Nowy Jork chce opodatkować najbogatszych mieszkańców. "Prosimy o drobną składkę"

Nowojorskie metro jest w opłakanym stanie. W ramach walki o publiczny transport burmistrz planuje nałożyć podatek na najbogatszych obywateli.

Metro w Nowym Jorku jest obiektem krytyki mieszkańców. Narzekają na usterki, opóźnienia i zły stan składu. W czerwcu doszło do wykolejenia pociągu na Manhattanie, podczas którego ponad 30 osób odniosło obrażenia. Po tym wydarzeniu gubernator stanu Nowy Jork Andrew M. Cuomo – na którym spoczywa odpowiedzialność na transport publiczny – ogłosił stan wyjątkowy dla Metropolitarnego Zakładu Komunikacyjnego (MTA) i obiecał przeznaczyć 1 mld dolarów na niezbędne ulepszenia i zakupy.

Kampania wyborcza w tle

Burmistrz miasta Bill de Blasio uważa jednak, że sam stan wyjątkowy to za mało, by utrzymać metro. W listopadzie odbędą się wybory, w których de Blasio planuje ubiegać się o drugą kadencję. W ramach kampanii zaproponował, by najbogatsi obywatele dołożyli się do publicznego transportu. Stawka podatku dochodowego miałaby się zwiększyć z 3,9 do 4,4 proc. dla małżeństw o rocznym przychodzie powyżej 1 mln dolarów oraz dla osób o rocznym przychodzie powyżej 500 tys. dolarów.

Nowa stawka ma dotyczyć ok. 32 tys. obywateli i zwiększyć budżet miasta o ok. 700-800 mln dolarów rocznie – podaje 'New York Times'. Większość budżetu ma być przeznaczone na konieczne modernizacje, a ok. 250 mln dol. stanowiłoby dofinansowanie ulgowych biletów dla 800 tys. najuboższych obywateli.

- Zamiast wystawiać rachunek pracującym rodzinom, które i tak już odczuwają rosnące ceny biletów i niską jakość usług, prosimy najbogatszych naszego miasta o drobną składkę, by przenieść nasz transport w XXI w. – powiedział de Blasio.

Zapłacą ci którzy nie skorzystają

Zarówno burmistrz, jak i gubernator są demokratami. Niektórym ich oponentom wydaje się zaskakujące, że do metra miałyby się dokładać osoby, które nim nie jeżdżą. Republikański członek senatu John Flanagan stwierdził, że de Blasio „nie musi zaglądać w portfele mieszkańców”.

Burmistrz już w 2014 r. planował podnieść stawkę podatkową dla najzamożniejszych. Wówczas chodziło o powszechny dostęp do przedszkoli. Projekt nie powiódł się. Tym razem ma być inaczej, ponieważ wszyscy wyborcy widzą, że w transport upada.

- 1 procent płaci coraz mniejsze podatki. A zmiana zaczyna się u źródła. Coraz więcej nowojorczyków uważa, że bogaci powinni płacić więcej - powiedział podczas konferencji prasowej.

***

Więcej o: