Donald Trump jednym tweetem wywindował kurs ropy. Notowania 35 proc. w górę

Ropa naftowa od tygodni mocno tanieje, ale ten spadek notowań, z którego cieszą się kierowcy, bo dotarł też w końcu na stacje paliw, budzi poważne obawy niektórych decydentów politycznych, przede wszystkim z państw, które na handlu tym surowcem zarabiają. Dlatego kiedy jeden z takich decydentów zaczyna tweetować na temat spornej kwestii ilości wydobywanej ropy, jej kurs gwałtownie reaguje.
Zobacz wideo Koronawirus rozlał się po świecie, a Chiny spieszą z pomocą. W co gra Xi Jinping? [OKO NA ŚWIAT]

Notowania ropy naftowej typu WTI, czyli amerykańskiej, 30 marca w poniedziałek (na chwilę, ale jednak) spadły poniżej poziomu 20 dolarów za baryłkę (dokładnie 19,85 dol.). Czyli były najniżej od 18 lat. Do czwartkowego popołudnia odrobiły około 2 dolary na baryłce.

Donald Trump tweetuje, ropa naftowa drożeje

Wzrosty były, bo rano pojawiły się informacje, że Chiny mogą zacząć robić zapasy ropy, korzystając z niskich cen. Potencjalne pojawienie się dużego kupca podbiło ceny na rynku. Do tego prezydent USA sugerował możliwe porozumienie w wojnie cenowej między Rosją a Arabią Saudyjską. A potem Donald Trump opublikował taki tweet: 

"Właśnie rozmawiałem z moim przyjacielem MBS (księciem koronnym) [ang. Mohammed bin Salman - red.] z Arabii Saudyjskiej, który rozmawiał z prezydentem Putinem z Rosji i oczekuję oraz mam nadzieję, że wydobycie ropy zostanie ścięte o około 10 milionów baryłek, a być może znacznie bardziej, co, jeśli się stanie, będzie wspaniałe dla sektora ropy i gazu!" - napisał prezydent USA. I od razu w kolejnym tweecie dodał: "Może być nawet [cięcie - red.] wielkości 15 milionów baryłek. Dobre (wspaniałe) wiadomości dla wszystkich!"

Ropa naftowa - ta notowana w Nowym Jorku - wystrzeliła nawet o 35 proc. Kurs europejskiej ropy Brent przez moment szedł w górę o ponad 40 proc. 

Potem ten ruch wyhamował, być może między innymi dlatego, że rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow zaprzeczył, by wspomniana przez Trumpa rozmowa między księciem Salmanem a Putinem miała miejsce oraz że nie jest planowana. Z drugiej strony jednak, saudyjska państwowa agencja informacyjna niedługo tuż po tweecie Trumpa podała, że Arabia Saudyjska wezwała do nadzwyczajnego posiedzenia państw OPEC i innych krajów - producentów ropy, w tym Rosji. 

Po 21:00 ropa obu typów - WTI i Brent drożała o około 21 proc. 

Notowania ropy naftowej typu Brent.Notowania ropy naftowej typu Brent. Źródło: investing.com

Notowania ropy naftowej typu WTI.Notowania ropy naftowej typu WTI. Źródło: investing.com

O co chodzi z tą ropą?

Arabia Saudyjska, Rosja i Stany Zjednoczone to główni rozgrywający na światowym rynku ropy. Wszystkie te państwa są głównymi producentami surowca (w kolejności: USA, Arabia Saudyjska, Rosja), a dwa pierwsze to dodatkowo najwięksi jego eksporterzy. Od notowań ropy zależą w znacznej mierze ich przychody budżetowe. Dlatego, jak bardzo by nie różniła ich geopolityka (na przykład na Bliskim Wschodzie), czasem muszą ze sobą współpracować w temacie cen ropy. 

Arabia Saudyjska to nieformalny lider kartelu OPEC. Rosja do niego nie należy, ale od trzech lat wspólnie ustalają poziom ograniczeń w wydobyciu. Chodzi o to, by zapobiec spadkowi cen ropy - im mniej ropy na rynku, tym większa szansa, że jej cena wzrośnie, albo przynajmniej nie będzie nadmiernie spadać. A na początku roku tak się właśnie działo. Notowania ropy spadały z powodu obaw o spowolnienie gospodarcze. To był moment, kiedy koronawirus straszył jeszcze tylko w Chinach. Druga największa gospodarka świata w zasadzie się zatrzymała: stanęły fabryki, zamknięto całe miasta. Spodziewano się, że to chińskie spowolnienie przełoży się też na inne państwa i w związku z tym globalny spadek zapotrzebowania na surowiec (dziś pewnie chcielibyśmy, żeby był to tylko taki problem).

Ropa traciła więc, a jej producentom to się nie podobało. A podczas rozmów z OPEC na początku marca Rosja niespodziewanie nie zgodziła się na przedłużenie obowiązujących do końca marca uzgodnień i dalsze cięcia wydobycia. Był piątek, ropa spadła wtedy o 9 proc. - to był bardzo głęboki spadek. A w poniedziałek runęła o dalszych 30 proc., pociągając za sobą globalne rynki. Od tamtego czasu ropa dołuje, w notowania uderzają informacje o rozprzestrzenianiu się pandemii m.in. w Europie i USA oraz coraz czarniejsze prognozy dla globalnej gospodarki. 

I teraz Donald Trump mówi, że ma informację o tym, że Arabia Saudyjska i Rosja się porozumieją, a wydobycie ropy zostanie znów ograniczone o nawet 15 milionów baryłek - prezydent nie precyzuje dokładnie, ale zapewne chodzi o poziom dzienny. To sporo, jeśli weźmie się pod uwagę, że globalny popyt na ropę szacowano w 2019 roku na 100 mln baryłek dziennie (a teraz, przy spowolnieniu i ograniczeniach w podróży jest i będzie to zapewne znacznie mniej). USA nie są członkiem OPEC ani nie były stroną wcześniejszych porozumień co do cięcia produkcji. Ale same wydobywają bardzo dużo surowca z łupków. To droga technologia, więc niskie ceny ropy i Amerykanom nie są na rękę. Przy nich taka produkcja jest mało opłacalna, a część firm wydobywczych może stanąć na krawędzi bankructwa. 

Na razie ropy na świecie jest tak dużo, a zapotrzebowanie na nią spadło tak mocno, że powoli kończą się miejsca, w których można ją przechowywać. 

Więcej o: