Poznaj zrówieńkę turnicką, nowo odkrytego w Polsce owada. Wrażliwy mieszkaniec kryje niezwykłą historię

- Bzzz! Klik, klik, klikkkkkkk - tak wita się z nami zrówieńka turnicka, nowo odkryty w Polsce gatunek owada. Żyje m.in. na ciepłych łąkach Rumunii i Węgier. A teraz, dzięki odkryciu polskich naukowców, wiemy też, że można ją spotkać w kilku miejscach Podkarpacia. Zrówieńka wymaga bardzo konkretnych warunków i pokazuje, jak niezwykłe jest miejsce, od którego wzięła się jej nazwa.
Zobacz wideo Dlaczego Turnicki Park Narodowy nie istnieje?

Przyroda w Polsce może wydawać się dobrze zbadana - ludzie żyją z nią, oglądają, zmieniają i badają od setek, tysięcy lat. A jednak wciąż przynosi ona nam niespodzianki i wciąż wiele czeka na odkrycie. Czekała na nie właśnie zrówieńka turnicka, owad z rodziny pasikonikowatych. 

To gatunek, który występuje na lasostepie, czyli strefie między stepami na południu a lasami liściastymi na północy. Dotychczas znany był w Rumunii, Ukrainie, Węgrzech i Słowacji - ale nie w Polsce. Dwaj badacze, Szymon Czyżewski oraz Piotr Guzik, odnaleźli go jednak na łąkach Podkarpacia, na Pogórzu Przemyskim.

To niezwykłe nie tylko dlatego, że mamy w Polsce nowy gatunek. Po raz pierwszy w ogóle odkryto siedliska tego owada poza strefą lasostepu. To może wskazywać na pierwotny charakter łąk i muraw Pogórza Przemyskiego i niezwykłą historię, która pozwoliła mu przetrwać w tej części świata. Ale zanim o tym - posłuchaj zrówieńki na nagraniu wykonanym przez badaczy:

 

Równowaga w przyrodzie

O owada zapytaliśmy jednego z jego odkrywców. Jak opisał Szymon Czyżewski, zrówieńka turnicka na Pogórzu Przemyskim zasiedla suche łąki i murawy, zarówno dobrze wykształcone, jak i takie, które pojawiają się na terenach porolnych. Polskie populacje odkryto na obszarach całkowicie otwartych, ale gatunek może żyć także w miejscach z rzadko rosnącymi drzewami.

Wciąż nie jest to jednak lasostep. A "biorąc pod uwagę, że zrówieńka turnicka to gatunek nielotny i przez to bardzo niemobilny, trudno sobie wyobrazić, aby zasiedliła ona tereny Pogórza Przemyskiego niedawno" - pisze Czyżewski. Zwraca też uwagę, że zrówieńka turnicka jest "zwierzęciem bardzo delikatnym", bo potrzebuje konkretnych warunków.

Nie jest dobrze przystosowana do życia na obszarach intensywnie użytkowanych, gdzie prowadzony jest intensywny wypas lub częste koszenie. Z drugiej strony pewien poziom koszenia jest dla niej niezbędny, bo bez tego jej siedlisko zanika, a zarastanie łąk lasem oznacza koniec dla żyjących na nich populacji tego owada. Konieczna jest więc delikatna równowaga. "Można sobie zadać pytanie: skąd w ogóle wzięło się takie nieprzystosowane stworzenie? Otóż odpowiedzią na to wydaje się historia wpływu człowieka na przyrodę" - pisze badacz.

Czyżewski zwraca uwagę, że "wbrew powszechnemu przekonaniu, dane kopalne pokazują, że przed ingerencją człowieka na terenie Europy umiarkowanej dominowały siedliska półotwarte". 

"Przed, w trakcie i pod koniec ostatniego zlodowacenia Europa zapełniona była dużymi roślinożernymi ssakami od słoni, przez bawoły, tarpany i tury, po znane nam do dzisiaj żubry i jelenie. Zwierzęta te miały ogromny wpływ na siedlisko, w którym żyły. Konsumując roślinność, ograniczały rozwój drzew, co powodowało, że ogromne obszary, a może większość terenów Europy miały charakter półotwartej i otwartych lasów parkowych, przypominających sawannę. To były warunki, w których nasza zrówieńka, oraz ogromna większość znanej nam dzisiaj różnorodności gatunków, ewoluowała. Nic więc dziwnego, że przystosowała się ona perfekcyjnie do takiego siedliska, które podlega ciągłej, jednak nie nadmiernej, presji dużych roślinożerców"

- pisze badacz. Jednak z czasem człowiek wytępił ogromną większość dużych roślinożerców. Część gatunków wybito stosunkowo niedawno, a na innych kontynentach ten proceder trwa. W naturze wyginął także żubr, którego jednak udało się ostatecznie uratować.

Czyżewski podkreśla, że "los zrówieńki turnickiej na Pogórzu Przemyskim wplątany jest w tą skomplikowaną historię człowieka i przyrody". Gdy człowiek wytępił dzikie gatunki roślinożerców, zaczął wprowadzać ich udomowione "zamienniki" - krowy, konie, owce i kozy. I one, na tej samej zasadzie co ich naturalni poprzednicy, odtwarzały i zachowywały półotwarte siedliska. Czyżewski pisze: 

"Chociaż wiele gatunków roślin i zwierząt radzi sobie dobrze z intensywnym wypasem, to jednak nie zrówieńki. Możliwe więc, że wraz z coraz intensywniejszym użytkowaniem zachowały się tylko na obszarach, gdzie istniały siedliska otwarte, a więc wypasane lub koszone jednak nie zbyt intensywnie. Może z jakiegoś powodu takie właśnie refugia znalazły się na Pogórzu Przemyskim i pozwoliły jej przetrwać? Ekstensywnie wypasane lasy parkowe, bardziej przypominające łąki z rzadko rosnącymi starymi drzewami, zachowały się na Pogórzu jeszcze do początków XX wieku".

Jak chronić zrówieńkę?

Mały owad nie należy do gatunków jako tako zagrożonych wyginięciem, jednak w niektórych krajach jest wrażliwy, a także prawnie chroniony. Jego przeżycie w Polsce zależy od delikatnej równowagi w przyrodzie, bo i zarastanie łąk lasem, i ich zbyt intensywne eksploatowanie oznaczałoby dla niego wyrok.

Badacze szacują populację wykrytą w Polsce na 3000–15000 dorosłych osobników. Jak zwracają uwagę w publikacji, tylko jedno z odkrytych stanowisk (rezerwat Kopystańka) znajduje się na terenie prawnie chronionym. Dwa (w Makowej oraz Rybotyczach) są w otulinie planowanego Turnickiego Parku Narodowego. To park, o którym mówi się od dziesięcioleci, ale dotąd nie udało się go stworzyć - o czym pisaliśmy w tym roku w reportażu "Niewidzialny Park Narodowy". Część mieszkańców i ekolodzy z całej Polski starają się, by tereny wyjątkowe nie tylko przyrodniczo, ale i historycznie, zostały objęte ochroną.

Od niego wzięła się też proponowana przez badaczy nazwa owada. Jak piszą, "aby okazać poparcie dla planowanego Turnickiego Parku Narodowego, uhonorować pracę niezliczonych miłośników przyrody na rzecz jego utworzenia, a także podkreślić wyjątkowy charakter przyrodniczy tego obszaru", proponują, aby polska nazwa I. modesta brzmiała: zrówieńka turnicka.

Czyżewski stwierdził, że to odkrycie podkreśla "ogromną, a często niedocenianą, wartość przyrodniczą terenów otwartych i półotwartych, które są równie cenne i prawdopodobnie równie naturalne, jak stare lasy". Chociaż trudno dojść dokładnie, jaka była historia pojawienia się zrówieńki na Pogórzu Przemyskim - czy to relikt dawnego krajobrazu, czy może dotarła tam później z pasterzami z południa - to "obecność jej siedlisk na tym terenie jest równie naturalna i cenna jak obecność karpackich starodrzewów".

Dlatego zdaniem naukowca naszym obowiązkiem jest ochrona łąk i muraw na Pogórzu, które są domem  zrówieńki turnickiej oraz wielu innych rzadkich gatunków zwierząt i roślin. Jednak ponieważ dawno temu wytępiliśmy dużych roślinożerców, którzy utrzymywali te łąki w ich naturalnym stanie, teraz potrzebne są nasze działania.

Jedną z możliwości jest wykaszanie łąk w taki sposób, który zachowuje ich charakter i uniemożliwi zalesianie, ale nie jest na tyle intensywny, by zaszkodzić żyjącym tam gatunkom. W tym wypadku zalesianie jest "fatalne w skutkach" dla bioróżnorodności. Jak podkreśla naukowiec, miejsca, gdzie współistnieją drzewa, łąki i murawy są domem ogromnej części owadów, motyli, ptaków i innych gatunków. Więc tak, jak wylesianie - czyli pozbywanie się lasu z jego naturalnego obszaru - jest niszczące dla przyrody, tak i pojawianie się go w "nienaturalnych" obszarach także ma swoje negatywne skutki.

W tej chwili potrzebna jest ochrona czynna. Jest jednak inna opcja, na którą zwraca uwagę Czyżewski - celowe przywracanie naturalnych procesów, tzw. rewilding. W tym wypadku polegałoby to na przywracaniu dużych roślinożerców, a wraz z nimi - naturalnej dynamiki ekosystemu. "Tak więc jeśli nie chcemy stracić tego ogromu bioróżnorodności i związanych z nim usług ekosystemowych takich jak zapylenie, powinniśmy chronić siedliska otwarte i półotwarte czy to poprzez ekstensywne użytkowanie, czy reintrodukcję dużych roślinożerców: krów, koni i żubrów" - podsumowuje badacz.

Więcej o: