4 września podróżnik i zdobywca bieguna południowego Mateusz Waligóra oraz dziennikarz Gazeta.pl Dominik Szczepański ruszą razem od źródeł Odry, by w ciągu kilkudziesięciu dni dojść do jej ujścia. Waligóra sprawdzi, co rok po katastrofie ekologicznej mówią mieszkający nad nią ludzie. Szczepański będzie pytał, co myślą przed jesiennymi wyborami. Co tydzień też będziemy na Gazeta.pl publikować wywiady z naukowcami, archeologami, pisarzami, aktywistami i badaczami odrzańskiej kultury.
Mateusz Waligóra: Myśli sobie nie przypomnę, pamiętam za to uczucie frustracji. Trzy lata temu przeszedłem wzdłuż Wisły i od tamtego momentu rzeki stały mi się bliższe. Dostrzegłem, jaki wpływ mają na nasze życie. Zrozumiałem też, że tak jak kiedyś były odpowiedzialne - jak np. Wisła i Odra - za rozwój i kształt naszego państwa, tak teraz my ponosimy odpowiedzialność za to, jak będzie ich przyszłość. Role się po prostu odwróciły.
Kiedy więc z Odry, w pobliżu której mieszkam we Wrocławiu, zaczęto wyławiać tony martwych ryb, byłem sfrustrowany, ale nie mogę powiedzieć, że zdziwiony.
W trakcie wyprawy wzdłuż Wisły dowiedziałem się nieco więcej o tym, jak słaba jest kondycja polskich rzek. Traktujemy je często jako ujście ścieków, zaśmiecamy ich brzegi, widziałem setki opon i sztuk sprzętu AGD. Pamiętam, że dziennikarze zasypywali mnie wtedy pytaniami, co myślę o awarii oczyszczalni ścieków "Czajka" w Warszawie. Przed rokiem ci sami dziennikarze za wszelką cenę chcieli jak najszybciej zamieść katastrofę Odry pod dywan, wydając wyrok: "to Czesi zatruli", "to Niemcy". Robili to, choć skala tych dwóch wydarzeń była nieporównywalna. Wtedy zrozumiałem, że rzeki mogą stać się również przedmiotami brudnej gry politycznej.
Moja żona pracuje nad rzeką. Jadąc rano tramwajem, zawsze widziała Odrę wypełnioną kajakarzami. Nagle z dnia na dzień rzeka opustoszała. Pomyślałem wtedy, że ludzie po raz kolejny zaczęli się jej bać. To jest bardzo charakterystyczne dla Odry - sama jej nazwa na to wskazuje. Odra oznacza rzekę tworzącą rozlewiska wodne tzw. odrzyska. Przypisywano jej określone znaczenie - gwałtowna, powstająca z głębin woda, która zdziera brzegi. Najczęściej przebija się więc do naszej świadomości jako rzeka, z którą coś jest nie tak. Wylewa, powoduje powódź tysiąclecia…
Mieszkaliśmy wtedy w Nysie, a na wakacje pojechaliśmy do Skierniewic. Pamiętam z telewizji widok zalanego Kozanowa, osiedla w północno-zachodniej części Wrocławia. Obrazki bloków stojących w wodzie pozostaną ze mną już na zawsze. Pamiętam telefony od ojca, który był policjantem. Przekazywał nam niepokojące wieści. Przez moje miasto przepływa Nysa Kłodzka. Mamy też duży związek retencyjny - Jezioro Nyskie. Istniała duża szansa, że aby ocalić centrum miasta, trzeba będzie wysadzić wały tego zbiornika. Gdyby to się wydarzyło, woda zalałaby wioskę, w której mieszkała moja babcia. Jej dom znajdował się kilkaset metrów od wałów.
Kiedy wróciliśmy do domu, ojciec powiedział, że widział podstawione pod wał ładunki wybuchowe i saperów, którzy czekali na rozkaz. Woda od zawsze kojarzyła mi się jako coś niebezpiecznego.
Kiedy trzy lata temu skończyłem wyprawę wzdłuż Wisły, wiedziałem, że będę chciał pójść wzdłuż innej rzeki. To była dla mnie wyprawa przełomowa, całkowicie inna od poprzednich, otworzyła mi oczy na to, czym jest dla mnie podróżowanie i przemieszczanie się. Zrozumiałem, że nie chodzi o to, by podróżować dalej i w miejsce egzotyczne. Samo bycie w drodze ma wartość, w Polsce można przeżyć fantastyczne przygody, poznać ciekawych ludzi. To nie był slogan, naprawdę w to wierzę.
Myślałem jednak, że pójdę wzdłuż Warty.
- Chodziło raczej o to, że Warta była we mnie obecna, odkąd przeczytałem książki Arkadego Fiedlera, którego od małego zabierano na tę rzekę. Kiedy patrzył na Dęby Rogalińskie, myślał sobie, czy kiedyś uda mu się pojechać do Amazonii i zobaczyć inne wiekowe i wielkie drzewa. Byłem w Amazonii, a Dęby Rogalińskie widziałem raz w życiu i wiem, że wiele osób może myśleć podobnie - jeździmy na koniec świata, a nie znamy własnego podwórka.
W chodzeniu wzdłuż rzek jest też coś bardzo prawdziwego. Pojąłem to, idąc wzdłuż wybrzeża Bałtyku i przez wszystkie oznaczone szlaki polskich Tatr. Nie zrozum mnie źle, to wyjątkowe miejsca, ale pokonując je, rzadko masz okazję spotkać ludzi, którzy mieszkają tam na co dzień. Zamiast tego rozmawiasz raczej z turystami. Natomiast idąc wzdłuż rzek, przemierzasz wsie, o istnieniu których nie miałeś wcześniej pojęcia. Słyszysz w nich opowieści, których nikt albo mało kto słuchał. Być może nigdy więcej w te miejsca już nie wrócisz. Zrozumiałem, że im bardziej przypadkowa i nieznana nikomu trasa podróży, tym ciekawsze przygody na niej czekają.
To był impuls, po którym miałem wyrzuty sumienia, że poszedłem wzdłuż Wisły, a przecież żyję nad Odrą. Chciałbym to zaniedbanie nadrobić, tym bardziej że jest co oglądać. Jeśli szukamy Amazonii w Europie, to możemy znaleźć ją w obszarach lasów łęgowych nad Odrą. A to tylko mały wycinek piękna, które na mnie czeka.
Pamiętam, że kiedy kończyłem wyprawę na biegun południowy i wiedziałem, że nie pojadę w tym roku w żadne inne miejsce poza Odrą, nie było mi z tego powodu w żaden sposób przykro.
Odra rzeczywiście tak się kojarzy - mówimy o niej, że to kanał żeglowny, który ma dla nas pracować. Wierzę jednak, że są nad tą rzeką wspaniałe miejsca i oddolne inicjatywy, które chciałbym poznać i potem podzielić się tymi opowieściami z innymi. Chcę wykorzystać tę podróż jako pretekst, pokazać tę stronę Odry, o której często zapominamy i o której mówi się niedostatecznie dużo.
A już zupełnie osobiście, to też okazja, żeby przełamać mój lęk.
Przed wodą. Moi rodzice nie potrafili pływać, ja nie potrafię pływać, od dziecka słyszałem, że woda to coś groźnego, od czego trzeba trzymać się daleko. Zabieram ze sobą packrafta, niewielki dmuchany ponton. Udało mi się kupić najlepszą kamizelkę, na jaką było mnie stać, choć przyznam, że najchętniej założyłbym dwie. Chcę trochę tą rzeką spłynąć, podobno w ten sposób można poznać jej prawdziwe piękno, którego czasem z brzegu nie widać.
Jestem ciekaw, jak bardzo Odra zmieni moje życie. Jeśli w ułamku tak jak Wisła, to wiem, że wrócę stamtąd usatysfakcjonowany.