Donald Trump odwiedził we wtorek fabrykę masek medycznych firmy Honeywell w Phoenix w stanie Arizona, był to jego pierwszy od ponad miesiąca wyjazd z Waszyngtonu. Powiedział tam, że Stany Zjednoczone wchodzą obecnie powoli w "drugą fazę" odpowiedzi na koronawirusa i w tej odpowiedzi chodzi o gospodarkę.
Amerykański prezydent naciska na otwieranie kraju i powrót do aktywności gospodarczej - robi to zresztą od pewnego czasu. Zdaje sobie jednocześnie sprawę z tego, że luzowanie restrykcji doprowadzić może do strat i trudności dla wielu.
Nie mówię, że wszystko jest idealnie. Czy będzie to miało wpływ na niektórych ludzi? Tak. Czy niektórych mocno to dotknie? Tak. Ale musimy otworzyć nasz kraj i musimy go otworzyć wkrótce
- powiedział Trump. W późniejszym wywiadzie w telewizji ABC został przez dziennikarza zapytany wprost, czy uważa, że otwarcie kraju oznaczać będzie "utratę żyć".
Możliwe, że będą takie przypadki, ponieważ ludzie nie będą zamknięci w domach. Ale w tym samym czasie będziemy utrzymywać zwiększony dystans społeczny, myć ręce i robić inne rzeczy, których nauczyliśmy się ostatnio
- odpowiedział prezydent. Portal Bloomberg zauważa, że Trump we wtorek najmocniej jak dotąd argumentował, że przedłużanie restrykcji powoduje zbyt duże straty gospodarcze dla kraju. Jednocześnie wyraził optymizm, że nawet jeśli liczba przypadków zakażeń wzrośnie, będzie to jak "ogień", który zostanie "szybko" ugaszony.
Podczas wizyty w fabryce potwierdził też wcześniejsze doniesienia, że specjalny zespół, który koordynował walkę z koronawirusem, zostanie rozwiązany. Twarzami tej grupy byli Deborah Birx i Anthony Fauci. Szczególnie dr Fauci stał się w ostatnich tygodniach najbardziej znanym lekarzem w USA, towarzyszącym prezydentowi podczas konferencji prasowych i nierzadko prostującym jego wypowiedzi dotyczące koronawirusa. Teraz zadania tego zespołu ma przejąć Agencja Zarządzania Kryzysowego.
Media za oceanem zauważają, że Biały Dom decyduje się zlikwidować ciało koordynujące walkę z epidemią w momencie, gdy liczba ofiar śmiertelnych koronawirusa przekroczyła w USA 70 tysięcy - tak wynika z danych Uniwersytetu Johna Hopkinsa. To ponad jedna czwarta wszystkich zgonów powiązanych z pandemią na świecie.
Uwadze obserwatorów nie umknęło też to, że prezydent w czasie odwiedzin w fabryce masek sam takiej nie nosił - miał tylko ochronne okulary (nie tylko on zresztą, podobnie zrobili niektórzy z towarzyszących mu oficjeli). Rząd federalny od początku kwietnia oficjalnie zachęca Amerykanów do noszenia masek, także jeśli nie mają objawów zakażenia koronawirusem.
Jest jeszcze jedna rzecz, o której warto pamiętać: w listopadzie w USA odbędą się wybory prezydenckie i Trump mocno liczy, że w Arizonie je wygra. Jak zauważa Bloomberg, w czasie jego wizyty w fabryce z głośników rozlegała się muzyka przygotowana na jego wiece wyborcze.