- Nowością, którą będziemy wprowadzali, jest opieka na poziomie podstawowym. Pacjenci skąpo i bezobjawowi otrzymają pulsoksymetr, a jego zapisy będą analizowane przez specjalne centrum analizy - zapowiadał minister zdrowia Adam Niedzielski.
Pulsoksymetr to urządzenie badające saturację krwi, czyli nasycenie hemoglobiny tlenem (SpO2). Urządzenie sprawdza także tętno oraz indeks perfuzji, czyli procentowy przepływ obwodowy krwi. Pulsoksymetry są wyposażone w czujnik zakładany na palec, który sprawdza wyżej wymienione parametry. Badania trwa zaledwie kilka sekund. To właśnie krótki czas oraz poręczność urządzenia są jego największymi atutami.
Pulsoksymetry mogą odgrywać istotną rolę w czasie pandemii koronawirusa, gdyż wyżej wymienione parametry mogą pomóc w oszacowaniu, czy chory przebywający w domu potrzebuje hospitalizacji.
Nasycenie tlenem krwi powinno wynosić w zależności od wieku, wagi oraz kilku innych czynników od 93 do 99 proc. Jeśli wynik saturacji będzie niższy, może się to wiązać z dusznością. Dodatkowo może to być symptomem zatorowości płucnej, czyli jednego z powikłań powstałych na skutek ciężkiego przechodzenia COVID-19.
Na razie nie wiadomo, jak w praktyce ma działać zapowiadany przez szefa resortu projektu ani kto będzie odpowiadać za dystrybucję sprzętu chorym. W planach jest stworzenie rządowego centrum monitoringu, które będzie odczytywać zapisy z pomiarów.
Pulsoksymetry można zakupić na własny użytek. Ich ceny rozpoczynały się od 30, 40 zł na serwisach aukcyjnych. Obecnie zostały one jednak wykupione. W urządzenia badające puls są wyposażone niektóre aplikacje oraz smartwatche.