Choć sami chętnie emigrujemy zarówno w celach zarobkowych jak i edukacyjnych, to intensywny napływ Ukraińców zaczyna odbijać się na naszym poczuciu bezpieczeństwa na rynku pracy.
Do tej pory obawy dotyczyły głównie zatrzymania wzrostu wynagrodzeń na niższych stanowiskach, jednak jak wynika z badania "Student w pracy 2017", przeprowadzonego na zlecenie aplikacji rekrutacyjnej Jobsquare, nasze wątpliwości zaczynają przenosić się na kolejne poziomy.
Aż 54 proc. studentów uczących się w sześciu największych ośrodkach akademickich w kraju (Krakowie, Wrocławiu, Warszawie, Trójmieście, Poznaniu, Katowicach) przyznało, że Ukraińcy są dla nich realną konkurencją w walce o zatrudnienie.
Największe obawy mają Wrocławianie. Aż 70 proc. spośród nich boi się, że w przyszłości może nie zostać zatrudnionych, bo firma postawi na pracownika ze wschodu. Podobne nastroje towarzyszą 59 proc. warszawiaków. W Krakowie ten odsetek wyniósł 51 proc., a w Poznaniu i Trójmieście po 52 proc. Najbardziej pewni swego okazali się studenci z Katowic. Tam konkurencji ze wschodu obawia się "zaledwie" 40 proc. młodych.
Można odpowiedzieć krótko - "Bo widzą, co się dzieje, choć niekoniecznie dobrze to interpretują". Jeszcze kilka lat temu przeciętny ukraiński pracownik w Polsce miał ponad 40 lat i najczęściej był kobietą, która zarabiała na życie sprzątając, niańcząc dzieci, opiekując się starszymi osobami lub zbierając owoce. Mężczyźni harowali na budowach, albo zatrudniali się w rolnictwie.
Obecnie - szczególnie w dużych miastach, czyli wspomnianych ośrodkach akademickich - pracownikiem z Ukrainy jest młody mężczyzna do 33 roku życia, który pracuje w usługach.
Z danych Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej wynika m.in., że tylko w pierwszym półroczu wydano zezwolenia na pracę na stanowiskach specjalistycznych dla 2607 Ukraińców, aż 3906 otrzymało pozwolenie na prace biurowe, a 764 może pracować w IT. Nie ma drugiej takiej narodowości, która z powodzeniem wchodziłaby na kolejne szczeble naszego rynku pracy.
I choć bezrobocie osiąga rekordowo niskie poziomy - w sierpniu wyniosło 7 proc. - a naszym problemem jest brak rąk do pracy, a nie miejsc pracy, to jednak ten nowy, nieznany dotąd rodzaj konkurencji w postaci emigrantów zarobkowych, zaczyna wpływać na nasze poczucie bezpieczeństwa. Czy słusznie?
- Fakt, że stanowisko obsadza Ukrainiec najczęściej oznacza, że nie zdecydował się żaden polski kandydat - tłumaczy Marcin Fiedziukiewicz ekspert Jobsquare. Dodaje, że z obserwacji zachowań pracodawców wynika, że przy obsadzaniu stanowisk wciąż kierują się swoistym "patriotyzmem". - Faktem jest jednak, że polski pracodawca, który ma już doświadczenia z pracownikami z Ukrainy coraz częściej ich awansuje, ponieważ wie, że dla nich oferowane stawki są atrakcyjne i motywujące. Nie jest już wyjątkiem, że w restauracji szefem zmiany czy managerem lokalu jest pracownik z Ukrainy i zarządza też polskim zespołem - mówi Fiedziukiewicz.
Dodatkowo z badania "Student na rynku pracy 2017" płynie jeszcze jeden wniosek. Mianowicie polscy studenci dobrze radzą sobie na rynku pracy, a ich rzeczywistym problemem nie jest ukraiński pracownik tylko różnice między oczekiwaniami a ofertą zatrudnienia.