[AKTUALIZACJA g. 12:30] W wytycznych opublikowanych na stronach resortu rozwoju nie ma już informacji na temat aplikacji ProteGO oraz korzyści związanych z jej instalacją. Najwyraźniej rząd doszedł do wniosku, że promowanie aplikacji w ten sposób nie jest dobrym pomysłem.
[AKTUALIZACJA g. 13:30] Na stronach resortu cyfryzacji pojawiło się sprostowanie dotyczące aplikacji ProteGO Safe oraz korzystania z niej w galeriach handlowych. "Jeśli nie będziecie korzystali z aplikacji ProteGO Safe spokojnie wejdziecie do galerii handlowej i zrobicie zakupy na takich samych warunkach jak wszyscy inni" - czytamy. Jego pełną treść można znaleźć tutaj.
W środę resort cyfryzacji pochwalił się nową wersją aplikacji ProteGO Safe, dzięki której możemy się dowiedzieć, czy mieliśmy kontakt z osobą zakażoną koronawirusem. W pierwszej wersji appki brakowało kluczowego modułu śledzenia. Teraz jest on już dostępny, a oparto go na technologii BlueTrace, z której korzystają m.in. podobne narzędzia stworzone przez Singapur oraz Australię.
ProteGO Safe wykorzystuje moduł Bluetooth, który pozwala na komunikację między urządzeniami znajdującymi się w bliskiej odległości, aby rejestrować "cyfrowe spotkania” naszych smartfonów. W sytuacji, gdy osoba, z którą mieliśmy kontakt zachoruje, otrzymamy ostrzeżenie.
Skąd w systemie pojawia się informacja o potencjalnym ryzyku? Od zakażonego. To ta osoba, w pełni anonimowo poinformuje o zmianie swojego stanu zdrowia, zaznaczając to w aplikacji.
Resort cyfryzacji zapewnia, że aplikacja ProteGO Safe jest w pełni bezpieczna i zgodna z RODO. Użytkownicy ProteGO Safe mają być też anonimowi. Do tego, aby ją uruchomić nie jest wymagane jakiekolwiek uwierzytelnienie, np. podanie numeru telefonu.
Sukces ProteGO Safe zależy od liczby jej użytkowników, dlatego robimy wszystko, aby zyskać ich zaufanie
- apeluje minister cyfryzacji Marek Zagórski.
Rządzącym bardzo zależy na tym, aby jak największa liczba osób zainstalowała ProteGO Safe. Z jednej strony trudno się dziwić - tego typu rozwiązania mają sens tylko wtedy, gdy korzysta z nich duża część społeczeństwa. W innym wypadku ich podstawowa funkcjonalność nie zadziała.
Jak się jednak okazuje, rząd nie zamierza poprzestać jedynie na apelach i zachętach. W środę resort rozwoju opublikował szereg wytycznych dotyczących otwarcia galerii handlowych oraz innych obiektów o powierzchni ponad 2 tys. mkw po 4 maja.
Znajdziemy tam szereg obostrzeń, które dotyczą np. zachowania dwumetrowego odstępu między klientami czy obowiązku zasłaniania ust i nosa. To, co w tych wytycznych zaskakuje najbardziej, to fakt, że aplikacja ProteGO Safe pojawia się w nich wielokrotnie. Czytamy np., że:
Dopuszczalne jest jednoczesne wpuszczenie do danego obiektu o 10 proc. wyższej liczby osób, o ile ponadnormatywne osoby posiadają aplikację ProteGO Safe. Takie osoby w razie braku wolnych miejsc w sklepie/lokalu nie otrzymują przywilejów jeśli chodzi o stanie w kolejkach.
Mówiąc krótko, jeśli do galerii będzie chciała wejść większa od dopuszczalnej liczba klientów, to pierwszeństwo otrzymają osoby posiadające na smartfonie aplikację ProteGO Safe. To jednak wcale nie koniec. Wytyczne Ministerstwa Rozwoju zobowiązują galerie do umieszczenia:
przy wejściu do obiektu urządzenia z zainstalowaną aplikacją ProteGo Safe w celu zarejestrowania przez urządzenie klienta, będącego użytkownikiem aplikacji, wchodzącego do obiektu.
Jeśli obiekt nie będzie miał możliwości, aby wystawić tego rodzaju urządzenie, to alternatywą ma być wydrukowanie kodu QR wygenerowanego z aplikacji ProteGO Safe, który klienci będą mogli sobie zeskanować. Właściciele galerii handlowej będą mieli również obowiązek umieszczania w widocznym miejscu materiałów informacyjnych na temat aplikacji ProteGO Safe, a klienci mają być dodatkowo zachęcani do jej zainstalowania poprzez zniżki lub materiały promocyjne.
Zacznijmy od tego, że wytyczne resortu rozwoju w oczywisty sposób dyskryminują klientów bez ProteGO Safe. Nie chodzi jedynie o osoby starsze, które często nie posiadają smartfonów, ale również np. o właścicieli iPhone'ów. Póki co, aplikacja wciąż jest dostępna jedynie w w sklepie Google Play. Rząd obiecuje, że wersja na iOS się pojawi, ale na razie w AppStore jej nie ma.
Drugi problem polega na tym, że takie aplikacje, jak ProteGO Safe, zadziałają tylko wtedy, gdy aktywujemy w smartfonie Bluetooth. Mówiąc krótko: sam fakt, że zainstalujemy aplikację nie oznacza, że będzie ona działać i śledzić nasze kontakty. Aby weryfikować, czy właściwie korzystamy z aplikacji, pracownicy galerii musieliby dokładnie sprawdzać nasze smartfony.
Ostatnim problemem jest kwestia ochrony prywatności. Twórcy aplikacji ProteGO Safe chwalą się, że daje ona użytkownikom anonimowość. Sęk w tym, że eksperci są nieco innego zdania.
Aplikacje do walki z koronawirusem można zaprojektować z ochroną prywatności użytkownika, tj. w systemie zdecentralizowanym — tak jak wymaga tego Google i Apple. Ale można też użyć systemu zcentralizowanego. Niestety ProteGO Safe używa właśnie tego zcentralizowanego. To sprawia, że osoby mające dostęp do infrastruktury (backendu) mogą deanonimizować użytkowników i namierzyć kto, z kim i kiedy — a teraz także gdzie.
Co ciekawe, jak wynika z naszych ustaleń, docelowym rozwiązaniem, z którego miała korzystać aplikacja ProteGO Safe, była technologia Google i Apple - z mocno wyśrubowanymi restrykcjami dotyczącymi ochrony prywatności. Ponieważ rządzącym zależało jednak na czasie, skorzystali z technologii BlueTrace, na której oparto m.in. singapurską aplikację TraceTogheter.