Dwóch klientów różnych kawiarni Starbucks w Stanach Zjednoczonych oskarżyło sieć o to, że kupowana przez nich caffe latte systematycznie zawierała o 25 proc. mleka mniej, niż zakłada przyjęta w 2009 roku receptura. Sieć miała w ten sposób oszczędzać miliony dolarów.
Siera Strumlauf z San Francisco i Benjamin Robles z miasteczka Carlsbad zwrócili uwagę na to, że obsługa w Starbucks używa dzbanków do podgrzewania mleka, w których linia wskazująca sugerowaną objętość napoju jest narysowana zbyt nisko, czego efektem jest brak 1/4 mleka w podawanej kawie.
Sądowi pomogło także drobne dziennikarskie śledztwo. Jeszcze przed wydaniem orzeczenia sądu, reporter Today Show - Jeff Rossen, postanowił sprawdzić, ile rzeczywiście mleka jest w latte Starbucksa. W tym celu kupił kawę w sześciu różnych miejscach Nowego Jorku. Żadna z jego sześciu latte nie zawierała 16 uncji napoju, jak podawano w reklamie. Jedna z nich miała mniej niż 12 uncji.
W odpowiedzi Starbucks nazwał eksperyment dziennikarza nienaukowym. Komentując pozew z Kalifornii przedstawiciele spółki uznali go za bezpodstawny. Rzecznik prasowy firmy powiedział, że jeśli klient nie jest zadowolony jak napój jest przygotowany, obsługa może zrobić go jeszcze raz.
Zobacz też: McCafe, Starbucks czy Costa? Która kawiarnia oferuje nam najlepszą kawę?