W poniedziałek 20 kwietnia obserwowaliśmy potężne załamanie na rynku ropy naftowej w Stanach Zjednoczonych. Jeszcze w piątek wieczorem jej cena oscylowała na poziomie 18,27 dol., w poniedziałek zaczęła szybko spadać. Jak podaje CNN, w pewnym momencie cena ropy wynosiła -1,43 dol., najmniej od czasów otwarcia kontraktów terminowych w 1983 roku (a piszemy właśnie o rynkowych notowaniach kontraktów terminowych na ten surowiec ). Jednocześnie pierwszy raz w historii kontrakty terminowe znalazły się na minusie.
Dzisiejszą masową wyprzedaż można wytłumaczyć mechaniką rynku. Spadek dotyczył ropy naftowej typu WTI (czyli amerykańskiej, notowanej w USA) w kontraktach na maj, które wygasają we wtorek 21 kwietnia. Z tego powodu inwestorzy zdecydowali się ich pozbyć na masową skalę, przerzucając się z kontraktów majowych na czerwcowe. Jeśli kontrakt terminowy na ropę wygasa (a piszemy właśnie o rynkowych notowaniach kontraktów terminowych na ten surowiec), inwestor musi zdecydować się, czy zamienić obecny kontrakt na nowy, czy też przyjąć dostawę ropy.
Cena ropy WTI na czerwiec oscylowała w poniedziałek wieczorem w okolicach 20 dol. za baryłkę (dzisiaj spadek o około 18 proc.). To spowodowane jest przewidywaniami ekspertów dotyczących wzrostu popytu na ropę naftową, który powstanie z powodu odmrażania gospodarek poszczególnych państw. Kontrakt czerwcowy w tym momencie lepiej odzwierciedla cenę ropy na rynku, tutaj też inwestorzy są bardziej aktywni.
Dla porównania, europejska ropa naftowa typu Brent, uchodząca za globalny punkt odniesienia, zanotowała w poniedziałek spadek o 3,8 proc. do poziomu 27 dol. za baryłkę.
Dzisiejsza sytuacja sugeruje jednak, że rynek wciąż jest bardzo niepewny, a załamanie popytu na ropę naftową spowodowane epidemią koronawirusa jawi się jako poważniejsze, niż mogło się wydawać.
Kilka dni temu kraje eksportujące ropę naftową, zrzeszone w OPEC, potwierdziły zmniejszenie wydobycia surowca w celu zahamowania drastycznego spadku cen na światowych rynkach inwestycyjnych. Ogłoszono, że od 1 maja do końca czerwca 2020 roku dzienne wydobycie ropy naftowej zmniejszy się o 10 milionów baryłek (10 proc. podaży). Od lipca do końca 2020 r. cięcie będzie wynosić 8 milionów baryłek, a od stycznia 2021 r. do kwietnia 2022 r. 6 milionów. Eksperci wskazują jednak, że takie działanie nie pozwoli na to, by ceny ropy wrócił do poziomów sprzed kryzysu.