Dania od 1 lutego stała się krajem wolnym od obostrzeń związanych z COVID-19. W praktyce oznacza to, że bez twardych ograniczeń mogą działać wszystkie biznesy, w tym także m.in. restauracje czy kluby nocne. Nie ma limitów liczby uczestników spotkań w pomieszczeniach czy odgórnego obowiązku noszenia maseczek albo okazywania paszportów covidowych. Zniknął także obowiązek izolacji dla osób z pozytywnym wynikiem testu oraz kwarantanny dla osób z kontaktu.
Należy jednak pamiętać, że twarde wytyczne zostały zastąpione przez szereg rekomendacji. Dotyczą one m.in. czterodniowej samoizolacji przez osobę zakażoną. Ponadto, choć formalnie nie zapisano w przepisach obowiązku noszenia maseczek czy okazywania paszportów covidowych np. w szpitalach albo domach opieki, to pozostała rekomendacja, aby w miarę możliwości było to wymagane od odwiedzających. Warto też pamiętać, że własne reguły - także m.in. w zakresie obowiązku noszenia maseczek czy okazywania paszportu covidowego - mogą wprowadzać prywatne instytucje.
Jedyne obostrzenia w Danii pozostają na granicach i dotyczą niezaszczepionych podróżnych. Muszą oni wykonać test w ciągu 24 godzin po wjeździe do kraju. Alternatywą jest wykonanie testu na 48 godzin (test antygenowy) lub 72 godziny (test PCR) przed przybyciem do Danii. Osoby zaszczepione i ozdrowieńcy - o ile okażą paszport covidowy - są zwolnieni z obowiązku testowania.
Dania notuje obecnie - to średnia siedmiodniowa - około 45 tys. nowych zakażeń dziennie. To mniej więcej tyle samo, co oficjalnie wykrywa się w Polsce. W przeliczeniu na liczbę ludności to jednak około sześciu razy więcej niż nad Wisłą. Słowem - 45 tys. przypadków w Danii to jak u nas 300 tys. (inna sprawa, że być może do tylu zakażeń dziennie rzeczywiście dochodzi, ale mało które jest potwierdzone testem).
Co więcej, badania wskazują, że już za 82 proc. zakażeń w Danii odpowiedzialny jest podwariant omikronu o nazwie BA.2. Charakteryzuje się on jeszcze wyższą zakaźnością niż podstawowa wersja tej mutacji.
Oprócz statystyki zakażeń rośnie także liczba hospitalizacji (choć spada liczba pacjentów w najcięższym stanie) oraz zgonów. Te śmierci mają być głównie efektem jeszcze fali związanej z wariantem delta. Warto do tych danych przyłożyć polską skalę. W ostatnich dniach Dania notuje średnio 19 śmierci covidowych dziennie. To w przeliczeniu na liczbę mieszkańców tak, jakby w Polsce umierało ok. 125 osób. To bardzo dużo, ale kilkukrotnie mniej niż w szczytach polskich fali (i wciąż mniej niż obecnie).
W długim, wielowątkowym wpisie na Twitterze, decyzję duńskiego rządu tłumaczy jego doradca Michael Bang Petersen. Prowadzi on największy w Danii projekt analizujący zachowania społeczne w pandemii.
Petersen powołuje się na badania wskazujące na szerokie poparcie dla zniesienia restrykcji (64 proc. osób na tak, 28 proc. na nie). Co ważne, jest ono wysokie także w najstarszych grupach wiekowych. Petersen pokazuje też, że mimo rosnących liczb zakażeń czy hospitalizacji strach Duńczyków przed koronawirusem jest najniższy w historii badań. Obawy o zdrowie swoje i bliskich są mniejsze niż lęki związane z ryzykiem kolejnych lockdownów.
Według Petersena to efekt wysokiego wyszczepienia duńskiego społeczeństwa i zaufania do szczepionek. W pełni zaszczepionych jest ponad 91 proc. osób pełnoletnich (dla porównania, w Polsce ok. 65 proc.), a dawkę przypominającą przyjęło już blisko trzy czwarte z nich (w Polsce ok. 32 proc.). - Omikron nie grozi zaszczepionym ciężkim przebiegiem choroby - mówi epidemiolog Lone Simonsen.
Petersen zwraca uwagę na część niebezpieczeństw. To m.in. wysoka liczba hospitalizacji (choć wiele z nich jest dość krótkich). Najnowsze dane sugerują jednak, że ta fala może się wypłaszczać. Obawy części Duńczyków budzi też kwestia długiego covidu.
Ale czekanie nie jest darmowe. Wiąże się to z kosztami dla gospodarki, dobrobytu i demokracji. Te koszty generują zmęczenie pandemiczne, które podsyca nieufność. Zarządzanie pandemią wymaga kompromisów. Równoważenie tych elementów jest wyraźną częścią duńskiej strategii
- pisze Petersen.
Ekspert ma jeszcze jedno ważne spostrzeżenie. Chodzi o cechę duńskiego społeczeństwa - wysokie na tle innych krajów zaufanie do władz i poczucie solidarności społecznej. Większość Duńczyków dotychczas skrupulatnie przestrzegała ograniczeń i według badań nawet po zniesieniu obostrzeń deklaruje podejmowanie środków ostrożności.
Dania jest pierwszym unijnym krajem, który całkowicie zniósł obostrzenia covidowe. Ale nie pierwszym europejskim. Kilka dni wcześniej obostrzenia związane z omikronem wycofała Anglia.
Przepustki covidowe i zasłanianie twarzy nie są tam już obowiązkowe. Zamiast nakazów i zakazów - osobista odpowiedzialność. Tak decyzję tłumaczy rząd Borisa Johnsona. Kluby, sale koncertowe, kina i teatry mogą dalej prosić o przepustki covidowe. Ale nie muszą. Wiele sklepów i lokali usługowych nadal prosi jednak klientów, by założyli maseczkę.
Szwecja zapowiedziała zniesienie większości obostrzeń 9 lutego, jeśli sytuacja się ustabilizuje. Łagodzenie bądź znoszenie ograniczeń ogłosiły też już m.in. Francja, Finlandia, Hiszpania. Włochy czy Holandia.