Koronawirus drastycznie zmienił życie milionów ludzi, utrudnił relacje społeczne, wstrzymał działalność wielu firm i mocno uderzył w gospodarkę globalną. Pandemię boleśnie odczuł też sektor lotniczy. Z rozkładu zniknęło wiele połączeń.
Pustoszejące niebo pokazał Flightradar24.com. Zestawił swoje mapy ruchu lotniczego z godziny szczytu (dla świata przyjął 15 czasu UTC - Coordinated Universal Time - to obecny czas w Polsce minus 2 godziny) między 1 a 31 marca.
W tym szczycie na świecie miesiąc temu odbywało się 14 629 lotów. 31 marca było ich już tylko 5632. Jeszcze większe ograniczenie widać na obszarze nieba nad Europą i Bliskim Wschodem. Obecny ruch to około jedna piąta tego, który było widać 1 marca. Z 4592 lotów skurczył się do 865.
Nad Ameryką Północną spadek nie jest tak głęboki, liczba lotów spadła z 8396 do 3166 - podaje Flightradar24.com.
Pojawia się też pytanie, dlaczego (mimo pandemii) tak dużo samolotów jeszcze w ogóle lata? Po pierwsze poza lotami pasażerskimi mamy połączenia cargo - towary są nam nadal bardzo potrzebne, a niektóre z nich - jak zaopatrzenie medyczne - bardziej niż kiedykolwiek. Lotnisko Heathrow zanotowało w ubiegłym tygodniu 243 proc. wzrost liczby przelotów wyłącznie cargo (część towarów przewożona jest w lukach bagażowych w czasie połączeń pasażerskich, tutaj chodzi o samoloty przeznaczone tylko dla towarów).
Po drugie ludzie wciąż wracają do swoich miejsc zamieszkania - nie tylko Polacy w ramach akcji "Lot do domu", ale też na przykład Brytyjczycy. Rząd w Londynie zawarł porozumienie w tej sprawie z liniami lotniczymi dwa dni temu.
Jak podaje BBC, z rozkładu wypadło około 95 proc. lotów pasażerskich, ale to oznacza, że nadal jeden na 20 się odbywa. I to jest trzeci powód: przewoźnicy chcą utrzymywać kluczowe połączenia, nawet jeśli obłożenie samolotów będzie minimalne - na wypadek sytuacji awaryjnych.
Coraz więcej linii lotniczych stwierdza wprost, że bez pomocy państwa grozi im upadek. O takie wsparcie w ostatnich dniach poprosiły m.in. American Airlines, największy przewoźnik na świecie pod względem liczby pasażerów. To samo ma według doniesień zrobić wkrótce Virgin Atlantic.
O takim wsparciu dla polskiego przewoźnika zapewnia rząd. Na razie dopłaca do przelotów w ramach akcji "Lot do domu". O dalszej pomocy zapewniał wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin. "My przewidujemy, że ruch lotniczy nad Europą przez bardzo wiele miesięcy nie będzie funkcjonował i dzisiaj przygotowujemy się do tego, żeby PLL LOT ten okres przetrwały. Nie obędzie się tutaj na pewno bez pomocy państwa. LOT na pewno przetrwają, ponieważ my jako rząd zrobimy wszystko, żeby ta firma, tak jak i inne, przetrwały ten kryzysy i mogły dalej być kołem zamachowym polskiej gospodarki" - cytuje jego wypowiedź z TVP1 Informacyjna Agencja Radiowa.