Zamrożenie gospodarki spowodowane pandemią koronawirusa sprawia, że wiele firm musi wymyślać swoje strategie biznesowe na nowo. Jedne stają przed widmem upadłości, inne znalazły niszę na rynku. W cyklu #BiznesWalczy pokazujemy, jak polski i światowy biznes odnajduje się w nowej rzeczywistości. Jeśli chcesz się z nami skontaktować i opowiedzieć swoją historię, napisz na adres next.redakcja@agora.pl.
Jacek Palec, prezes Frisco.pl: Rynek rośnie stabilnie od ponad 10 lat, w tempie kilkunastu procent rocznie, choć oczywiście baza jest jeszcze niewielka. To, co obecnie obserwujemy, to wzrosty cztero-, sześciokrotnie większe w porównaniu do analogicznego okresu ubiegłego roku. Od ostatniego tygodnia lutego zanotowaliśmy siedmiokrotny wzrost liczby nowych klientów. Wyszukiwania internetowe oraz liczba unikalnych użytkowników [pojedynczych użytkowników korzystających z danego serwisu internetowego - red.] także wzrosły kilkunastokrotnie. Dzisiaj w zasadzie ogranicza nas jedynie podaż. W to też wliczały się oczywiście zakupy przedświąteczne.
Tak, oni też zamawiają więcej produktów. Przeciętny koszyk zakupów wzrósł dwukrotnie. Tylko dwukrotnie - ponieważ wprowadziliśmy limit produktów dla jednego zamówienia.
U nas wyraźne wzrosty zaczęły się 28 lutego. Kiedy 11 marca zamknięte zostały szkoły, mieliśmy apogeum, to był szczyt pierwszej fali. Ludzie poczuli, że pandemia to coś naprawdę poważnego i zapewne też motywowani obawami, zaczęli robić duże zakupy. W tym pierwszym okresie wykupowane były raczej produkty z dłuższym okresem przydatności do spożycia, głównie suche, takie jak kasza, makaron i ryż. Potem się to ustabilizowało i dzisiaj miks koszyka jest bardziej zbliżony do zakupów codziennych, reprezentowane są wszystkie kategorie produktów.
Suche drożdże mieliśmy cały czas, natomiast ze świeżymi, które są bardziej poszukiwane, rzeczywiście był problem. Producenci nie byli gotowi na tak wielki popyt. Szybko skończył się także groszek zielony w puszkach - stało się to na samym początku, lecz później problem ten został rozwiązany.
Cały nasz biznes oraz centrum dystrybucyjne przemodelowaliśmy w taki sposób, że dzisiaj realizujemy założenia, które według planów chcieliśmy zrobić za dwa lata, ale także dla automatyzacji pojawiają się limity. Dzięki niej możemy być konkurencyjni cenowo, ale taki model nie jest łatwy do skalowania - za każdym razem jest to infrastruktura, którą trzeba dokupić, zamontować i zaprogramować. Pracujemy w trybie 24-godzinnym, systematycznie zwiększając dostępność okien zamówień, ale dzisiaj jesteśmy "wyprzedani" do 28 maja. Dlatego przyjęliśmy zasadę, że codziennie udostępniamy około 150-180 kolejnych możliwości dostaw, po to by każdy mógł wejść na stronę i spróbować znaleźć dogodny dla siebie termin na następny dzień.
Jestem tego pewien. Obecnie nowi klienci wybierają nasze usługi ze względu na podwójną bezkontaktowość, tzn. większość etapów przygotowywania zamówienia odbywa się bez udziału pracowników, a za pośrednictwem m.in. robotów współpracujących. Płatność online jest obecnie jedyną formą płatności, a zakupy przekazywane są w odległości dwóch metrów przez kierowców pracujących w jednorazowych rękawiczkach oraz maseczkach ochronnych. Dzięki tym zabiegom zapewniamy naszym klientom podwójny brak kontaktu realizowanych dostaw, co w obecnej sytuacji jest niezwykle pożądane. O ile dziś pozostanie w domu to konieczność, o tyle mam wrażenie oraz silne przekonanie, że pozostaniemy w nich - w kontekście robienia zakupów - dla swojej wygody i komfortu, także wtedy, gdy zagrożenie nie będzie już występowało.
Teraz poziom zatrudnienia dobrany jest do możliwości realizacji sprzedaży - zwiększyliśmy je lekko na początku pandemii, głównie w naszym centrum dystrybucyjnym. Tak naprawdę dzięki automatyzacji procesu jest to przede wszystkim kwestia zwiększenia produktywności tych linii. Nie zatrzymywały się przez blisko 40 dni - do świąt. Przed pandemią robiliśmy krótkie przerwy w ciągu dnia, teraz maszyny pracują 24 godziny na dobę.
Wszystko zależy też od tego, czy będziemy tę pandemię sukcesywnie wygaszać, czy też będzie miała nowe odsłony. Obecnie jest jeszcze wiele scenariuszy. Ale myślę, że w kontekście zachowań społecznych będzie trudno wrócić do tego, co było. Oczywiście będzie miało to również wpływ na sferę gospodarczą, odbije na wielu branżach, także na naszych zakupach. Jestem przekonany, że dystansowanie społeczne będzie wyrażeniem 2020 roku.