Misja NASA Cassini rozpoczęła się w 1997 roku, ale dopiero w 2004 roku satelita dotarł do Saturna. Do 2017 r. dostarczała informacji na temat drugiej największej planety w naszym układzie słonecznym, co pozwoliło odkryć wiele ciekawych rzeczy. Na przykład niedługo po przybyciu do Saturna, naukowcy odkryli, że pierścienie planety wydają dźwięki podobne do dzwonienia. Wyróżniało je to, że nie wywoływała ich pojedyncza fala, a wiele mniejszych, podobnych do trzęsienia ziemi. Naukowcy nie potrafili jednak dokładnie wytłumaczyć, czemu tak się dzieje.
>>> Zobacz też: Mars był jak gazowe olbrzymy i też miał pierścienie. Wyjaśnia to dziwne "zachowanie" księżyców
Podejrzewano, że chodzi o ruchy sejsmiczne. To jednak się nie zgadza z ustaleniami, że w gazowych olbrzymach, jest za mało stałej masy, by te oddziaływały tak mocno. To utrudnia także badania, więc naukowcy musieli mierzyć pole magnetyczne planety. W końcu po latach badań udało się rozwikłać zagadkę "dzwonienia" pierścieni Saturna.
Dla portalu Space.com sprawę wyjaśnił Christopher Mankovich z Kalifornijskiego Instytutu Technicznego. Okazuje się, że wnętrze Saturna ma więcej stałej masy, niż dotąd przypuszczano. To oznacza, że astronomowie się nie pomylili i rzeczywiście "dzwonienie" wywołują fale sejsmiczne, które z kolei generują fale grawitacyjne.
Te oddziałują na pierścienie, które w efekcie wydają dźwięki. Ten jest ledwo zauważalny, bo jądro gazowych olbrzymów stanowi tylko mały ułamek powierzchni planety. Wywoływane przez nie fale mają więc zaledwie kilometr długości (odległość między jednym a drugim czubkiem fali), podczas gdy pierścienie rozciągają się na 300 tys. km.