Najgorsze produkty 2011

Najlepsze produkty wymieniamy jednym tchem. O tych mniej udanych przeważnie łaskawie zapominamy, ale koniec roku i czas podsumowań zobowiązuje nas do przypomnienia, jakie premiery 2011 były - co najmniej - dziwne.

Nie o takie 3D walczyliśmy

Tu mamy w zasadzie na myśli działania marketingowe wokół technologii, która nie oferuje jeszcze zbyt wiele. Nie lubimy siedzieć przed telewizorem w ciężkich okularach z wbudowanym akumulatorkiem. Te lżejsze, wzorowane na przeciwsłonecznych też nas nie przekonują. Salwy śmiechu wciąż wywołuje w nas widok bliskich siedzących w domu w okularach na nosie. A wszystko to, by zobaczyć efekt "teatru telewizji" i zamęczyć oczy w 30 minut.

Technologii 3D w takiej formie mówimy stanowcze "nie". Można się jednak spodziewać, że eksperci od marketingu ogłoszą rok 2012 "rokiem 3D". Sprzedaż rośnie, ludzie zachwyceni, prawda? Prawda. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że coraz ciężej kupić nowy odbiornik bez trójwymiaru i "nadmuchane" statystyki. Jak trójwymiar, to bez okularów. Rzekliśmy.

Nokia N9

Nokia N9Nokia N9 fot. Łukasz Cichy

Nokia N9 jest piękna. Poręczna, funkcjonalna, całkiem nowy system operacyjny MeeGo w naszej redakcji wywołał jeśli nie falę entuzjazmu, to przynajmniej poważne poruszenie . Nokia N9 jest naprawdę wyjątkowa - to pierwszy i ostatni telefon, który będzie wykorzystywał MeeGo. Ostatecznie Nokia N9 to smartfon za ponad 2 tysiące złotych, na którym nie zainstalujesz znacznej części swoich ulubionych aplikacji, bo najzwyczajniej w świecie nigdy nie powstały (i pewnie nie powstaną). Dlatego właśnie wszystkie zalety urządzenia blakną w obliczu jednej, gigantycznej wady - dlaczego mam kupować produkt, który nigdy nie otrzyma wsparcia producenta? Ech, gdyby tylko Nokia N9 pojawiła się w sklepach rok wcześniej. Ale pojawiła się w 2011 i właściwie trudno kategoryzować ją nawet jako "produkt"; jest to raczej demonstracja Nokii - "potrafimy".

Tak, Nokia potrafi. Szkoda, że tak późno.

Nokia N9 - pierwsze wrażenia

Nintendo 3DS

Czyli nie wszystko złoto, czego dotknie Nintendo. To był jeden z najciekawiej zapowiadających się gadżetów tego roku, a zarazem bardzo obiecująca konsola przenośna. Był, dopóki nie zobaczyliśmy go w działaniu. Efekt 3D (i to bez okularów) może i wygląda całkiem dobrze, ale nawet nieco bardziej energiczne wciśnięcie przycisków na konsoli sprawia, że przestaje być widoczny - 3DS skacze w dłoni i dodatkowy wymiar ulatuje.

Nintendo nie zaoferowało zresztą do dziś zbyt wielu gier, które można nazwać przebojami. Efekty takie działania szybko stały się widoczne. Wielka obniżka ceny urządzenia już w pół roku po jego premierze? Tego jeszcze nie było. Później przyszedł cios ze strony jednego z wydawców gier - firmy Capcom - który wskazał "niedostatki konstrukcyjne" konsoli. I choć dziś, powoli zaczyna ona łapać wiatr w żagle to ciężko nie rozwinąć oznaczenia urządzenia do angielskiego "3Doesn't Sell" - nie sprzedaje się.

Nintendo 3DS - z czym to się je?

Tanie tablety z Androidem

Hannspree HannspadHannspree Hannspad Fot. Łukasz Cichy

O tanich tabletach z Androidem można powiedzieć wiele. Jednak tylko jedna z tych rzeczy będzie naprawdę pozytywna - są tanie. Poza tym to w większości wyjątkowo smutne urządzenia.

Tak, w tym miejscu można się oburzyć. "Jasne, jak kogoś stać na iPada to super. Całe szczęście, że powstały tablety w normalnych cenach". Czy rzeczywiście to takie szczęście? Przyjrzyjmy się, co w takim urządzeniu piszczy (a raczej skrzeczy). Po pierwsze ekran. Nigdy nie ma więcej niż 7 cali, niemal zawsze kiepsko oddaje kolory. W dodatku marnie reaguje na dotyk - by przewinąć stronę trzeba cz ęsto kilka razy machać palcem. Dalej - wewnątrz procesor bliżej nieokreślonej firmy, ale za to taktowany zegarem 1 GHz. Brzmi dobrze? Ale działa woooolno. I jeszcze sam Android. Marzycie o wersji 4? No dobrze, chociaż 3! Nic z tego - zawsze będzie to któraś odmiana dwójki. Tej, która dobrze (w miarę) sprawdza się w telefonach, a fatalnie w tabletach.

I co z tego wynika? Otóż tablet to nie samochód - jeśli będzie kiepski, to nie zaciśniemy zębów i nie będziemy z niego korzystać. Szybko zostawimy go gdzieś na półce, bo będzie po prostu niewygodny. A tablet wygodny być musi. Po to go wymyślono.

Elektroniczny hełm Sony HMZ-T1

Sony HMZ-T1Sony HMZ-T1 Fot. Joanna Sosnowska

Ludzie nie chcą nosić "trójwymiarowych okularów". Sony wymyśliło więc, że zastąpi je całym kaskiem, lub jak kto woli, wizjerem.

Sony HMZ-T1 byłby nawet ciekawym pomysłem, gdyby historia nie pokazywała, że jest on skazane na porażkę. Kaski z wbudowanymi wyświetlaczami pokazywano już w latach dziewięćdziesiątych. Rynku nie podbiły.

Technologia poszła trochę do przodu i w gadżecie Sony znajdziemy dwa wyświetlacze OLED HD i wirtualny dźwięk 5.1. Oczywiście możemy dzięki nim oglądać trójwymiarowe treści. Wszystko to za jedyne 700 funtów szterlingów (razem z VAT). Propozycja dla tych, którzy chcą w domu poczuć się jak bohaterowie Star Treka. No, prawie, bo hełm wciąż nie jest bezprzewodowy.

Jedyne co w tym wypadku możemy pochwalić to pracę projektantów i odwagę Sony, które nie boi się eksperymentować z gadżetami.

Macie inne typy na najgorsze produkty mijającego roku? Wpisujcie w komentarzach

Więcej o: