Ze skutkami katastrofy na Odrze, do której doszło latem 2022 roku, na odcinku kilkuset kilometrów w pięciu województwach, mierzą się nie tylko ekolodzy, ale także branża turystyczna. Wraz z początkiem wiosny zwykle ludzie zaczynali pojawiać się nad rzeką, ale nie w tym roku.
Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej portalu Gazeta.pl.
Jak przekazała reporterka Polsat News Dorota Wleklik, liczba klientów w nadodrzańskich miejscowościach spadła o około 40 proc., a turyści niechętnie wybierają się nad rzekę w przeciwieństwie do poprzednich lat. - Są wędkarze, łowią nawet spore okazy, jednak nie ma skorupiaków i to jest zła wiadomość. Ich obecność sygnalizuje, że woda jest czysta. Poza tym one same tę wodę oczyszczają. To może być taki sygnał, że nie wszystko w Odrze jest w porządku - przekazała.
- Wędkarze wędkują, ale kupują [zezwolenia - red.] na terenie całego okręgu, nie wybierają tylko Odry. (...) Jeśli chodzi o sytuację ekologiczną, boimy się, że będzie następna tura. Zobaczymy też, jaka będzie pogoda - przekazała dziennikarce dyrektorka biura zarządu Polskiego Związku Wędkarskiego w Gorzowie Wielkopolskim Agnieszka Cackowska.
Na przełomie lipca i sierpnia 2022 roku okazało się, że śmierć około 360 ton ryb była spowodowana toksycznym zakwitem glonów (tzw. złote algi). Czynnikiem, który umożliwił ich namnażanie, było prawdopodobnie wysokie zasolenie Odry. Jak oceniła w grudniu 2022 roku niemiecka ministerka środowiska, Steffi Lemke, "katastrofa może się powtórzyć, jak tylko zrobi się ciepło". Zdaniem Dirka Treichela, dyrektora Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry, tzw. złote algi nie znikną już z ekosystemu rzeki.