Dramat Doliny Zielawy. W jedynym miejscu na świecie, gdzie uprawia się malinę moroszkę, ma powstać gigantyczna ferma

Jedyne na świecie (sic!) miejsce, gdzie uprawia się malinę moroszkę - nazywaną matką wszystkich malin - może za chwilę sąsiadować z wielką fermą drobiu. - O inwestycji dowiedzieliśmy się w ostatniej chwili. Czujemy, że próbowano ją przed nami ukryć. Jeśli ta ferma powstanie, rozłoży cały region na łopatki - mówią mieszkańcy Doliny Zielawy.
  • 8,4 mln brojlerów rocznie ma być hodowanych w fermie drobiu we wsi Żeszczynka w gminie Sosnówka w województwie lubelskim
  • To może być jedna z największych ferm drobiu w Polsce. Wartość inwestycji szacuje się na ponad 60 mln zł. Fermę sfinansuje Wipasz, potentat na rynku pasz i drobiu
  • Inwestycja ma powstać w Dolinie Zielawy słynącej z ekologicznej uprawy ziół, owoców i warzyw. Wśród nich jest malina moroszka, której nie uprawia się nigdzie indziej na świecie
  • Mieszkańcy mają pretensje do wójta, że o inwestycji dowiedzieli się w ostatniej chwili
  • To nasze kolejne #ekośledztwo. Pozostałe znajdziesz tutaj >>

Jak powieje z zachodu, to od norek. Jak ze wschodu - od kurczaków.

- Chociaż kurczaki to będę miała cały czas, bo jestem w promieniu pięciu kilometrów. Smród non-stop - mówi Gazeta.pl mieszkanka gminy Wisznice Elżbieta Sokołowska.

Ferma norek działa w okolicy od lat. Ferma kurczaków może powstać we wsi Żeszczynka, 2,5 km od domu Sokołowskiej, praktycznie na granicy gmin Wisznice i Sosnówka w województwie lubelskim.

Sokołowska i inni dowiedzieli się o planowanej inwestycji pod koniec października. Wyszło wtedy na jaw, że wójt gminy Sosnówka trzy tygodnie wcześniej otrzymał przygotowany przez inwestora raport o oddziaływaniu na środowisko. Miał miesiąc, żeby przesłać go dalej do zaopiniowania do kolejnych instytucji. Zrobił to jednak w kilkadziesiąt godzin, mimo że dokument pełen specjalistycznych danych liczył 325 stron.

- Biorąc kredyt na dom nie spodziewałam się, że pewnego dnia po sąsiedzku stanie 16 kurników. Wartość mojej nieruchomości spadnie, ale obawiam się, że i tak jej nie sprzedam. Kto to kupi? W takim smrodzie? - zastanawia się Sokołowska.

Nie rozumie, jak to możliwe w Dolinie Zielawy. To stowarzyszenie pięciu gmin, które mają wspólną strategię rozwoju. Region słynie z ekologicznej produkcji ziół, owoców, warzyw, a także z agroleśnictwa. Wielu producentów leków robi zakupy zielarskie właśnie tutaj.

- Często mamy w umowach zastrzeżenie, że rośliny, które sprzedajemy, nie mogą pochodzić z terenów leżących 20 km od fermy - mówi Barbara Baj-Wójtowicz. 

Europejskie Forum Rolnictwa uznało jej rodzinną firmę ECO - FARM Sosnówka sp. z o.o. za najbardziej innowacyjne przedsiębiorstwo na wsi w Polsce, a nagrodę przyznała Komisja Europejska. Zajmują się tam gatunkami, które wprowadziliśmy do uprawy jako pierwsi na świecie, np. malinę moroszkę. - Te gatunki służą do produkcji leków i żywności funkcjonalnej stosowanej w profilaktyce chorób cywilizacyjnych - opowiada Baj-Wójtowicz, która oprócz prowadzenia firmy i gospodarstwa rolnego wykłada na Uniwersytecie w Oxfordzie. 

Malina moroszkaMalina moroszka fot. Lubelskie Zioła

Malina moroszka, nazywana matką wszystkich malin, przywędrowała do Polski wraz z lodowcem i jest tu zagrożona wyginięciem. Nigdzie indziej na świecie się jej nie uprawia, a po sadzonki małżeństwo Wójtowiczów pojechało do Finlandii. Oprócz tego uprawiają też wykorzystywaną do produkcji leków na COVID miodunkę, czy przytacznik leśny, służący do produkcji preparatów stosowanych w terapii nowotworów prostaty. 

Do Doliny Zielawy przybywa się też po wiedzę.

Cios w ekologiczne rolnictwo

Co roku do gospodarstwa Barbary Baj-Wójtowicz przyjeżdżają studenci z polskich i zagranicznych uczelni, rolnicy i doradcy rolni, a także szukający innowacji brokerzy, aby nauczyć się, jak prowadzić produkcję neutralną klimatycznie. To ok. 1000 osób rocznie. 

Na realizację projektu badawczo-wdrożeniowego zakładającego wprowadzenie do uprawy nowych ziół oraz opracowanie z nich produktów o działaniu prozdrowotnym jej gospodarstwo wydało 800 tysięcy zł. - Rozpoczynając działalność, opierałam się na strategii rozwoju gminy. W każdej kolejnej edycji tego dokumentu podkreślano, że nasz region stawia na ekologiczne uprawy. To nasza marka - mówi Baj-Wójtowicz.

Takich gospodarstw jest więcej - mieszkańcy Doliny Zielawy mówią, że to właśnie na ekologicznych uprawach oparli swoją przyszłość.

Choć łatwo nie było.

W ramach projektu, o którym opowiada Baj-Wójtowicz, opracowali metody ograniczenia erozji wietrznej gleby, poprawy jej zasobności w próchnicę i węgiel, metody zatrzymania w niej wody i ograniczenia skutków suszy. - Wykonaliśmy tytaniczną pracę, żeby stworzyć model produkcji jednocześnie efektywnej ekologicznie i ekonomicznie. W Dolinie Zielawy nie konkurujemy ceną, tylko jakością. Naszą wizytówką są innowacje technologiczne, nowe metody zarządzania produkcją zeroemisyjną oraz unikalne produkty o działaniu prozdrowotnym. Czy to wszystko pójdzie na marne? - zastanawia się Baj-Wójtowicz.

Szacuje, że okoliczni rolnicy zatrudniają ok. 1000 osób rocznie. - Ekologiczna produkcja albo zniknie, bo straci certyfikaty, albo będziemy musieli sprzedawać produkty po zaniżonych cenach. Ferma rozłoży region na łopatki. Nie przyniesie nowoczesnych rozwiązań, bo one już tu są. A my jako mieszkańcy nic z tego nie będziemy mieli — uważa Wójtowicz. 

Prawo klasyfikuje fermy przemysłowe jako specjalną produkcję rolną, dział rolnictwa zwolniony od podatku od nieruchomości, czyli od jednej z najważniejszych opłat dla budżetów gmin. Właściciel fermy nie wpłaci również do gminy CIT-u, bo jego siedziba znajduje się poza gminą. Marcin Trębicki prowadzi gospodarstwo ekologiczne Sadmar 1200 metrów od granicy działki, na której ma stanąć ferma. 

- Produkujemy borówkę z certyfikatem ekologicznym. A także jabłka i pestki dyni. Niedawno się tu przeprowadziłem i postawiłem dom, ale jeśli ta ferma powstanie, to się wyprowadzę. Nie będę narażał zdrowia swojego i rodziny - mówi Trębicki.

Gospodarstwo ekologiczne Sadmar. 1200 metrów dalej ma powstać fermaGospodarstwo ekologiczne Sadmar. 1200 metrów dalej ma powstać ferma fot. Sadmar - Gospodarstwo Sadownicze

Na spotkaniach z mieszkańcami wójt gminy Sosnówka Marcin Babkiewicz przyznał wprost, że właścicielem fermy ma zostać Wipasz, potentat na rynku pasz i drobiu. Kurników ma być 16, każdy o powierzchni ok. 3000 m2. W jednym, trwającym kilkadziesiąt dni cyklu, w kurnikach przebywać będzie ok. 1,2 mln brojlerów. Cykli w roku będzie siedem, a kurczaków w sumie prawie 8,4 mln.

- To będzie jedna z największych ferm w Polsce, a jej oddziaływanie a mieszkańców i środowisko trudno nawet ocenić - mówi Bartosz Zając z Otwartych Klatek i Koalicji Społecznej Stop Fermom Przemysłowym. 

Jego stowarzyszenie chce się włączyć do postępowania administracyjnego i zapewnia mieszkańcom Doliny Zielawy wsparcie prawne.

Zając wylicza zagrożenia płynące z życia w sąsiedztwie fermy. - Ptasia grypa. Transporty gigantycznych ilości paszy, transporty piskląt, transporty brojlerów do ubojni, hałas, rozjeżdżanie dróg gminnych. Problemy zdrowotne mieszkańców, które, jak wynika z badań, dotykają ludzi żyjących w odlegości przynajmniej pięciu kilometrów od fermy. Pyły organiczne roznoszone po całej okolicy. Ryzyko powstawania nowych wirusów.

- W promieniu kilometra od fermy mieszkają osoby niepełnosprawne, szczególnie narażone na problemy zdrowotne. W raporcie inwestora nie ma o tym wzmianki. Czy ktoś oszacował koszty leczenia ludzi żyjących w okolicach ferm przemysłowych? - pyta Baj-Wójtowicz.

W raporcie środowiskowym inwestora fermy w Sosnówce czytamy, że szkodliwe oddziaływanie zamknie się w granicach działki.

Smród płynący przez dziury w prawie 

Polskie prawo mówi, że w razie konfliktu z inwestorem, stronami w sprawie są osoby mieszkające 100 metrów od fermy. - Przepisy są wykastrowane do granic możliwości przez lobby związane z fermami - mówi Zając.

W przyszłym roku uchwalona być może zostanie ustawa odległościowa - projekt wskazuje, że wtedy największe fermy będą musiały być budowane przynajmniej 500 metrów od najbliższych zabudowań ludzkich. Nad ustawą odorową parlamentarzyści pracują bez skutku od kilkudziesięciu lat.

Ferma brojlerówFerma brojlerów fot. Andrzej Skowron/Otwarte Klatki


Obserwacje przeprowadzone przez inwestora na działce, na której ma zostać wybudowana ferma, wykazały, że w pobliżu żyją 24 gatunki ściśle chronionych ptaków. - Ale w raporcie przygotowanym na zlecenie inwestora zapisano, że skoro w pobliżu są tereny leśne, to ferma w żaden sposób na nie nie wpłynie. Co do flory - inwestor zapisał, że rosną tam gatunki pospolite, więc planowana wycinka lasu nie wymaga działań kompensacyjnych. Jest to przejaw ignorancji autora raportu, bo wycinka w przypadku takiej inwestycji zawsze wymaga działań kompensacyjnych. Raport jest sporządzony nierzetelnie, nie sprawdzono, czy nie ma tam chronionych mchów i porostów lub innych zagrożonych gatunków roślin - mówi Baj-Wójtowicz.

Jak to w ogóle możliwe, że na styku gmin słynących z ekologicznych upraw ma powstać jedna z największych ferm w Polsce?

- Niedawno w Międzyrzecu Podlaskim zbudowano ogromną ubojnię. Od tego czasu docierają do nas informacje, że rolnicy są namawiani do budowy ferm na ich ziemiach. W ubiegłym roku niewiele brakowało, a ferma powstałaby w Rossoszu. Ale tam opór mieszkańców był ogromny i firma odpuściła - opowiada Zając.

Ferma brojlerówFerma brojlerów fot. Andrzej Skowron/Otwarte Klatki

Gmina Rossosz również wchodzi w skład Doliny Zielawy. Ferma w końcu tam nie powstała, ale z myślą o jej budowie inwestor - Wipasz - miał wyciąć nielegalnie 16 hektarów lasu.

W Sosnówce ferma ma powstać na działce Andrzeja Słomki. Na spotkaniu z mieszkańcami powiedział, że Wipasz odkupi od niego ziemię w chwili, gdy uzyska wszystkie pozwolenia na budowę fermy.

- Wie pan, jaki to jest smród? - pytali Słomkę mieszkańcy Sosnówki.

- Nie wiem - odpowiedział.

Słomka mieszka w oddalonym 70 km od Żeszczynki Kocku. 

Gmina Sosnówka promuje się czystym powietrzem. Cała Dolina Zielawy zbudowała swoją markę na ekologii, czystym, ekologicznym, nieintensywnym rolnictwie.

- W rozmowie ze mną Wipasz zobowiązał się do konsultacji społecznych. Ja w ogóle się w tym temacie nie zajmuję i nie wiem, co się dzieje - mówił Słomka.

Pretensje do wójta. ''Dlaczego nam nie powiedział?''

Mieszkańcy wsi sąsiadujących z działką, na której ma powstać inwestycja, dowiedzieli się o tych planach w ostatnim tygodniu października. Radni gminy Sosnówka twierdzą, że i oni wcześniej o niczym nie wiedzieli.

Natomiast dokumenty świadczące o planowanej inwestycji pochodzą z maja - to wtedy pierwsze wnioski do gminy zaczął składać Słomka.

Kiedy w gminie po raz pierwszy pojawił się Wipasz?

- Dwa, trzy miesiące temu - przyznał pod koniec października na spotkaniu z mieszkańcami wójt Sosnówki Marcin Babkiewicz.

2 października Babkiewicz otrzymał liczący 325 stron raport środowiskowy dotyczący inwestycji. 5 października wysłał go do zaopiniowania do innych instytucji. - Dlaczego tak szybko? Miał pan na to miesiąc, dlaczego nie kupił nam pan czasu, ani nie zwołał spotkania, żeby nam o tym powiedzieć? - pytali go mieszkańcy gminy.

- Przychodzą do mnie różni ludzie z różnymi pomysłami. Kurniki przewijają się od początku kadencji przynajmniej raz-dwa razy do roku. Namacalnym dowodem, że ktoś chce coś zrobić, jest złożony wniosek. Kiedy złożył wniosek, to w miarę szybko starałem się to puścić dalej, żeby ludzie się dowiedzieli i żeby wszyscy mogli działać - mówi Babkiewicz w rozmowie z Gazeta.pl.

Dlaczego mieszkańcy nie byli świadomi niczego aż do ostatnich dni października?

- Zostało to ogłoszone w BIP-ie i na tablicy ogłoszeń. Nie wiem dlaczego mieszkańcy nie byli tego świadomi. Może komunikacja nie zagrała tutaj najlepiej - mówi Babkiewicz.

Wójt powtarza, że wniosek o pozwolenie na budowę kurników zaopiniuje negatywnie i że "zawsze jest za ludźmi". Ale jego decyzja może zostać zaskarżona przed Samorządowe Kolegium Odwoławcze. - Zbieramy teraz merytoryczne argumenty. Pomagamy w tym wójtowi, żeby mógł obronić wydaną decyzję. Jednak nasze zaufanie do niego jest ograniczone - mówi Baj-Wójtowicz.

- Wójt mówi, że jest za nami, ale do tej chwili niczego nie zrobił, dopiero zaczyna z nami współpracować. Zarządził konsultacje społeczne, ale gdzie był trzy tygodnie wcześniej? - pyta Trębicki.

- Gdzie byli wszyscy urzędnicy gminy? Przecież przychodzili przedstawiciele firmy Wipasz, ale nikt nam nie powiedział - ludzie, uważajcie, chcą postawić fermę na naszym terytorium - mówi Trębicki.

Babkiewicz rozpisał konsultacje społeczne i daje sobie czas na decyzję przynajmniej do końca roku. Powołał też biegłego, który sprawdzi raport pod kątem merytorycznym. Zdaniem mieszkańców - jest w nim mnóstwo błędów i uproszczeń. 

Wójt wylicza swoje obawy: - Gazy - w raporcie napisano, że zatrzymają się w granicach działki. Obszar oddziaływania to zaledwie sto metrów. Uważam, że tak duża inwestycja powinna zostać oceniona indywidualnie, bo obszar oddziaływania może być większy. Woda - w raporcie pominięto część studni głębinowych. Ta inwestycja leży na granicy dwóch gmin, a większość wododziału leży w gminie Wisznice. Moim zdaniem tam również powinni móc ją więc zaopiniować.

Protest przeciwko budowie fermy w gminie SosnówkaProtest przeciwko budowie fermy w gminie Sosnówka fot. Zuzia Jarosz

Mieszkańcy Sosnówki obawiają się, że inwestycja pozbawi całe sąsiedztwo wody.

- Mamy niedobory, tu jest bardzo sucho, a ferma ma pobierać trzy razy więcej wody niż my - mówią mieszkańcy Sosnówki. 

W poprzednim tygodniu po raz pierwszy skonfrontowali się z przedstawicielami firmy Wipasz. Ci próbowali uspokajać, że ferma nie będzie negatywnie oddziaływać na okolicę. Dane, które podawali, różnią się jednak od zawartych w raporcie. Przedstawiciele Wipaszu powiedzieli, że studnie wodę będą pobierać z głębokości ponad 70, a nie, jak zapisano w raporcie, ok. 52. Różni się również liczba zatrudnionych w przyszłej fermie osób - w raporcie wpisano 12, natomiast przedstawiciele Wipaszu mówili o 30.

Ferma drobiuFerma drobiu fot. Andrzej Skowron/Otwarte Klatki

- Dlaczego nikt nie zweryfikował tego raportu? Dlaczego to my, mieszkańcy, siedzimy nad lekturą, która jest dla nas obca i czytamy o ilości azotu w powietrzu wypychanym przez wentylatory i obliczamy powierzchnię, na którą ten azot będzie spadał? Dlaczego nikt nas nie chroni? To nieprawdopodobny brak państwa, które zamiast o nas dba o dużego inwestora, a sprawy załatwia za naszymi plecami - mówi Sokołowska, mieszkanka Wisznic.

Poseł Stefaniuk szuka innego miejsca w powiecie

Spotkanie transmitowała TVP Lublin. Na zakończenie programu puszczono nagranie, w którym poseł PiS Dariusz Stefaniuk mówi, że o sprawie rozmawia z wójtem, a także z senatorem PiS Grzegorzem Biereckim i firmą Wipasz. - Dziś prawo jest po stronie tych, którzy budują. Wójt powiedział, że wyda negatywną opinię, ale to może być w sądach rozstrzygane i nie znaczy, że inwestycja cała będzie zablokowana - powiedział Stefaniuk.

Dodał, że rozmawia z firmą Wipasz i widzi "wielką, bym powiedział, elastyczność z ich strony". - 67 mln złotych Wipasz chciał zainwestować w te kurniki Sosnówce. Jednakże z informacji, które są mi przekazane, jeżeli te protesty są i jeżeli ta lokalna społeczność nie jest zainteresowana inwestycją, Wipasz jest w stanie ustąpić.

Przekazał również, że rozmawia z wicestarostą powiatu bielskiego Januszem Skolimowskim o miejscach, w których w przyszłości mogłyby powstać kurniki i chlewnie. 

Jest jeszcze coś: Renata Stefaniuk, żona Dariusza Stefaniuka od kilku miesięcy pracuje w Urzędzie Gminy Sosnówka jako naczelnik do spraw organizacyjnych, społecznych i kadr.

- Wcześniej pracowała w kilku radach nadzorczych spółek Skarbu Państwa, ma MBA z niezłej uczelni, deklaruje, że zna angielski i niemiecki. Co się takiego stało, że wylądowała w naszej małej gminie? Stało się to akurat w chwili, gdy chcą wybudować nam tutaj kurniki za kilkadziesiąt milionów złotych - zastanawiają się mieszkańcy gminy Sosnówka.

Więcej o: