Osią planu wicepremiera Morawieckiego na rzecz odpowiedzialnego rozwoju, jest zwiększenie oszczędności krajowych. - My oszczędności przejadamy. Nie budujemy oszczędności, a one są niesamowicie ważne. Najpierw muszą być oszczędności, a potem inwestycje - argumentuje Morawiecki. - Zbudowanie kultury oszczędzania, nawet drobnych kwot, zapewni Polakom bezpieczną przyszłość, a gospodarce kapitał dla rozwoju – tłumaczy.
Jednak przekonanie Polaków do długoterminowego oszczędzania będzie zadaniem wyjątkowo trudnym. Po pierwsze, połowa z nas deklaruje, że żadnych oszczędności nie ma. Po drugie - według danych OECD żyjemy na kredyt, czyli nawet wydajemy więcej niż zarabiamy. W końcu po trzecie - jeśli już mamy oszczędności, to ich zamrażanie na dłuższy czas jest ostatnim, czego chcemy. - Polacy są przyzwyczajeni do lokowania oszczędności w „krótkie” depozyty, maksymalnie z rocznym terminem zapadalności - informuje Konrad Grzelec, Dyrektor Centrum Inwestycyjnego BGŻOptima.
Jak wynika z danych NBP, 40 proc. bankowych depozytów trzymamy na rachunkach bieżących, czyli tzw. płatnych na każde żądanie. Kolejne 24 proc. mamy na lokatach na najwyżej 3 miesiące. Tylko 6 proc. depozytów jest założonych na 2 lata lub dłużej.
Do długoterminowego oszczędzania potrzebujemy konkretnej gratyfikacji. I to szybkiej. Dobrze pokazują to dane dotyczące zainteresowania Indywidualnymi Kontami Emerytalnymi i Indywidualnymi Kontami Zabezpieczenia Emerytalnego. IKE dadzą bonus (brak podatku od zysków kapitałowych) dopiero przy przechodzeniu na emeryturę, z kolei składki na IKZE można co roku odliczyć od podatku. Trudno więc się dziwić, że w 2015 r. przybyło ponad 69 tys. IKZE, a IKE dwukrotnie mniej. Wśród Polaków w wieku do 30 lat, którzy do emerytury mają jeszcze dziesiątki lat, dające szybkie i regularne korzyści podatkowe IKZE są jeszcze popularniejsze - ma je 69 tys. osób w stosunku do 28,5 tys. posiadaczy IKE.
Ogólnie jednak zainteresowanie IKE i IKZE jest mizerne. Na koniec 2015 r. działało blisko 1,5 mln kont emerytalnych, ale tylko na 412 tys. wpłacono w zeszłym roku jakiekolwiek pieniądze.
W instytucjach finansowych ofert realnie wspierających długoterminowe oszczędzanie jest jak na lekarstwo. Niedawno jeden z banków obiecał, że osobom oszczędzającym na przyszłość dziecka poza odsetkami będzie raz w roku dopłacał nawet do 500 zł. To już coś.
Jednak zasadniczo same banki naganiają klientów właśnie na krótkie depozyty. Promocyjne oprocentowanie oferują przede wszystkim na lokatach 2-3 miesięcznych. Dość pokazać, że wg danych Comperia Analytics średnie oprocentowanie 5 najlepszych lokat na 3 miesiące to 3,49 proc., a na ponad rok tylko 2,82 proc.
Nawet od funduszy inwestycyjnych, które nieźle pasują do długoterminowego gromadzenia i pomnażania oszczędności, Polacy oczekują, oczywiście poza wysokimi zyskami, możliwości szybkiego wycofania swoich pieniędzy.
Jak przekonać nas do oszczędzania, i to długoterminowego? W ciągu kilku miesięcy Mateusz Morawiecki ma pokazać swoje plany. Wśród rozwiązań zasugerowanych w marcu podczas prezentacji planu na rzecz odpowiedzialnego rozwoju pojawiło się m.in. powszechne odkładanie na IKE, IKZE lub w Pracowniczych Programach Emerytalnych. Morawiecki w wywiadzie dla Gazety Prawnej wyjawił natomiast, że nie jest skory, by rezygnować z 19-procentowego podatku od zysków.
Wkrótce być może także wśród rodziców otrzymujących 500 zł na dziecko będzie krzewiona idea oszczędzania. Jesienią Ministerstwo Finansów planuje dla nich wprowadzić na rynek obligacje o atrakcyjniejszym oprocentowaniu niż innych obligacji detalicznych.
Rządowe premie dla osób systematycznie odkładających na zakup mieszkania zakłada z kolei zaprezentowany dziś program Mieszkanie Plus.