Wierzyciele Praktiker Polska raczej nie mają dobrego czasu. Jak donosi "Puls Biznesu", po wielu perypetiach wygląda bowiem na to, że pieniądze, które upadająca spółka jest im winna, są w większości stracone. I nie dlatego, że nikt nie próbował firmy ratować - nieudane postępowanie sanacyjne zakończone wiosną zeszłego roku i nieudana próba ratowania przez spółkę 3W Dystrybucja Budowlana dawały choć chwilę nadziei na mniejsze straty.
Od września 2017 roku w spółce rządzi syndyk, który również robi co może, ale uzyskiwane środki w pierwszej kolejności przeznacza na spłacanie długów wobec instytucji państwowych. Oraz na pokrycie kosztów syndyka.
Syndyk Krzysztof Gołąb zorganizował wyprzedaż w pozostałych 5 sklepach Praktikera. Towary, które jeszcze były na półkach i w magazynach, wyprzedawano z rabatami nawet do 90 procent. W efekcie udało się uzyskać niemal 22 miliony złotych. A dzięki opróżnieniu sklepów możliwa stała się wyprowadzka jeszcze w styczniu. Jednak te 22 miliony to kropla w morzu potrzeb.
Praktiker winny jest, jak twierdzi "Puls Biznesu", 144 miliony złotych w wierzytelnościach bezspornych (dalsze 38 milionów jest sporne) swoim wierzycielom. Tymczasem upadłość również wytwarza koszty - do końca 2017 roku było to 7,5 miliona złotych plus jeszcze 2,2 mln złotych na odprawy dla zwalnianych pracowników.
Pierwszeństwo w zaspokajaniu wierzytelności mają wierzyciele uprzywilejowani, czyli Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, ZUS czy fiskus. Sam FGŚP pokrył za Praktikera 6,5 miliona złotych wynagrodzeń i składek na ubezpieczenia społeczne pracowników firmy. A syndyk spodziewa się już tylko niewielkich wpływów - wyposażenie sklepów warte jest najwyżej 2,5 miliona, a za wycenianą przed upadłością na 13,6 mln złotych markę potencjalny nabywca chce dać 2 miliony.
Nie trzeba być orłem z matematyki, by uświadomić sobie, że dostawcy Praktikera odzyskają co najwyżej niewielki ułamek swoich pieniędzy.
Prokuratura Okręgowa w Katowicach i wydział przestępczości gospodarczej Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach prowadzą śledztwo mające wyjaśnić, czy upadłość Praktikera to tylko zwykła upadłość, czy jednak coś więcej.
Przypomnijmy, że pracownicy Praktikera długo musieli walczyć o zaległe wynagrodzenia. Pieniądze ostatecznie wypłacał im Urząd Pracy w Katowicach.