Lotos podał, że w czwartek rano, po trzech tygodniach żeglugi z Freeport w Teksasie, do Naftoportu w Gdańsku wpłynął tankowiec „St. Helen”. Na jego pokładzie znajduje się 600 tys. baryłek amerykańskiej ropy naftowej. To około 80 tys. ton surowca, który zapełniłby ponad 3 tysiące cystern.
- To pierwszy, ale nie ostatni zakup ropy amerykańskiej dla rafinerii w Gdańsku. W każdym przypadku decyzja o zakupie surowca jest uwarunkowana efektywnością technologiczną i ekonomiczną - mówi prezes Lotosu Marcin Jastrzębski.
Lotos kupował wcześniej ropę z Ameryki, ale były to dostawy z Kanady. Dzisiejsza jest pierwszą ze Stanów Zjednoczonych. Zróżnicowanie dostaw ropy tak, by nie pochodziła ona przede wszystkim z Rosji, jest jednym z priorytetów strategii Lotosu na najbliższe lata. W tym momencie w Lotosie co piąta baryłka przerobionego surowca pochodzi z kierunku innego niż wschodni. Poza kanadyjską, spółka sprowadzała też ropę z Iranu, Arabii Saudyjskiej, Ameryki Łacińskiej, Afryki Północnej i Zachodniej.
Nie tylko Lotos chce zmniejszyć swoją zależność od dostaw z Rosji. Orlen kilka dni temu, 31 października, także po raz pierwszy informował o dotarciu do portu w Gdańsku tankowca z prawie 100 tys. ton amerykańskiej ropy, która zostanie przerobiona w płockiej rafinerii koncernu.
Dywersyfikacja dostaw jest ważna dla bezpieczeństwa energetycznego naszego kraju, co podkreślają eksperci. - 95 proc. zużywanej w Polsce ropy pochodzi z Rosji. Z punktu widzenia biznesowego i strategicznego jest to znacznie ważniejsze zagadnienie niż gaz ziemny - mówił niedawno Paweł Poprawa z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie w rozmowie z portalem BiznesAlert.pl. Jego zdaniem, to znacznie ważniejszy problem, niż gaz ziemny, bo zapotrzebowanie na ten surowiec w jednej trzeciej zaspokajamy sami.
+++