Pierwsza próba się nie udała. Ogromna rakieta wycelowana w Księżyc ma problem z silnikiem

Po przerwie długiej na niemal dokładnie 40 lat Ziemianie znów szykują się do wystrzelenia statku kosmicznego ku Księżycowi. Pierwsza próba się jednak nie udała. Odliczanie zatrzymano 40 minut przed planowanym startem. Nowa wielka rakieta NASA - SLS, ma problem z silnikiem.

Ten tekst będziemy aktualizować wraz ze zmianą sytuacji na Przylądku Canaveral w USA.

Start planowano na około 14.30 czasu polskiego. Okienko startowe miało dwie godziny, czyli odpalenie musiało nastąpić do 16.30. Niestety już od początku tankowania około czterech godzin przed startem zaczęły się piętrzyć problemy.

Najpierw pompowanie ciekłego tlenu i wodoru opóźniono z powodu burzy zbyt blisko wyrzutni. Kiedy już ruszyło w pełni, wykryto drobny wyciek i jego zastopowanie wymagało kolejnego spowolnienia tankowania. Po wlaniu większości paliwa zaobserwowano niepokojącą rysę na rakiecie, ale po zbadaniu okazała się niegroźnym pęknięciem w charakterystycznej pomarańczowej piance izolacyjnej (tej samej, która doprowadziła do katastrofy jednego wahadłowca i uszkodziła kilka innych).

Niestety pojawił się inny problem, który ostatecznie doprowadził do anulowania startu. Jeden z czterech silników głównych (RS-25, które używano na wahadłowcach NASA) nie chciał się schłodzić do odpowiedniej temperatury. Z jakiegoś powodu nie przepływała przez niego odpowiednia ilość bardzo zimnego paliwa. Kilka różnych prób zaradzenia temu problemowi nie dało rezultatu. Silniki muszą być natomiast w idealny sposób schłodzone, aby zadziałały, tak jak powinny.

Wobec braku możliwości szybkiego usunięcia problemu zdecydowano o odłożeniu startu. Technicy będą musieli dokonać inspekcji problematycznego silnika numer 3. Start wstępnie przełożono na kolejny dostępny termin, czyli drugiego września. Nie jest to jednak pewna data. Wszystko zależy od tego, co się okaże po zbadaniu silnika.

Wielka, ale nie największa

Niedoszły lot nowej rakiety ze statkiem kosmicznym Orion miał być wielką próbą, więc problemy techniczne to nic zaskakującego. Co prawda SLS wszechstronnie testowano i już usuwano liczne usterki, wobec czego wszystko powinno pójść dobrze, ale na sprawdzenie działania procedury schłodzenia silników czasu zabrakło. Stało się tak przez inne poważniejsze problemy, które trzeba było rozwiązywać, W efekcie akurat tę procedurę uznano za tak mało ważną, że zdecydowano się pominąć, aby nie powodować jeszcze większych opóźnień. Zwłaszcza że silniki RS-25 przez ponad trzy dekady wykorzystywano na wahadłowcach kosmicznych NASA i działały bez zarzutu. No ale jednak los się zemścił. NASA ma inną filozofię niż na przykład firma SpaceX Elona Muska. Tutaj celem jest sprawienie, aby wszystko zadziałało za pierwszym razem, a nie wyciąganie nauki z katastrof i awarii po fakcie. 

Jeśli drugiego września wszystko pójdzie zgodnie z planem, SLS będzie drugą największą rakietą w historii ludzkości. Nie pobije używanej w programie Apollo Saturn V, ale jest jej bliska. Ma potencjał wynieść na niską orbitę 95 ton ładunku, a w kierunku Księżyca 27 ton. Dla Saturn V te liczby wynosiły adekwatnie 140 i 43,5 tony, choć zewnętrznie różnica w rozmiarach nie wskazuje na taką różnicę potencjału. SLS ma 98 metrów wysokości i 8,4 metra w najszerszym miejscu, Saturn V analogicznie 110 i 10 metrów. Kluczowa różnica jest jednak taka, że gotowa do dzisiejszego startu SLS to pierwsza wersja, daleka od docelowej formy. Zwłaszcza jej drugi stopień, uruchamiany już poza atmosferą, jest rozwiązaniem tymczasowym. Planowana docelowa wersja SLS ma być bardzo bliska możliwościami do Saturn V, ale to jeszcze kwestia dekady. O ile w ogóle powstanie.

Rakiety Saturn V i SLSRakiety Saturn V i SLS Fot. AP

Nowa rakieta NASA ma bowiem bardzo wyboistą historię i niepewną przyszłość, co opisywaliśmy już lata temu. W dużym skrócie powstała na podstawie konserwatywnych założeń, prace nad nią pochłonęły więcej pieniędzy oraz czasu niż planowano i nie brakuje głosów, że lepiej byłoby wydać te pieniądze na zamówienie analogicznych możliwości od firm prywatnych w rodzaju SpaceX. Na razie nie ma jednak mowy o zakończeniu programu SLS. Ma poparcie w Kongresie, którego członkowie są chętni przydzielać kontrakty na jej budowę w swoich okręgach wyborczych. Jest jednak istotne, aby nowa rakieta dobrze wypadła w swoim premierowym locie.

Plan misji zakłada wystrzelenie statku Orion (który testowano już wcześniej przy użyciu mniejszych rakiet na orbicie Ziemi), przypominającego ogólnie statek Apollo, choć znacznie większy. Ma on zostać wysłany ku Księżycowi, który będzie okrążał przez około sześć dni. Następnie wróci na orbitę Ziemi i docelowo wyląduje na Pacyfiku w pobliżu Kalifornii. Łączny czas spędzony w kosmosie ma wynosić około dwóch tygodni. W kapsule znajdują się manekiny, sprzęt rejestrujący i eksperymenty naukowe. Misja ma na celu przetestować nie tylko rakietę, ale też nowy statek w długotrwałym locie daleko od Ziemi. Choć nie ma on jeszcze na pokładzie całego systemu podtrzymywania życia.

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z oczekiwaniami, to kolejny lot SLS ze statkiem Orion jest planowany na wiosnę 2024 roku. Tym razem już załogowy, choć jeszcze bez lądowania na Księżycu. Dopiero trzecia misja wstępnie planowana na 2025 rok ma doprowadzić do powrotu ludzkości na Srebrny Glob. Prawie pół wieku po Apollo 11. Powrotu w lepszym stylu, bo pobyt na Księżycu ma trwać prawie tydzień. Choć na razie to tylko plany, bo wiele wskazuje na to, że dotrzymanie terminu lądowania w 2025 roku jest mało prawdopodobne.

Zobacz wideo
Więcej o: