Kontrola na fermie z reportażu "Zdychy". "Stwierdziliśmy uchybienia, m.in. brak ściółki w klatkach"

Patryk Strzałkowski
Powiatowy Lekarz Weterynarii przeprowadził kontrolę na fermie w Wiosce, której rzeczywistość ukazaliśmy w reportażu wideo "Zdychy". Mówi o zmianach na fermie, w tym wprowadzonych także tuż po zadaniu przez nas pytań dotyczących wykonanych tam nagrań. Potwierdzono też niektóre uchybienia. Tymczasem prokuratura zajmuje się zgłoszeniem stowarzyszenia Otwarte Klatki.

Dzień po publikacji reportażu "Zdychy", w którym pokazujemy rzeczywistość na fermie kur niosek w Wiosce (woj. Wielkopolskie), rozpoczęła się tam kontrola Powiatowego Lekarza Weterynarii. Poznaliśmy jej wyniki. Potwierdza ona niektóre uchybienia, zarejestrowane i opisane przez współpracowników Otwartych Klatek. 

- Przeprowadziliśmy trzydniową, szczegółową kontrolę na Fermie Wioska należącej do firmy Fermy Drobiu Woźniak - mówi w rozmowie z nami Powiatowy Lekarz Weterynarii z Grodziska Wielkopolskiego, lek. wet. Michał Sokół. 

Co wykazała kontrola? Po pierwsze inspekcja doszukała się uchybień dotyczących m.in. wyposażenia niektórych kurników. Po drugie sytuacja na fermie w kilku aspektach zmieniła się w porównaniu do tego, jaka była w maju i czerwcu, kiedy współpracownicy Otwartych Klatek pracowali tam i wykonywali nagrania. Wreszcie kontrola nie potwierdziła sytuacji klinowania się kur w konstrukcjach klatek - jednak udokumentowano to na licznych nagraniach w ramach śledztwa Otwartych Klatek.

Są braki w kurnikach, było zwalczanie pasożytów

Oksana Osadczuk i Aleksandr Askirka, współpracujący z Otwartymi Klatkami, zatrudnili się na fermie. Mieli za zadanie m.in. zbierać martwe kury z kurników. Zgodnie z przepisami powinny one być usuwane co najmniej raz dziennie. Na nagraniach pokazali jednak, że martwe ptaki leżały w kurnikach wiele dni, często w stanie rozkładu. W niektórych kurnikach znajdowali po kilkadziesiąt martwych ptaków dziennie - na nagraniach widać pełne taczki. 

W czasie kontroli weterynaryjnej zaobserwowano ich znacznie mniej, w niektórych przypadkach 7-8 na jeden kurnik, w innych kurnikach nie było żadnych martwych kur. - W jednym z kurników w chowie klatkowym był jeden martwy ptak leżący dłużej niż 24 godziny, w widocznym procesie rozkładu, a w innym kurniku z chowem ściółkowym było osiem martwych ptaków, w tym jeden leżący dłużej, wgnieciony w ściółkę - mówi Powiatowy Lekarz Weterynarii.

Jak relacjonował, w czasie kontroli nie stwierdzono utrzymania ptaków złych warunkach sanitarnych ani obecności larw czy pasożytów. Osadczuk, Askirka i inni pracownicy mówili na nagraniach, że pasożyty (które potocznie nazywali pchłami) są problemem. Jak potwierdziła kontrola, 6 lipca (a więc kilka tygodni po zakończeniu pracy przez aktywistów) na fermie zastosowano zwalczanie pasożytów przez podanie preparatu Exzolt, stosowanego przeciwko ptaszyńcowi kurzemu. Poprzednie takie zwalczanie było w listopadzie 2022 r.

- Stwierdziliśmy uchybienie polegające na braku ściółki w klatkach, za którą może służyć np. plastikowy sztuczny trawnik. Jest ona wymagana rozporządzeniem, ale bywa, że zbiera się tam brud, zatrzymują się jajka lub taka ściółka się psuje. W tym przypadku były to klatki, które miały taką ściółkę, ale ona zepsuła się i została pousuwana. Zwróciliśmy też uwagę, że bardzo dużo gniazd nie ma z przodu parawanów ani wyściółki. W związku z tym będzie wszczęte postępowanie administracyjne i wydane zostaną zalecenia, co i jak należy poprawić - wymienia Powiatowy Lekarz Weterynarii. - Dwóch pracowników nie miało aktualnych badań sanitarno-epidemiologicznych, za co pracodawca został ukarany mandatem karnym - dodał. Firma wdrożyła wewnętrznie program obejmujący szkolenia dotyczące m.in. bioasekuracji i BHP, jednak część pracowników nie przeszła szkolenia, które odbyło się w maju. Obiecano, że nowe szkolenie odbędzie się "w najbliższych dniach".

Bogna Wiltowska, dyrektorka ds. śledztw i interwencji Otwartych Klatek, wyraziła nadzieję, że ferma w przyszłości będzie dalej poddawana kontrolom, które "przyczynią się do poprawy sytuacji zarówno kur niosek jak i pracowników". Zadeklarowała, że organizacja jest gotowa zarówno współpracować z Inspekcją Weterynaryjną, jak i spotkać się z przedstawicielem Fermy Drobiu Woźniak. Firma kilka dni po publikacji reportażu wydała oświadczenie, w którym przede wszystkim krytykuje aktywistów i sam materiał. 

Cały reportaż "Zdychy" można zobaczyć tutaj (uwaga, film zawiera drastyczne obrazy):

Zobacz wideo Zdychy. Wstrząsające nagrania z kurzej fermy jajecznego giganta

Po naszych pytaniach zaczęto częściej usuwać martwe kury

Kontrola na fermie rozpoczęła się 13 września. To dzień po publikacji naszego materiału, ale kilka miesięcy od momentu wykonania na fermie nagrań pokazywanych w reportażu "Zdychy". W tym czasie, o czym mówi inspekcja weterynaryjna, na fermie zaszły zmiany - w tym także już po przesłaniu przez nas pytań. 6 września przekazaliśmy firmie szczegółowe pytania i opis sytuacji. - Nie dziwi nas, że stan zwierząt i samej fermy z dnia kontroli może różnić się od tego ukazanego na nagraniach - mówi Bogna Wiltowska.

W czasie prowadzenia śledztwa przez Otwarte Klatki na fermie były starsze (jak na warunki ferm przemysłowych) kury. - Od tego czasu zmieniła się obsada fermy np. w kurnikach nr. 7 i 8. w maju były starsze ptaki, które zostały poddane ubojowi, a teraz są młode, mające około 20 tygodni - mówi lek. wet. Michał Sokół. Z kolei w dwupiętrowym kurniku nr. 12 (w którym było nawet 140 tys. "starszych" ptaków) prowadzony jest remont i jest on przerabiany na chów ściółkowy. 

6 września wysłaliśmy do firmy Woźniak szczegółowe pytania oraz opis sytuacji (na które do dziś nie dostaliśmy odpowiedzi). Tymczasem jak informuje lekarz weterynarii, kilka dni później, 9 września, na fermie zwiększono częstotliwość zbierania padłych ptaków z jednego na dwa razy dziennie.

- Z dokumentacji wynika, że obecnie przy dwóch razach znajduje się od 5 do 13 martwych ptaków, a przed 9 września było od 0 do 3. To  może sugerować, że w maju i w czerwcu, zwłaszcza w obiektach ze starszymi ptakami, było więcej rozkładających się ptaków i nie było one wszystkie zbierane - mówi Michał Sokół. Jak dokumentacja mówiąca o "od 0 do 3" martwych ptaków ma się do pełnych taczek padłych kur widocznych na nagraniach? Tego już lekarz weterynarii nie był w stanie wyjaśnić, bo kontrola dotyczyła stanu zastanego we wrześniu.

- Liczne nagrania oraz zdjęcia, które wykonali Sasza i Oksana podczas swojej pracy, ale również słowa innych pracowników, potwierdzają, że martwych zwierząt było znacznie więcej - powiedziała Wiltowska. Dodała, że liczy, iż zebrany materiał zostanie oceniony przez biegłego sądowego w związku ze złożonym przez aktywistów zawiadomieniem.

Co z klinowaniem się kur?

Na nagraniach wykonanych przez Osadczuki  Askirkę widać liczne przypadku kur, które zaklinowały się między elementami klatek lub są przyskrzynione przez tzw. gniazda (w kurnikach z chowem ściółkowym). Na jednym z nagrań osoba pracująca na fermie w rozmowie z Saszą także potwierdza, że tak problem występuje. - Gniazda, one się zamykają na noc. I tak kura, jak tam siedziała, to ją zatrzasło. Ja mówiłam o tym kierownikowi, nie, a kierownik mówi, że tak musi być, bo ta kura w tym gnieździe by się podusiła - mówi pracownica fermy na nagraniu z ukrytej kamery. 

- W czasie kontroli nie stwierdziliśmy klinowania się ptaków pod czy między elementami klatek, ani ptaków uwięzionych w gniazdach w systemie ściółkowym. Zrobiliśmy próby zamykania gniazd przy włączonym i wyłączonym oświetleniu i ptaki nie były w nich zablokowane - mówi Powiatowy Lekarz Weterynarii i dodaje: 

Mamy przypuszczenia, co mogłoby być powodem klinowania się ptaków. W gniazdach jest śruba funkcjonująca jako ogranicznik otwierania tego gniazda. W czasie kontroli wszędzie te śruby były. Być może, gdyby tego ogranicznika nie było, to takie gniazdo otwierałoby się bardziej i zamknęło kurę. Ale w czasie kontroli takiej sytuacji nie zaobserwowaliśmy

W swoim oświadczeniu Fermy Drobiu Woźniak zarzuciły współpracownikom Otwartych Klatek "wpychanie kur w miejsca, w których nie mogłyby się znaleźć w naturalny sposób". Otwarte Klatki odcinają się od tych oskarżeń i podkreślają, że są one "pozbawione jakichkolwiek podstaw". - Z relacji pracowników wiemy, że gniazda blokowały się automatycznie w nocy. Każdego ranka po rozpoczęciu zmiany, pracownicy wyciągali martwe lub ranne zwierzęta z gniazd, czego dowodem są liczne nagrania dokumentujące ten proceder - mówi Wiltowska.

Realia ferm przemysłowych 

Otwarte Klatki zwracają uwagę na to, że kurom na fermie nie jest udzielana pomocy, choć przepisy jasno mówią, iż "chore lub ranne zwierzęta (…) niezwłocznie otacza się opieką, a w razie potrzeby izoluje". Na fermie nie było miejsca do izolowania takich zwierząt. Gdy Osadczuk i Askirka pytali innych pracowników co robić np. z zaklinowanymi ptakami, słyszeli od innych pracowników, że mają je "zostawić, bo i tak umrą".

Kontrola wykazała, że opiekujący się fermą weterynarz pojawił się na niej ostatnio 24 sierpnia (szczepienie kur), a wcześniej 6 lipca - a więc dwa razy w ciągu dwóch miesięcy. Zaś w trakcie kontroli okazało się konieczne jest wezwanie go, by uśmiercił chorą kurę "w celu skrócenia cierpienia". 

Lekarz weterynarii przyznaje, że opieka nad zwierzętami chorymi jest "trudnym aspektem". - Praktyka pokazuje, że nieco inaczej podchodzi się np. do świni, a inaczej do kur i jedyną metodą jest tu ulżenie w cierpieniu i niestety uśmiercenie. Przy takiej ilości zwierząt trudno też czasem zaobserwować wszystkie chore zwierzęta - stwierdza. Także wygląd kur - na zdjęciach i nagraniach widać, że niektóre częściowo, inne niemal całkowicie są pozbawione upierzenia, czasem wygląd wskazuje na choroby czy urazy - mają być częścią realiów na fermach. Lek. wet. Michał Sokół mówi, że:

System klatkowy czy nawet wolierowy to masowa produkcja. Są słabsze osobniki, część z nich umiera i to kwestia nie konkretnej fermy, ale takiego systemu chowu. Póki on jest możliwy, to w jakimś stopniu tak będzie, że te ptaki mogą umierać. Firma chce tu dążyć do poprawy, stworzyć miejsce do izolowania chorych zwierząt

W jego ocenie widoczne braki w upierzeniu mogą wynikać z tego, że "kury są starsze". - To częściowo naturalne. Można też stawiać pytanie, czy dla kury lepiej, żeby np. w 70 tygodniu była wysłana na ubojnię, czy zostawić, by żyła dłużej, niosła jajka, ale tak wyglądała - mówi. 

Zdaniem Otwartych Klatek wiek kur nie jest usprawiedliwieniem, tylko "dowodem na to, do jakiego stanu chów przemysłowy doprowadza zwierzęta". W innych warunkach, np. przydowym kurniku, kura może żyć pięć lat lub więcej. - Trudno zgodzić się ze stwierdzeniem, że niespełna dwuletnia kura (a mniej więcej w takim wieku nioski trafiają do ubojni) jest starym zwierzęciem. Nie zgadzamy się na relatywizowanie cierpienia zwierząt poprzez narrację "tak to po prostu wygląda" - mówi Bogna Wiltowska.

Prokuratura zajmuje się sprawą

W związku z tym, co udokumentowano na Fermie Drobiu Woźniak w Wiosce, Otwarte Klatki zdecydowały się zawiadomić prokuraturę. - Oczekujemy wszczęcia dochodzenia pod kątem popełnienia przestępstwa znęcania się nad zwierzętami - mówi Wiltowska.

Kilka dni po publikacji rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, prok. Łukasz Wawrzyniak potwierdził otrzymanie zawiadomienia. Zawiera ono opis oraz nagrania tego, co Osadczuk i Askirka zaobserwowali na fermie. 

- Te materiał wysłano na policję celem wszczęcia postępowania przygotowawczego w kierunku art. 35 ustawy o ochronie zwierząt, który dotyczy znęcania się nad zwierzętami. Polecono przesłuchać świadków, zabezpieczyć dokumentację, wykonany zostanie przegląd filmów, które dostarczono wraz z zawiadomieniem - powiedział prok. Wawrzyniak. Dodał, że spodziewa się, iż policja niebawem dokona wszczęcia dochodzenia i będzie prowadzić je pod nadzorem prokuratury.

Więcej o: