O jej rezultatach poinformował Chaled ad-Fadhel - minister ropy Kuwejtu - jednego z państw wchodzących w skład OPEC. Ogłosił on, że dzienne wydobycie zmniejszy się o prawie 10 milionów baryłek ropy naftowej. Minister energii Meksyku, Rocio Nahle uściślił, że będzie to dokładnie 9,7 miliona baryłek, czyli aż 10 proc. światowej podaży surowca. Ograniczenia wejdą w życie od 1 maja i mają obowiązywać do końca czerwca. Od lipca do końca 2020 r. cięcie będzie wynosić 8 milionów baryłek, a od stycznia 2021 r. do kwietnia 2022 r. 6 milionów.
Tym samym przywódcy OPEC+, jak nazywają obradującą w niedzielę grupę media, zatwierdzili - po modyfikacjach - piątkowy projekt porozumienia. W jego przyjęciu przeszkodził wówczas właśnie Meksyk, który chciał mniejszych cięć. Ostatecznie uzgodniono, że Meksyk obniży wydobycie o 100 tys. baryłek dziennie, zamiast 400 tys., na które w piątek kraj ten zgodzić się nie chciał.
Niedzielne, zwołane w trybie pilnym spotkanie, było drugim w ciągu ostatnich czterech dni. Kraje produkujące ropę starały się osiągnąć porozumienie, by zatrzymać mocny spadek cen surowca w czasie epidemii koronawirusa, który w zasadzie zatrzymał światową gospodarkę. Umowa kończy także wojnę cenową, która wybuchła między Arabią Saudyjską a Rosją na początku marca, co dodatkowo wywierało presję na ceny ropy naftowej, ponieważ każda z nich chciała zdobyć większy udział w rynku.
Nigeryjskie Ministerstwo Ropy Naftowej liczy, że cięcie produkcji "umożliwi przywrócenie równowagi rynków ropy naftowej" i oczekuje "odbicia cen o 15 dolarów za baryłkę w krótkim okresie". W piątek za baryłkę ropy na giełdzie towarowej Nowym Jorku płacono nieco ponad 22 dolary, zaś w Londynie 31 dolarów.
W związku z pandemią koronawirusa ceny ropy naftowej spadały od początku roku o ponad 60 proc., a wydobycie spadło do poziomów najniższych od 40 lat.