Pomysł na interes życia, czyli wirusowe perpetuum mobile

Afera wybuchła w ubiegłym tygodniu w Chinach. Rządowa stacja telewizyjna Kraju Środka ogłosiła, ze firma NetQin, produkująca oprogramowanie antywirusowe z premedytacją infekowała telefony swoich klientów, każąc im następnie płacić za ich usunięcie.

Dokładniej - opłaty były pobierane za aktualizację, konieczną do usunięcia niespodziewanie wykrytego wirusa. Jak się jednak okazało, złośliwe oprogramowanie Feiliu było zagnieżdżane w pamięci telefonu przez program instalacyjny aplikacji antywirusowej dostarczanej przez NetQin.

Pobranie specjalnej aktualizacji, która odinstalowywała Feiliu kosztowało dodatkowo równowartość 30 centów amerykańskich. Przy okazji aplikacja usuwała inne programy antywirusowe znajdujące się w pamięci telefonu. Chińska telewizja oświadczyła także, że NetQin inwestował w przedsiębiorstwo, któremu przypisuje się autorstwo Feiliu.

Z analizy aplikacji wynika, że sytuacja ta miała miejsce wyłącznie w przypadku telefonów działających w oparciu o systemy operacyjne zbudowane na Javie. Problem więc dotyczył głównie telefonów Nokia oraz Sony Ericsson. Proceder był na tyle opłacalny, że NetQin postanowił wejść na nowojorską giełdę papierów wartościowych, żeby zdobyć więcej kapitału.

Większość dotychczasowych partnerów NetQin wyciągnęło już wnioski z sytuacji i wycofali się ze współpracy. W tym także Nokia, która jeszcze na etapie produkcji instalowała aplikacje firmy w nowych telefonach dostarczanych na chiński rynek. Projekt zapewniający bezpieczeństwo swoim użytkownikom planował także RIM, producent telefonów BlackBerry, nawiązując niedawno współpracę z chińskim NetQin.

Rzecznik prasowy NetQin dementuje informacje, twierdząc, że "plotki" rozsiewane są przez konkurencję spółki i mają związek z próba wejścia na amerykańską giełdę. Nie wyjaśnia jednak co łączy producenta oprogramowania anywirusowego z twórcą wirusów, którego aż 33% udziałów należy do tego pierwszego.

[za Cnet ]

Łukasz Cichy

Więcej o: