- To podatkowe cwaniactwo - tak triki kawiarnianego potentata podsumował Vince Cable, minister ds. biznesu w brytyjskim rządzie. "Firmy powinny płacić uczciwą część podatku - to jest wojna" - napisała w felietonie w "Guardianie" publicystka Jackie Ashley, nawołując do bojkotu amerykańskich koncernów. A parlamentarna komisja zajmująca się nadzorowaniem publicznych wydatków skrytykowała brytyjskiego fiskusa za opieszałość w ściganiu firm korzystających z luk podatkowych.
Starbucksa zaczęto wytykać w Wielkiej Brytanii palcami, gdy w mediach pojawiła się informacja, że w ostatnich trzech latach koncern - mimo wysokich przychodów - nie płacił w ogóle podatku dochodowego, formalnie notując straty. To się udawało m.in. dzięki rozliczeniom z innymi oddziałami Starbucksa - np. oddział holenderski, który odpowiada za palenie kawy, zabierał z Wielkiej Brytanii aż 4,7 proc. prowizji. Jeszcze więcej, bo aż 20 proc., brał oddział w Szwajcarii, który handluje ziarnami kawy.
Amerykański koncern nie jest jedyną spółką, która w Wielkiej Brytanii trafiła pod pręgierz: krytykowano także Amazona (za przepuszczanie sprzedaży przez Luksemburg) czy Google'a. Choć każda ze spółek podkreślała, że działa zgodnie z obowiązującym prawem (czego zresztą władze nie negowały, odwołując się bardziej do zasad etycznych).
Jeśli jesteś zainteresowany szczegółami: jak Apple, Google czy Amazon unikają wyższych podatków, przeczytaj tekst Wyborcza.biz, pisaliśmy o tym w zeszłym tygodniu .
Presja polityczna i medialna dała się najwyraźniej Starbucksowi we znaki. Kris Engskov zarządzający brytyjskim oddziałem firmy ogłosił w czwartek, że Starbucks, nawet jeśli nie przyniesie zysku, dobrowolnie zapłaci w dwóch następnych latach podatek w wysokości ok. 10 mln funtów rocznie. I nie będzie odliczał od dochodu płatności na rzecz innych oddziałów.
Schemat ucieczki Gogle'a przed fiskusem
Engskov dodał jednak, że to nie politycy czy media skłoniły go do takiej decyzji, ale... konsumencki bojkot sieci przez Brytyjczyków. Do takiego bojkotu przyznała się też przewodnicząca wspomnianej wcześniej komisji. Podkreślała, że omija teraz Starbucksa szerokim łukiem i nie kupuje w Amazonie. Ale gdy chciała zbojkotować Google'a, okazało się, że rezygnacja z ich usług nie jest "wcale taka prosta".
Eksperci podatkowi krytykują jednak decyzję Starbucksa, nazywając całe zamieszanie kpiną z systemu podatkowego. - Są podstawowe zasady, znane od lat: można opodatkować firmy, ale precyzyjnym prawem, rozporządzeniem. A tu mamy do czynienia z publiczną chłostą i zmuszaniem firmy, by dobrowolnie zapłaciła więcej podatków - mówi cytowany przez "Guardiana" Conor Delaney, prawnik z Milestone International Tax Partners.
A organizacja UK Uncut, która wcześniej nawoływała do protestów, odpuścić nie zamierza. - Te 10 mln funtów, które obiecuje Starbucks, to prawdopodobnie mniej niż zapłaci ich największy konkurent Costa Coffee - mówią przedstawiciele organizacji. I zapowiadają na weekend kolejne protesty: umawiają się na happeningi, by np. w lokalach Starbucksa urządzić przytułek dla bezdomnych. Wybór nie jest przypadkowy, chodzi o te dotowane przez rząd usługi, na które obcina się teraz dofinansowanie (w domyśle: bo firmy nie płacą tyle podatków, ile powinny).