Najnowsze wskazania niemieckiego indeks ZEW, który mówi o aktualnej i przyszłej koniunkturze w ciągu najbliższych sześciu miesięcy znowu zaskoczyły analityków. Główny indeks ZEW, prognozujący kondycję gospodarki w przyszłości wzrósł do 19,5 pkt. z 12.8 pkt., podczas gdy spodziewano się wyniku na poziomie 14,8 pkt. Najnowsze wskazanie jest przy tym najlepsze od lata 2015 roku.
Wyżej znalazł się indeks mówiący o aktualnej koniunkturze w Niemczech. Jego wartość sięgnęła 80,1 pkt. – wzrost o niecałe 3 pkt. To najlepszy wynik od połowy 2011 roku, który oczywiście zaskoczył analityków. Oni prognozowali, że wartość wskaźnika mówiące o aktualnej koniunkturze się nie zmieni.
Achim Wambach, szef instytutu ZEW skomentował najnowsze odczyty, mówiąc że aktywność gospodarcza w Niemczech jest bardzo solidna w pierwszym kwartale, co potwierdzają zarówno dane dotyczące produkcji przemysłowej jak i budowlanej oraz sprzedaży detalicznej. Co ważne, analitycy finansowi, którzy odpowiadają na ankiety w ramach badania ZEW służącego do wyliczenia wartości indeksu prognozują, że pozytywny trend w gospodarce będzie kontynuowany.
Czytaj więcej: Kiedy chcesz zwolnić 900 osób, nazwij to cyfrową ewolucją. Raiffeisen w Polsce tak zrobił.
Nowe miejsca pracy w USA
Niezłe dane napłynęły też we wtorek z USA. Tamtejszy prywatny biznes utworzył w lutym 118 tys. nowych etatów – najwięcej od siedmiu miesięcy.
To z jednej strony bardzo dobra informacja mówiąca o tym, że w Stanach Zjednoczonych mamy silne ożywienie gospodarcze i potwierdzająca, że amerykański rynek pracy jest blisko stanu pełnego zatrudnienia.
Niestety najnowsze dane Departamentu Pracy pokazują też, że za oceanem pojawiają się już pewne napięcia. Nowe miejsca pracy są teraz w USA tworzone szybciej niż rośnie zatrudnienie – tych pierwszych przybywa w tempie 3,8 proc, zatrudnienie natomiast rośnie o 3,6 proc.
Zdaniem analityków oznacza to, że umiejętności osób, których można jeszcze zatrudnić nie spełniają oczekiwań pracodawców. Chris Rupkey, szef ekonomistów z MUFG Union Bank w Nowym Jorku twierdzi, że to niedopasowanie kwalifikacji do potrzeb jest największe w historii.
Gdyby ten problem nie istniał, prawdopodobnie amerykańska gospodarka rosłaby jeszcze szybciej.
Tekst pochodzi z blogu „Subiektywnie o giełdzie i gospodarce”.