redaktor naczelny "Z Biegiem Szyn", szacował te cięcia na 25 proc.
Mapę kolejowych wycinek - "potwora" - jak określał ją jej autor, pokazywaliśmy niedawno na Gazeta.pl. "To, co najbardziej boli, to że dostęp do kolei po 1989 roku straciło około 50 miast liczących po przynajmniej 10 tys. mieszkańców" - mówił nam Paweł Rydzyński ze Stowarzyszenia Ekonomiki Transportu.
Mapa zlikwidowanych od 1989 r. kolejowych połączeń pasażerskich w Polsce. Źródło: Stowarzyszenie Ekonomiki Transportu
Obok kolejowych są też bardzo smutne mapy autobusowe. Ten problem bada od kilkunastu lat dr Ariel Ciechański z Instytutu Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania Polskiej Akademii Nauk. Zaznacza na niej upadłe firmy transportowe - PKSy. I ta mapa tak naprawdę za chwilę już nie będzie aktualna, bo niedawno upadł PKS Radom, zniknie zaraz też PKS Wałcz.
Zamykane przedsiębiorstwa autobusowe. Źródło: dr Ariel Ciechański, PAN
Od 2014 do końca 2021 roku długość linii regularnej komunikacji autobusowej spadła o 389,7 tys. km. O ponad połowę, bo osiem lat temu takich linii było 788,6 tys. km, a ubiegły rok skończyliśmy ze stanem 398,9 tys. km. To oficjalne dane GUS. W tym samym czasie linii kolejowych co do zasady przybywało, ale nie był to porażający wzrost. Między 2014 a 2020 o 182 km, co przy 19,4 tys. km ogółem nie wygląda bardzo imponująco. Do tej na koniec minionego roku znów było ich mniej - 19,3 tys. km.
To dane, ale jak to wygląda w praktyce? Jak podróżuje się po Polsce bez samochodu? W których regionach wykluczenie transportowe widać bardzo mocno i jakie niesie ono za sobą skutki? O tym w Zielonym Poranku Gazeta.pl rozmawiamy z Pauliną Matysiak, posłanką Razem, organizatorką akcji "Zbiorkomem przez Polskę".