Piotr Kuczyński: Premier nie wie jak rozwinie się sytuacja, więc na wszelki wypadek mówi o scenariuszu według niego najgorszym. Jeśli nie będzie tak źle to powie, że uniknęliśmy najgorszego, dzięki polityce jego rządu. Jeśli najgorsze się sprawdzi to powie, że przecież ostrzegał. Sytuacja typu win-win.
Prognozy można sobie obecnie… powiedzmy darować. To są zwykłe bajki, bo przecież nikt nie wie jak długo będzie trwała epidemia i jak długo rządy postanowią trzymać gospodarki w zamrażalniku. Dziwię się ludziom, którzy podają jakieś prognozy. Zresztą poważne zespoły analityczne, które podają te prognozy, różnią się drastycznie. Przewidują scenariusze od prawdziwej recesji do niewielkiego spowolnienia w 2020 roku.
Oczywiście ma olbrzymie znaczenie. Dlatego wszystko odbywa się pod egidą prezydenta (np. Rada Gabinetowa), mimo że da facto nie ma on wiele do powiedzenia w sprawach pakietu kryzysowego (tzw. "tarczy").
Rząd na razie bardzo zyskuje. Społeczeństwo uważa, że jego posunięcia są słuszne i konieczne. Jest tak obecnie, ale jeśli sytuacja zamrożenia potrwa dłużej (2-3 tygodnie), a epidemia nie będzie ustępowała to nastroje się zmienią. Zakładam jednak, że posunięcia są zbyt ostre, a sytuacja nie będzie dramatyczna, co zwiększy rządowi poparcie.
Wszyscy się teraz nad tym zakładają. Wyjście z kryzysu w formie litery "V", czy" L". Nie powiem nic nowego - nie wiem, bo zależy to od głębokości i czasu trwania kryzysu. Im dłuższy tym bardziej prawdopodobny scenariusz "L".
Korekta na rynkach rozwiniętych była nie do uniknięcia. I bez epidemii musiałaby się pojawić. Jej głębokość jest niepokojąca, bo w 3 tygodnie 30 proc. spadku głównych indeksów w USA, czy 40 proc. na XETRA DAX to naprawdę dużo. Tym akurat bym się nie ekscytował. Jeśli epidemia zrobi krok do tyłu (wystarczą niewielkie sygnały), to indeksy giełdowe ruszą gwałtownie i na dłużej na północ. Tu - bardziej niż w realnej gospodarce - możliwe jest odreagowanie "V".
Tak, działania banków centralnych mają sens. Przeciwdziałają zatorom i panice w sektorze finansowym. Wyobraźmy sobie, co by się stało, gdyby do pandemii strachu doszedł zawał w sektorze bankowym.
Musi ona oblec się w ciało ustaw, co może bardzo zmienić te propozycje, a to nastąpi najwcześniej za tydzień. Generalnie można powiedzieć, że realnych pieniędzy z budżetu w tych 212 mld zł jest tylko 66 mld, a i tak połowa (inwestycje) zostanie uruchomiona w dalszej przyszłości. Rozumiem jednak rząd, bo budżet obciążony jest sztywnymi wydatkami socjalnymi i duże zwiększenie zadłużenia może doprowadzić je blisko konstytucyjnej bariery 60 proc. PKB.