Szukanie pracy odbywa się dwoma głównymi kanałami . Rozpoczynamy tradycyjnie od przeglądania ogłoszeń w gazetach lub w przeznaczonych temu serwisach internetowych. Równie ważną częścią tego procesu jest zasięgnięcie informacji wśród znajomych, czy przypadkiem ich firma nie szuka kogoś na dane stanowisko.
Oprócz przeglądania ogłoszeń o pracę rejestrujemy się także w serwisach przeznaczonych dla osób "aktywnych zawodowo", takich jak GoldenLine czy amerykański pierwowzór - LinkedIn. Zapisując się do takiego serwisu możemy bardziej kompleksowo zaprezentować się ewentualnemu przyszłemu pracodawcy, nawiązać i utrzymywać kontakty zawodowe czy też przeglądać umieszczane tam oferty pracy. Równie ważną częścią serwisów są grupy zainteresowań, w ramach których użytkownicy dyskutują na dane tematy wymieniając się informacjami i doświadczeniami. Tylko czy te cechy nam czegoś nie przypominają?
Największy serwis społecznościowy świata od GoldenLine czy LinkedIna różni się tym, że nie da się w łatwy i wygodny sposób sprawdzić, kto ze znajomych zatrudniony jest w jakiej firmie. Część moich znajomych (pracujących w Agorze) uzupełnia miejsce zatrudnienia w całkowicie dowolny sposób - pisze "Gazeta.pl", "Agora SA", "Agora Group" lub wymyśla jeszcze inną odmianę. Poza tym, Facebooka także można traktować jako narzędzie prezentacji i kreowania własnego wizerunku, uczestniczyć w grupach i wymieniać się w ich ramach wiedzą. Ach, pozostaje jeszcze jeden drobny szkopuł - na Facebooku nie ma scentralizowanego miejsca z ofertami pracy .
Na Facebooku nie ma ofert pracy - jeszcze. Właśnie jednak uruchomiono aplikację, która to wszystko zmieni. Aplikacja nazywa się BranchOut i moim zdaniem jest strzałem w dziesiątkę.
Nieważne, co wiesz - ważne, kogo znasz
Takim oto kontrowersyjnym hasłem promuje się BranchOut. Jej działanie jest banalnie proste - po zainstalowaniu na swoim profilu (i uzyskaniu dostępu do naszych prywatnych danych) można korzystać z funkcjonalności GoldenLine i LinkedIna na Facebooku.
BranchOut żąda dostępu do wielu informacji Fot. Facebook
BranchOut automatycznie wyświetla miejsca, w których zatrudnieni są nasi znajomi . Jeśli oni także korzystają z aplikacji, to udostępnione zostaną nam miejsca pracy także ich znajomych. Co więcej - można także przeglądać oferty pracy zamieszczone przez przyjaciół (a raczej można będzie, jako że aplikacja dopiero co wystartowała). Czym w takim układzie różni się Facebook od LinkedIn?
W sekcji "O nas" BranchOut można przeczytać, że 80% osób zyskuje nową pracę dzięki swoim kontaktom . Jeśli tak, to aplikacja stawia pod znakiem zapytania przyszłość serwisów, które do tej pory tradycyjnie zajmowały się "utrzymywaniem kontaktów zawodowych". Facebook to 500 milionów użytkowników (Zuckerberg ogłosić może to już jutro, ponieważ zapowiedziano wywiad z nim w amerykańskiej telewizji), spośród których znaczna część jest aktywna zawodowo; dlaczego mają opuszczać Facebooka (platformę, na której mają znajomych, gry, aplikacje, a teraz także możliwość rozwijania się zawodowego) na rzecz LinkedIn czy GoldenLine?
Aplikacja BranchOut i możliwości o które wzbogaca teraz Facebooka jest ważna z jeszcze jednego punktu widzenia - przyszłości serwisu. Facebook nie jest wieczny, w końcu jego użytkownicy odpłyną w inne, ciekawsze miejsca Sieci. Ale może nie umrzeć całkowicie, lecz się przekwalifikować, na podobnej zasadzie jak MySpace z serwisu społecznościowego stał się miejscem promocji muzyków. Gdy Facebook dożyje swoich dni użytkownicy mogą wciąż do niego powracać właśnie ze względu na rozbudowaną siatkę kontaktów, pozwalającą im szukać i znajdować nowe oferty pracy.
Joanna Sosnowska