Co z wydobyciem w kopalni Turów? Jest informacja sądu

Wojewódzki Sąd Administracyjny zdecydował dziś o zawieszeniu postępowania sądowego ws. kopalni Turów. Powodem są względy formalno-prawne. To oznacza, że ostateczne postanowienie (ponownie) się opóźni. "Funkcjonowanie kompleksu Turów nie jest zagrożone" - napisała ministerka klimatu Anna Moskwa.
Zobacz wideo Co rząd opozycji miałby do powiedzenia górnikom?

Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie miał dziś wydać decyzję ws. kopalni Turów. Sprawa dotyczyła zgodności z prawem decyzji środowiskowej, na podstawie której kopalnia Turów uzyskała koncesję na wydobycie do 2044 roku.

Jednak około południa na stronie WSA pojawiła się informacja, że zawieszono postępowanie. Jak informują organizacje, które wniosły do sądu sprawę dot. decyzji środowiskowej, pojawiły się "nowe okoliczności formalno-prawne". "W trakcie dzisiejszej rozprawy okazało się, że w ubiegłym roku spółka PGE próbowała zmienić w Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska zaskarżaną decyzję środowiskową, po czym się z tego wniosku wycofała w kwietniu 2023 r. Przez cały ten czas GDOŚ nie poinformował uczestników postępowania o wniosku i nie przesłał do sądu pełnych akt sprawy. To wszystko oznacza, że rozpoznanie sprawy się opóźni" - czytamy.

- Decyzja sądu nie mogła być inna, ale uderza sposób procedowania sprawy przez GDOŚ. To skandaliczne, jak w tej sprawie opóźnia się działania, które mogą przyspieszyć transformację i odejście Polski od paliw kopalnych - mówi Agnieszka Stupkiewicz, radczyni prawna z Frank Bold. 

"Walka o Turów trwa. Wojewódzki Sąd Administracyjny zdecydował dziś o zawieszeniu postępowania sądowego. Nadal obowiązuje koncesja do 2044 roku i funkcjonowanie kompleksu w Turów nie jest zagrożone" - napisała ministerka klimatu Anna Moskwa.

O co chodzi w nowym sporze o Turów?

Spór dotyczący Turowa ma dwie warstwy - prawną oraz polityczną. Sąd odniósł się do tej pierwszej, ale rząd i organizacje ekologiczne sporo poświęciły tej drugiej. 

Skargę na decyzję środowiskową złożyły w 2022 roku m.in. Fundacja Frank Bold, Greenpeace i Stowarzyszenie Ekologiczne EKO-UNIA. Warstwa prawna dotyczy tego, czy decyzja środowiskowa dot. kopalni została wydana zgodnie z prawem. To na podstawie tej decyzji przedłużono koncesję kopalni do 2044 roku, a więc podstawę jej działania na najbliższe dekady. Organizacje ekologiczne uważają, że decyzja środowiskowa została wydana w ramach błędnej procedury, bez raportu środowiskowego, bo władze spieszył się, by zdążyć przed wygaśnięciem dotychczasowej koncesji. To ich zdaniem było złamaniem prawa i w efekcie decyzja jest nieważna. Ekolodzy mówią, że rząd sam jest sobie winien, bo gdyby cała procedura była przeprowadzona zgodnie z prawem, to sprawy by nie było.

Przedmiotem najgorętszego sporu była kwestia wstrzymania wykonania decyzji środowiskowej przez sąd do czasu ostatecznego orzeczenia i jej interpretacji - czy oznacza to, że kopalnia (a wraz z nią elektrownia) powinna przestać działać? Analogiczne pytanie dotyczyło ostatecznej decyzji ws. ważności decyzji: czy to oznacza, ze kopalnia nie może działać? Czy może działać, bo choć decyzja jest nieważna, to sama koncesja już tak? A może kopalnia może działać na podstawie wcześniejszego przedłużenia koncesji do 2026? Sprawa - jak widać - jest zawiła.

Druga warstwa jest polityczna. Bo organizacjom walczącym o klimat i środowisko nie chodzi tak naprawdę o to, żeby kopalnia została zamknięta z dnia na dzień, tylko o to, żeby węgla nie wydobywano tam aż do 2044 roku (jak planuje rząd). Ich zdaniem to nie tylko idzie w poprzek działań, jakie musimy podejmować ze względu na klimatu, ale też szkodzi mieszkańcom - bo wbrew planom kopalnia może przestać działać dużo wcześniej nawet ze względów ekonomicznych. - Energia z węgla jest coraz droższa, więc zapowiedzi rządu o tym, że elektrownia w Turowie będzie działać do 2044 roku, są wyssane z palca. Zamiast bezpiecznej przyszłości rząd dał mieszkańcom puste slogany i polityczną nawalankę - mówi Marek Józefiak z Greenpeace.

"Rząd musi uczcie rozmawiać z ludźmi"

Polskie regiony węglowe mogły ubiegać się o pieniądze z Unii Europejskiej na łagodzenie skutków odchodzenia od węgla - czyli tzw. sprawiedliwą transformację. Choć dostanie je m.in. Śląsk, to rejon Turowa już nie. Zdaniem organizacji pozarządowych to rząd "zawalił sprawę", zaniedbał konieczność przygotowania planu transformacji regionu.

Politycy podkreślają, że szybkie zamknięcie Turowa byłoby wielkim problemem dla mieszkańców, dla których to miejsce pracy, źródło dochodów regionu czy ciepła. Co ciekawe, to samo mówią ekolodzy.

– Polski system energetyczny poradzi sobie bez Turowa, ale mieszkańcy regionu bez swojego głównego chlebodawcy, a także zaopatrzenia w wodę i ciepło – już nie. Rząd zawalił kwestię olbrzymich funduszy dla regionu, bo nie przygotował planu jego transformacji, a teraz próbuje wszystkich przekonać, że o być albo nie być Bogatyni przesądzi jeden wyrok sądu - stwierdza Radosław Gawlik ze Stowarzyszenia Ekologicznego EKO-UNIA. Jak podkreśla:

-Jakikolwiek będzie wyrok, nie odwróci on trendów ekonomicznych i planów transformacji energetycznej rządu, które przybliżają moment zamknięcia kopalni. Rząd powinien o tym uczciwie z ludźmi rozmawiać i zadbać o to, co dalej z nimi będzie.
Więcej o: