Premier Mateusz Morawiecki i minister zdrowia Łukasz Szumowski przedstawili w środę drugi etap odmrażania gospodarki. Zmiany są dużo dalej idące niż wynikało z pierwotnego planu rządu, przedstawionego dwa tygodnie temu. Od 4 maja otwarte będzie nie tylko to, co zapowiadano w połowie kwietnia na drugi etap - czyli m.in. hotele i inne miejsca noclegowe, biblioteki i muzea czy sklepy budowlane w weekendy - ale także m.in. galerie handlowe. Z kolei od 6 kwietnia otwarte będą mogły być m.in. żłobki i przedszkola. Odmrożenie zarówno galerii handlowych, jak i miejsc opieki nad najmłodszymi dziećmi, pierwotnie rozpisane było na trzeci etap (choć oczywiście rząd od początku zastrzegał, że plany rozmrażania gospodarki są elastyczne i mogą się zmieniać).
Wciąż zamknięte będą z kolei m.in. zakłady kosmetyczne i fryzjerskie. Niby ich otwarcie od początku planowano na trzeci etap (który, biorąc pod uwagę zapowiedziany przez ministra Szumowskiego przynajmniej dwutygodniowy cykl łagodzenia restrykcji, ruszy zapewne najwcześniej 18 maja), ale przedstawiciele branży uważają, że jej usługi pod względem zagrożenia epidemicznego nie są mniej niebezpieczne niż np. kontakty klientów w galeriach handlowych czy dzieci w żłobkach. Ewa Żabińska-Lubowiecka, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Stylistów Paznokci Fantasmagorie, w rozmowie z next.gazeta.pl wyraża też żal, że rząd jest zamknięty na kontakt, a tarcza antykryzysowa nie działa wystarczająco szybko.
Mikołaj Fidziński, next.gazeta.pl: Premier Mateusz Morawiecki przedstawił dziś kolejny etap odmrażania gospodarki od 4 maja. Wbrew nieśmiałym oczekiwaniom, nie znalazło się w nim otwarcie zakładów kosmetycznych czy fryzjerskich. Jesteście rozczarowani?
Ewa Żabińska-Lubowiecka, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Stylistów Paznokci Fantasmagorie: Spodziewaliśmy się możliwości wrócenia do pracy. Tym bardziej, że wielu przedsiębiorców w naszym sektorze nie otrzymuje realnego wsparcia w ramach tarczy antykryzysowej. Wnioski są poskładane, a pieniędzy na koncie nie ma. Więc w jaki sposób mamy utrzymać swoje biznesy i zatrudnienie?
Były już konieczne zwolnienia albo cięcia pensji?
Tak, przedsiębiorcy w naszym sektorze podjęli wszystkie możliwe działania w celu ratowania firm. W wielu przypadkach doszło już do zmniejszenia zatrudnienia i czasu pracy. Są też pierwsze likwidacje biznesów, właściciele wystawiają już do sprzedaży całe gabinety.
Kiepsko to wygląda.
To wygląda tragicznie. Panie, które przeszły na opiekę nad dziećmi, od 17 marca nie mają środków do życia. Zostaliśmy bez konkretnej pomocy - nie mamy wsparcia ze strony państwa. Pan premier z panem ministrem Szumowskim pięknie wszystko przedstawiają na swoich konferencjach, ale realnie my nie mamy pieniędzy - na funkcjonowanie i na życie.
Zabroniono nam pracować, chociaż jesteśmy bardzo sterylni. Ludzie nie mają na chleb, na opłaty, na prąd, na czynsz. Na początku martwiliśmy się o biznesy, teraz martwimy się o swoje życie prywatne.
Duża grupa kosmetyczek, stylistek paznokci czy fryzjerek to są matki samotnie wychowujące dzieci. To bardzo duży problem, one naprawdę nie mają środków do życia. Nie dziwmy się, że niektóre niestety ryzykują i pracują "w podziemiu". Czy ktoś o tym w ogóle pomyślał? Każdy poskładał wnioski o wsparcie z tarczy. Ale proszę mi wierzyć - nie ma w tej chwili skutecznej i szybkiej pomocy.
Trzecia odsłona tarczy antykryzysowej, tarcza finansowa, a Pani mówi, że przedsiębiorcy nie mają wsparcia?
Nie ma wsparcia, a kontakt z premierem Morawieckim, ministrem Szumowskim czy wicepremier i minister Emilewicz jest bardzo ograniczony, powiedziałabym nawet, że blokowany. Kilka dni temu po raz kolejny pisałam do Pani minister Emilewicz z prośbą o wspólne wypracowanie standardów powrotu branży do działania. Nie ma jednak żadnego kontaktu ze strony rządu.
Jeżeli premier mówi, że rząd konsultuje to z ekspertami, to z kim? Bo na pewno nie z nami. Nikt nie chce skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia.
Główny Inspektor Sanitarny również nie odpowiedział na nasz apel. Przedsiębiorcy czekają w kilkugodzinnych kolejkach na infoliniach, by uzyskać informacje, lub jest problem z dodzwonieniem się. A pracownicy generalnie wiele nie wiedzą, bo wszystko się ciągle zmienia na górze.
Czują Państwo, że już teraz bylibyście w stanie oferować swoje usługi w bezpieczny sposób? A może byliście gotowi cały czas?
Tak, jesteśmy w stanie pracować w bezpieczny sposób dla klientów i nas samych. My też mamy swoje rodziny i nikt nie chce doprowadzić do zakażenia w swoim środowisku.
Jakie branża ma plany i pomysły na dodatkowe środki ostrożności?
Przedsiębiorcy, którzy chcą, bądź z powodów finansowych muszą wrócić do pracy, powinni mieć taką możliwość. Jesteśmy w stanie zmniejszyć ryzyko zakażenia, znacznie je ograniczyć. Jesteśmy bardziej zabezpieczeni niż pracownicy marketów.
Środki bezpieczeństwa są naszym standardem od zawsze – materiały jednorazowe, rękawiczki, maseczki, dezynfekcja, sterylizacja... Możemy być wyposażeni np. w przyłbicę lub maseczkę jednorazową albo ściankę z pleksi. Możemy być ubrani w fartuchy - nie jednorazowy, bo wszystkie idą do szpitala, ale mamy na tyle bawełnianych, że jestem w stanie zmieniać je po każdym kliencie. Jesteśmy w stanie zapewnić odpowiednie odległości. Z wietrzeniem pomieszczeń również nie ma problemu.
Poza tym klientki umawiane byłyby na konkretną godzinę. Na wejściu byłaby mierzona temperatura, bo jesteśmy wyposażeni w termometry bezdotykowe, dezynfekcja dłoni i wypełnienie stosownej dokumentacji zawierającej informację, czy miały kontakt z osobą zakażoną. Ale nie możemy pracować.
Z drugiej strony, nie wyobrażam sobie, żeby np. klientka miała maseczkę podczas zabiegu pielęgnacyjnego na twarzy - a jedna z organizacji zrzeszająca przedsiębiorców to rekomenduje. Słyszałam też o rekomendacji, że klientka ma mieć rękawiczki jednorazowe - jak wówczas wykonać usługę manicure? To bez sensu. W zależności od tego czy wykonujemy zabieg na paznokciach czy twarzy powinniśmy mieć standardy zachowania bezpieczeństwa dotyczące specyfiki poszczególnej grupy zabiegów.
Może się okazać, że np. 18 maja zakłady kosmetyczne zostaną otwarte, ale przez nieżyciowe obostrzenia części zabiegów nie będzie można wykonać?
Wyobraźmy sobie, że ktoś w rządzie sobie wymyśli, że mamy mieć do każdego klienta jednorazowe pakiety ochrony osobistej, czyli przyłbica, fartuch jednorazowy, jednorazowe opakowania na buty itd. - że mamy być ubrani jak w karetkach. Taki zestaw kosztuje ponad 100 zł. Henna kosztuje 10 zł. Kto z klientów zapłaci nam 110 zł za wykonanie henny?
Taki jest pomysł?
Wiemy, że do ministerstwa "poszła" taka propozycja z innej organizacji. Więc ktoś sobie coś tam wymyśla, bo ma prawdopodobnie dostęp do pani minister Emilewicz. A my będziemy postawieni przed faktem dokonanym, bo nikt z nami nie rozmawia. Może ten kontakt jest blokowany? Chociaż ja cały czas wychodzę naprzeciw.
Kiedyś zakłady kosmetyczne w końcu będą mogły zostać otwarte. Przynajmniej te, które przetrwają. Czy klientki od razu wrócą, czy jednak ma Pani sygnały, że będą się obawiały?
Mam informacje z rynku, że zdecydowana większość klientów czeka na możliwość skorzystania z naszych usług. Zaufanie do nas jako profesjonalistów jest bardzo duże. Te gabinety, które wykonywały swoje usługi prawidłowo, zgodnie ze standardami bezpieczeństwa, nie będą miały problemów z liczbą klientów. Klientki bardzo chcą przyjść do fryzjera czy na paznokcie. Same wysyłają bardzo pozytywne SMS-y i podbudowują nas.
Czyli nie przewiduje Pani sytuacji, w której kosmetyczka będzie siedziała w otwartym salonie i patrzyła na puste ściany, bo klientek nie będzie?
Z dnia na dzień wrócimy do pracy. Oczywiście, klientów przyjmiemy mniej, bo musimy zachować obostrzenia związane z COVID-19. Jeśli są gabinety np. na 10 stanowisk, to nie będziemy w stanie przyjąć 10 klientów na raz, tym bardziej, że do tego dochodzi 10 pracowników. Ale możemy tak sobie to dostosować, że będziemy w stanie ruszyć od razu.