Choć nowych wniosków o zasiłki przybywa wolniej niż na początku epidemii, ich liczba nadal jest ponad dziesięciokrotnie wyższa niż przed kryzysem.
Wskaźnik bezrobocia wzrósł już w Stanach Zjednoczonych z 3,5 do 14,7 procent. Doradcy ekonomiczni prezydenta Trumpa przyznają, że może on osiągnąć nawet 20 procent. Od początku maja wiele amerykańskich stanów rozpoczęło znoszenie restrykcji. Pracodawcy nie zwiększają jednak na razie zatrudnienia. Najwięcej nowych wniosków o zasiłki pochodzi z Florydy i Georgii, które są w fazie odmrażania gospodarek.
Wczoraj szef Zarządu Rezerwy Federalnej Jerome Powell powiedział, że Stany Zjednoczone przechodzą bezprecedensowy kryzys gospodarczy. Jerome Powell wezwał Kongres i Biały Dom do podjęcia dalszych kroków, by szkody, jakie spowodował kryzys związany z koronawirusem nie okazały się trwałe.
Jak pisaliśmy w Next.gazeta.pl, Amerykański Departament Skarbu podał, że w drugim kwartale tego roku, czyli od kwietnia do czerwca, wyemituje obligacje o wartości zbliżonej do trzech bilionów dolarów - dokładnie 2,999 biliona.
USA poprzez emisje długu chcą pożyczać pieniądze na finansowanie kosztownych rządowych programów pomocowych dla gospodarki, których łączna wartość to właśnie około trzy biliony dolarów - około 14 proc. amerykańskiego PKB. Amerykanie mogą sobie na to pozwolić - a w każdym razie w tym momencie - bo inwestorzy wciąż chętnie kupują amerykańskie obligacje skarbowe, postrzegane jako bardzo bezpieczne; ryzyko niewypłacalności Stanów Zjednoczonych jest bardzo małe.
Jednak jeszcze przed pandemią część ekonomistów wyrażała zaniepokojenie puchnącym długiem publicznym Stanów Zjednoczonych. Obecnie wynosi on już około 25 bilionów dolarów i przekroczył 100 proc. PKB. W czasie tak ogromnego kryzysu, przez który pracę tracą miliony ludzi, dla rządów priorytetem jest stawianie gospodarek na nogi, a nie zadłużenie.