Powiew lata w środku zimy "dezorientuje przyrodę". Wschodzą rośliny, pszczoły lecą na puste pola

Zima funduje nam pogodowy rollercoaster: śnieżyce i mrozy, niedługo później temperatura jak latem. A ujemne temperatury mogą wrócić. Zmienność pogody jest normalna, ale przez zmiany klimatu ekstremów jest i będzie więcej. Dla przyrody to wyzwanie i zagrożenie, a dla nas - potencjalne zagrożenie. Bo jeśli plony z pól czy sadów będą gorsze, więcej zapłacimy za jedzenie.
Zobacz wideo Czym się różni pogoda od klimatu? „Są jak nastrój kontra charakter"

W środku zimy mieliśmy kilka dni termicznego lata. Na przełomie grudnia i stycznia dobowa temperatura przekroczyła 15 stopni, padły rekordy dla stycznia - 19 stopni Celsjusza. Anomalia temperatury wynosiła kilkanaście stopni. A w dłuższej perspektywie mamy pogodowy rollercoaster. 

Pierwsza część grudnia upłynęła pod znakiem prawdziwej zimy ze śniegiem i mrozem. Później nadeszło ocieplenie i kilka wyjątkowo gorących dni. Pierwszy weekend stycznia ma - według prognoz - być mroźny w części Polski, ale później znów będzie cieplej.

Anomalie pogodowe zdarzają się zawsze i nawet zimą może dotrzeć do nas ciepłe powietrze. Ale - jak mówił w rozmowie z Gazeta.pl Grzegorz Walijewski z IMGW - "widać wyraźnie, że te wyższe wartości temperatury są coraz częściej odnotowywane. Klimatolodzy mówią wprost: sytuacje z ekstremalnym ciepłem zimą czy upałami latem będą się pojawiały systematycznie". 

W dobie kryzysu energetycznego i drogiego opału można cieszyć się z ciepłych dni w środku zimy. Ale ma to też inne, niekoniecznie pozytywne konsekwencje. W sieci pojawił się zdjęcia kwitnących kwiatów, latających pszczół. Czy rzeczywiście styczniowy upał może obudzić przyrodę - i jakie ma to skutki?

- Cała przyroda jest przygotowana na to, że sygnał termiczny - inaczej wzrost temperatury - oznacza początek wiosny. Kiedy to zdarza się w środku zimy, to buduje dezorientację w środowisku - mówi w rozmowie z Gazeta.pl. prof. Bogdan Chojnicki, klimatolog z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. - Roślina musi "wiedzieć", kiedy rosnąć. Dwa ważne czynniki to światło i temperatura. Z każdym dniem, kiedy temperatura przekracza pewną wartość, roślina zbiera te informacje i odbiera sygnał wzrostu - wyjaśnia. Zbyt wczesne odebranie tego sygnału może być szkodliwe, a nawet zabójcze dla roślin.

Rozchwiany klimat, zdezorientowana przyroda

Według Chojnickiego pogoda w ostatnich tygodniach dała "książkowe przykłady" tego, jaki może być wpływ zmiany klimatu. 

- Wraz ze wzrostem temperatury trzeba oczekiwać - szczególnie w naszych szerokościach geograficznych - dużej dynamiki przemian atmosferycznych. Widzieliśmy to w Stanach Zjednoczonych, gdzie chłodne powietrze z północy starło się z wilgocią znad Atlantyku i spadła olbrzymia ilość śniegu. Ale niedługo później w tym samym miejscu było 11 stopni na plusie

- mówi i dodaje, że w grudniu mieliśmy w Polsce do czynienia z taką sytuacją w mniejszej skali. - Zderzenie mas powietrza, silny opad śniegu i mróz, po czym od południa wdarło się ciepłe powietrze. To książkowy przykład tego, jak atmosfera będzie wyglądać coraz częściej w dobie zmiany klimatu - opisuje. Klimatolog podkreśla jednocześnie, że choć zdarzają się epizody ataków zimy, średnia temperatura wzrasta, zimnych dni jest (średnio) mniej, śnieg utrzymuje się krócej. 

Dlaczego wysoka temperatura i ekstremalne zmiany temperatury mogą być groźne? Jak wyjaśnia naukowiec, ekosystemy, zwierzęta i roślinny funkcjonują od kilkunastu tysięcy lat w schemacie następujących po sobie pór roku. - I ta pora zimna jest w pewnym sensie "oczekiwana". Niektóre rośliny potrzebują niskiej temperatury, żeby zacząć wschodzić. A powyżej pewnej granicy temperatury rośliny zaczynają wegetację - mówi. W przypadku torfowców wystarczy, że jest więcej niż 0 stopni, a zboża rosną już powyżej mniej więcej 5 stopni Celsjusza.

- Więc gdy mamy 19 stopni, na polach musiała ruszyć wegetacja. I z każdym dniem, gdy temperatura utrzymuje się powyżej pewnej granicy, proces wegetacji trwa. Ale jesteśmy wciąż na początku najzimniejszych miesięcy i ponowne wtargnięcie zimnego powietrza jest prawdopodobne - mówi klimatolog. I właśnie na tym polega w dużej mierze zagrożenie dla roślin. Bo gdyby zima już nie wróciła, to mogłyby dalej rosnąć. Ale jest zupełnie możliwe, że w styczniu czy lutym znów pojawi się silny mróz. 

- Może być tak, że przez jakiś czas zrobi się ciepło, wzejdzie na przykład rzepak, a po tym przyjdą silne mrozy, do tego bez śniegu, który byłby izolatorem. I te rośliny nam wyginą. Rolnicy będą musieli to zaorać i zasiać rzepak w trybie wiosennym. Wzrost temperatury może spowodować - jeśli warunki ułożą się korzystnie - większe plony. Ale rośnie też ryzyko wtargnięcia mrozu i zniszczenia upraw. 

Chojnicki mówi, że w przypadku sadów jedno wtargnięcie ciepła niewiele jeszcze zmienia, ale jeśli to się powtórzy, rośliny mogą zakwitnąć. - A po tym może pojawić się epizod mrozu i sadownicy będą w opałach - mówi. 

Zmienność temperatury jest charakterystyczna dla sezonu zimowego w Polsce. - Takie sytuacje się zdarzają, rośliny są w pewnym stopniu dostosowane. Jeśli pąki ruszą i opadną, to roślina uformuje nowe. Ale to dla niej bardzo trudne, bo straci część swoich "zapasów" - mówi klimatolog. Jednak - podkreśla - wraz ze zmianą klimatu trzeba liczyć się z tym, że będzie zdarzać się to coraz częściej, co może długofalowo negatywnie wpływać na rośliny.

Rolnicy mogą z sezonu na sezon eksperymentować z innymi gatunkami, co zresztą już się dzieje - mniej jest ziemniaków, więcej kukurydzy. W dużo trudniejszej sytuacji jest gospodarka leśna, bo w jej przypadku perspektywa planowania to kilkadziesiąt, a nawet sto lat. Obecnie rosnące gatunki drzew mogą być zupełnie niedostosowane do tego, jaki klimat będzie panował w Polsce za 50 czy 80 lat. To samo tyczy się naturalnie występujących gatunków, które mogą w Polsce wymierać i być zastępowane takimi, które rosną w cieplejszym klimacie.

Czy lato w środku zimy przeszkadza zwierzętom?

Anomalie pogodowe mogą wpływać także na zwierzęta. Uaktywniły się np. pszczoły, które w czasie zimowej pogody byłby w ulach. Wiele mniejszych i większych zwierząt zmienia swoje nawyki zimą, niektóre zapadają w sen zimowy. Jaki dokładnie wpływ mają na nie takie anomalie pogodowe? To trudno stwierdzić, bo - jak mówi doktor Krzysztof Klimaszewski z SGGW - takie zjawiska są nowe, a ich skutki są jeszcze niezbadane. 

- Trudno jest wskazać jednoznacznie, czy to wpływa na zwierzęta, czy nie, czy taki wpływ jest dobry, czy zły - mówi i dodaje, że trzeba myśleć w kontekście całych gatunków, a nie pojedynczych osobników. Bo gdyby np. zauważono jednego wybudzonego z zimowego snu niedźwiedzia, to jeszcze za mało by stwierdzić, że ciepło zaburza tryb życia wszystkich niedźwiedzi. 

- Wszystkie organizmy na naszej planecie są przystosowane do panujących tu warunków. I do nowych anomalii także mogą się przystosować. Pewnie nie w ciągu jednej dekady czy kilku pokoleń, ale być może kiedyś to się stanie. Do tego czasu poszczególne gatunki muszą się z tym mierzyć, ale z jakimi skutkami - to trudno przewidywać - zauważa. 

Prof. Chojnicki podaje przykłady tego, jaki może być wpływ gwałtownych zmian na niektóre gatunki zwierząt:

- To może powodować zerwanie pewnych zależności. Na przykład ptaki przylatują na dany teren w okresie, w którym pojawiają się gąsienice jakiegoś owada - ich pożywienie. Ale jeśli przylecą w tym samym czasie, a wcześniej było ciepło, to te gąsienice są już latającymi motylami. I ptaki muszą szukać innego pożywienia lub ograniczyć lęgi. 

Inny przykład to pszczoły, które wyleciały z uli w Nowy Rok i poleciały na pola, które były praktycznie puste. - Pojedyncze kwiaty to bardzo niewiele z perspektywy pszczelej rodziny. Muszą więc wrócić do ula i jeść zapasy. Nie jest tak, że pszczela rodzina przez to zginie, ale wejdzie w okres wiosenny już osłabiona i poturbowana - wyjaśnia naukowiec. 

Pszczelarze mogą zacząć wykorzystywać odmiany lepiej dostosowane do cieplejszych warunków. Ale wtedy zagrożeniem może być podmuch chłodu. W trudniejszej sytuacji jest znów dzika przyroda. Dzikie gatunki pszczół będą musiały przesuwać się bardziej na północ. A na ich miejsce przyjdą nowe gatunki z południa. - Przed nami masa znaków zapytania, jak przyroda będzie funkcjonować. To potężne wyzwanie adaptacyjne. Rolnicy dobrze to rozumieją. Pojawiają się nowe chwasty, nowe szkodniki. Zmieniają uprawy - coraz więcej jest kukurydzy, której w połowie ubiegłego wieku u nas prawie nie było - dodaje Chojnicki.

Więcej o: