Pojazdy MDARS (Mobile Detection Assessment Response System) są zdalnie sterowane z centrum kontrolnego Narodowej Administracji Bezpieczeństwa Jądrowego (NNSA), ale wymaga kontroli przez człowieka tylko w celu oceny napotkanej nietypowej sytuacji (np. wykrycia czegoś przez czujniki). Pojazdy są wyposażone w system autonomicznego omijania przeszkód i jeżdżą po losowych trasach po terenie Nevada National Security Site - mającego ponad trzy i pół tysiąca kilometrów kwadratowych miejsca ponad tysiąca testów broni jądrowej.
Patrolowe roboty MDARS były opracowywane przez General Dynamics od 1993, a pierwsze testy polowe miały miejsce 6 lat temu. Roboty mogą rozwijać prędkość trochę ponad 30 km/h, są napędzane silnikiem Diesla pozwalającym im patrolować przez 16 godzin i wykrywają intruzów na odległość do 200 metrów. Pozwalają one sprawdzać, czy żadne zamki nie zostały zniszczone i czy obecne są przedmioty oznaczone tagami RFID, a jedna stacja sterowania pozwala na zarządzanie do 16 pojazdami.
Oczywiście, administracja rządowa nie wprowadza futurystycznych robo-strażników tylko po to, aby przyśpieszyć nadejście ery Skynetu i zniszczenia ludzkości przez zbuntowane roboty, chodzi tu głównie o oszczędzenie pieniędzy. Według NNSA wykorzystanie robotów MDARS pozwoli na zaoszczędzenie około 6 milionów dolarów, które trzeba by było w przeciwnym razie wydać na instalację infrastruktury zabezpieczającej - wież z kamerami i wykrywaczami ruchu, wykopywania rowów na położenie przewodów, poprowadzenia przewodów zasilających itd. - oraz dodatkowe zmniejszenie rocznych kosztów ochrony i konserwacji urządzeń o kolejny milion.
[ NNSA , via TG Daily , Wired ]
Leszek Karlik