Skalę nadchodzących konsekwencji pandemii można być może przyrównać do kryzysu ekonomicznego z 2008 roku. Wtedy też mówiono o wydarzeniu mającym dalekosiężne konsekwencje. Również młodzi byli wówczas jedną z najbardziej dotkniętych grup
- mówi w rozmowie z Gazeta.pl socjolog prof. Michał Wróblewski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Krzysztof Kutwa, analityk Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE) i autor raportu „Corona generation. Growing up in a pandemic”, przyznaje, że badacze z PIE przyjrzeli się zarówno krótko-, jak i długookresowym konsekwencjom trwającej od ponad roku pandemii na życie młodego pokolenia. W obu przypadkach, wnioski, do których doszli są zatrważające.
Czasowe lub permanentne zamknięcie szkół, mniej efektywne (dowiodły tego badania) od stacjonarnego nauczanie zdalne oraz pogłębianie różnic edukacyjnych między gorzej sytuowanymi i bardziej uprzywilejowanymi grupami społecznymi. Edukacja jest jednym z najmocniej dotkniętych przez pandemię koronawirusa obszarów życia młodych ludzi. Wpływ światowej pandemii na systemy edukacyjne we wszystkich krajach świata ma jednak wpływ nie tylko na "tu i teraz", ale również na to, co czeka młodych w bliższej i dalszej przyszłości.
Autorzy badania zaznaczają, że pandemia koronawirusa dotknęła każdego szczebla edukacji - podstawowego, średniego i wyższego - jednak każdego w innym stopniu i zakresie. Przyjmowanym modelem działania było zaś - w zależności od kraju, sytuacji epidemiologicznej i decyzji władz - całkowite zamknięcie szkół i uniwersytetów, nauczanie zdalne bądź nauczanie stacjonarne. Badacze wskazują, że przy nauczaniu zdalnym kluczową rolę na ewentualną utratę jakości nauczania miał dostęp do urządzeń elektronicznych oraz internetu.
Autorzy raportu wskazują, że wpływ pandemicznych zmian na edukację młodych ludzi ma dwojakie konsekwencje. Z jednej strony bezpośrednie - wyniki w nauce, zdobyta wiedza, nabyte umiejętności, obecność na zajęciach czy oceny końcowe. Z drugiej pośrednie - wybór ścieżki edukacyjnej, pozycja na rynku pracy, zarobki, poziom bezrobocia, produktywność. Dlatego właśnie zmiany, które wywarła pandemia nie ograniczają się jedynie do "tu i teraz" (a więc np. tego, że jakaś klasa nie przerobi całości materiału albo będzie mieć mniej miarodajne oceny z egzaminów), ale wykraczają również do kolejnych lat edukacji czy jeszcze później - życia zawodowego.
Właśnie ta ostatnia kwestia, czyli cykl życia zawodowego, jest kluczowym punktem analizy poczynionej przez badaczy z PIE w omawianym raporcie. Okazuje się bowiem, że uszczerbki w procesie edukacji, które spowodowała pandemia w przyszłości przełożą się m.in. na niższe średnio o 550 dol. w skali roku zarobki obecnego młodego pokolenia. Ktoś może powiedzieć, że to niedużo, ale jeśli przemnożymy te 550 dol. przez cały staż pracy, który średnio wynosi 45 lat, uzyskana kwota idzie w dziesiątki tysięcy dolarów. W wielu zakątkach świata są tu już niebagatelne sumy.
I tak najmocniej ucierpią młodzi z krajów o tzw. gospodarkach wysokiego dochodu. Chodzi o najbardziej rozwinięte gospodarczo państwa świata. Tam roczna strata w zarobkach wyniesienie 750 dol. rocznie. W państwach o średnim dochodzie - od 420 do 510 dol., natomiast w państwach o niskim dochodzie - 400 dol. Rozpatrując to w kategoriach geograficznych, najmocniej ucierpią młodzi ludzi z Europy i Azji Centralnej, którzy będą tracić 817 dol. rocznie przez cały cykl swojego życia zawodowego. Na dalszych miejscach w tym zestawieniu uplasowały się: Azja Wschodnia i region Pacyfiku (654 dol.), Ameryka Północna (589 dol.), Afryka Subsaharyjska (484 dol.), Azja Południowa (465 dol.), Bliski Wschód i Afryka Północna (326 dol.) oraz Ameryka Łacińska i region Karaibów (302 dol.).
COVID-19 ingeruje w zwrot z inwestycji w edukację, co dla młodych oznaczać będzie niższe płace. Z naszych analiz wynika, że przyszłe zarobki uczących się dzisiaj młodych ludzi będą średnio o 6,2 proc. niższe właśnie ze względu na wpływ COVID-19 na edukację. W Polsce o około 5,8 proc.
- tłumaczy w rozmowie z Gazeta.pl Krzysztof Kutwa. I dodaje:
Nominalnie młodzi ludzie kształcący się w czasie kryzysu stracą w przyszłości jako pracownicy 550 dolarów rocznie. W skali całego życia zawodowego, które trwa około 45 lat, będzie to oznaczać uszczuplenie zarobków aż o 25 tys. dolarów
Prof. Michał Wróblewski zaznacza, że "konieczne z tej perspektywy stają się programy pomocowe".
Jeżeli pandemię często przyrównuje się do wojny, to po jej zakończeniu musimy wcielić w życie ambitne plany odbudowy. Stawką jest tutaj przyszłość najmłodszego pokolenia
- przekonuje. Jak twierdzi, wpływ koronawirusa wywoła poskutkuje namacalnymi "skazami na ich wiedzy, umiejętnościach, zdolnościach radzenia sobie na rynku pracy".
Na tym nie koniec potencjalnych reperkusji, bo pogarszająca się sytuacja edukacyjna, a wraz z nią, w przyszłości, również materialna i bytowa będą rzutować na nastroje społeczne.
Myślę, że to może to rodzić tyleż niepokój i niepewność, co gniew i frustrację. Te ostatnio już obecne w młodym pokoleniu wskutek strachu przez konsekwencjami zmiany klimatycznej mogą przez pandemię ulec wzmocnieniu i większemu upowszechnieniu. To z kolei może rodzić potrzebę buntu i politycznego skanalizowania tych wszystkich negatywnych emocji
- przewiduje socjolog.
W najbardziej bezpośredni i namacalny sposób pandemia koronawirusa dotknęła rynek pracy. Szczególnie ucierpiały takie branże jak gastronomia, hotelarstwo, turystyka, usługi, kultura. Również tutaj młodzi zostali dotknięci bardziej od innych grup wiekowych. Przede wszystkim spadek zatrudnienia w ich przypadku wyniósł w 2020 roku aż 8,7 proc., podczas gdy w przypadku starszych osób zaledwie 3,7 proc.
Ponadto, w 2019 roku w krajach OECD to przede wszystkim młodzi wykonywali nisko płatne i pozbawione gwarancji zatrudnienia prace. Na życie zarabiało w ten sposób aż 35 proc. z nich, podczas gdy w starszych grupach wiekowych (30-50 i +51 lat) było to odpowiednio 15 i 16 proc. Z danych Międzynarodowej Organizacji Pracy (jedna z agend Organizacji Narodów Zjednoczonych) w 2020 roku aż jeden na sześciu ludzi w wieku 18-29 lat przestał pracował z powodu pandemii. Ci, którzy nie stracili zatrudnienia i tak mieli obcięty czas pracy o niemal jedną czwartą (23 proc.).
"Wśród osób najbardziej narażonych w czasie kryzysu COVID-19 znajduje się 1,6 miliarda pracowników gospodarki nieformalnej. Stanowią oni połowę światowej siły roboczej i pracują w sektorach, w których odnotowano znaczną utratę miejsc pracy i których przychody znacząco spadły" - podkreślają autorzy raportu. Jak zaznaczają, tylko w 2020 roku całkowite koszty finansowe pandemii dla młodych ludzi sięgnęły niemal 1,3 bln dol. Rachunek uwzględniający koszty nie tylko finansowe był jeszcze wyższy i opiewał na przeszło 1,7 bln dol.
To jednak nic wobec 21,2 bln dol. strat długoterminowych na przestrzeni najbliższych piętnastu lat, bo na tyle szacowany jest wpływ pandemii koronawirusa na rynek pracy.
Tych pieniędzy, które młodzi pracownicy zarobiliby w normalnej rzeczywistości w obecnej sytuacji nigdy nie zobaczą. Z łącznej kwoty 21,2 bln dol. aż 15,5 bln odnosi się do długotrwałego bezrobocia, podczas gdy straty spowodowane spadkiem zarobków sięgną 5,7 bln
- wylicza Krzysztof Kutwa.
Oznacza to dla młodych wchodzących dziś na rynek pracy lub już na nim obecnych spadek ich płac o około 4 proc. Starając się to lepiej zobrazować, na poziomie indywidualnym średnio młodzi pracownicy odczują pandemię jako niższe wynagrodzenie o ponad 1,6 tys. dol. rocznie
- doprecyzowuje.
Jeśli zaś przyjąć perspektywę 45 lat, a więc całego cyklu życia zawodowego młodych wchodzących właśnie na rynek pracy, wspomniana kwota 21,2 bln dol ta rośnie pond dwukrotnie i dobija do absolutnie astronomicznych 44,2 bln dol. (dla zobrazowania: to przeszło 75 razy tyle, ile wynosi szacowany przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy nominalny PKB Polski za 2020 rok).
Nie bez powodu już mówi się o "korona pokoleniu"
- podsumowuje z goryczą Kutwa.
Prof. Michał Wróblewski ocenia, że przedstawione w raporcie PIE dane potwierdzają tezy, o których badacze społeczni mówią od początku pandemii.
Jej negatywny wpływ odczują przede wszystkim grupy, które jeszcze przed pandemią były ekonomicznie upośledzone i zmarginalizowane. Świat wyjdzie być może z pandemii jeszcze bardziej rozwarstwiony
- zauważa socjolog. Jego zdaniem, sposoby przeciwdziałania kryzysowi ekonomicznemu wywołanemu przez pandemię koronawirusa "powinny brać pod uwagę rozwiązania zmierzające do stabilizacji miejsc pracy i zapewnienia podstawowego poczucia bezpieczeństwa - związane jest w dużej mierze z ekonomicznymi warunkami życia - zwłaszcza dla ludzi młodych. Świat po pandemii stanie się zapewne dużo bardziej niestabilny i niepewny".
Naturalnym następstwem uderzenia w edukację oraz rynek pracy i zarobki jest wpływ pandemii na zdrowie młodych ludzi. Przede wszystkim zdrowie psychiczne, o którym w dobie pandemii mówi się znacznie mniej niż o kondycji fizycznej, będącej bezpośrednio narażoną na działanie wirusa SARS-CoV-2.
Wzrost kosztów dbania o zdrowie psychiczne młodych ludzi na przestrzeni ostatniego roku jest wymowny. Łącznie mówimy o kwocie aż 407 mld dol. Składają się na nią dodatkowe wydatki na opiekę zdrowotną (185,5 mld), zwiększenie kosztów programów zabezpieczenia społecznego (79,6 mld) oraz koszty pośrednie będące skutkiem niższego zatrudnienia oraz spadku produktywności (141,9 mld).
Pandemia koronawirusa jak chyba żadne inne zjawisko wcześniej obnażyła też słabości i chroniczne niedofinansowanie systemów opieki zdrowia psychicznego. Już przed pojawieniem się wirusa SARS-CoV-2 większość krajów wydawała na ten cel mniej niż 2 proc. swoich budżetów, nie zaspokajając przez to rosnących potrzeb obywateli.
Pandemia tylko ten stan pogorszyła. Na całym świecie aż 60 proc. podmiotów opieki psychologicznej i psychiatrycznej doświadczyło zakłóceń w świadczeniu usług dla pacjentów i osób wrażliwych. W przypadku dzieci i młodzieży wskaźnik też był jeszcze wyższy i wyniósł 72 proc.; podobnie u osób starszych (70 proc.) oraz kobiet, wymagających opieki przedporodowej albo poporodowej (61 proc.). Ucierpieli również ci, którzy z pomocy już korzystali. Załamało się świadczenie usług psychoterapii i poradnictwa (spadek wyniósł aż 67 proc.) oraz leczenie uzależnień (spadek o 45 proc.). Również dostęp do leków na zaburzenia psychiczne i neurologiczne spadł - w tym przypadku wskaźnik wyniósł 30 proc.
Pandemia odciska piętno nie tylko na globalnych systemach opieki zdrowia, ale również ingeruje w dobrostan psychiczny młodych osób. W ten sposób generuje wzrost popytu na specjalistyczną pomoc psychologiczną i psychiatryczną
- analizuje Krzysztof Kutwa, autor raportu PIE.
Według prof. Michała Wróblewskiego z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, "jeszcze przed pandemią obecne były zjawiska, które negatywnie wpływały na naszą kondycję psychiczną: niepewność zatrudnienia, prekaryzacja rynku pracy, zatarcie granicy między czasem prywatnym i czasem pracy, uzależnienie od narcystycznej natury mediów społecznościowych". Zdaniem naszego rozmówcy, w przypadku Polski obraz ten dodatkowo pogarsza fakt, że nasz system ochrony zdrowia w zakresie zaburzeń psychicznych działa fatalnie i absolutnie nie jest przygotowany na skalę problemów, które przyniesie (a raczej już przyniosła) ze sobą pandemia koronawirusa.