Za jednego bitcoina płaci się dziś ok. 13 tys. dolarów. To prawie 17 proc. mniej niż wczoraj i jakieś 35 proc. mniej od najwyższego poziomu w historii, prawie 20 tys. dol.
I wszystko byłoby dobrze, gdyby ten ostatni poziom zanotowano np. rok temu. Niestety, stało się to raptem w ostatnią niedzielę, a w zasadzie z soboty na niedzielę. W efekcie, rynkowi analitycy zastanawiają się, czy tak szybki i mocny spadek to, aby nie początek pęknięcia spekulacyjnej bańki, która jest przez niektórych, jak np. szwajcarski bank USB, nazywana "największą bańką spekulacyjną w historii".
Kurs bitcoina - 1 rok stooq.pl
Zanim jednak sam kurs wirtualnej waluty odpowie nam czy tak w istocie jest, warto zauważyć, że podobne korekty miały już miejsce, np. w styczniu, marcu czy wrześniu tego roku.
Oczywiście, zawsze można powiedzieć, że tym razem będzie inaczej, ale niestety przy tego typu kosmicznej hossie nie ma raczej na świecie człowieka, który określiłby poziom z którego nadejdzie (a może właśnie nadeszło?) prawdziwe załamanie. Dodatkowo jest to tym bardziej trudne, że handel kryptowalutą, czy też kryptowalutami (jest ich całe mnóstwo), jest mocno rozproszony. Działają tu różne giełdy, gdyż bitcoin oparty jest na technologii blockchain, czyli w największym skrócie, systemie rozproszonego zapisu informacji o transakcjach, który tworzy kopie w różnych miejscach sieci.
Wracając jednak do dzisiejszego załamania. Część rynkowych ekspertów sądzi, że do urealnienia wyceny bitcoina (dalszego załamania?) w obecnej chwili może przyczynić się niedawne rozpoczęcie handlu kontraktami terminowymi (zakłady na określony kurs danego surowca w przyszłości) na kryptowalutę na największej giełdzie stworzonej do tego typu transakcji, w Chicago.
"Zaczynają tutaj (na rynku bitocina - red.) krążyć rekiny. A uruchomienie handlu na rynku kontraktów terminowych robi im miejsce do ataku" - mówi Bloombergowi Ross Norman z firmy inwestycyjnej Sharps Pixley Ltd. "Wzrosty bitcoina były do tej pory silnie napędzane przez inwestorów indywidualnych, ale wraz z rozpoczęciem notowań kontraktów pojawiły się agresywne fundusze szukające odpowiedniej okazji, by dobrze zarobić także na spadku wartości kryptowaluty" - dodaje.
Teoria może nieco spiskowa, ale inne też są raczej dywagacjami mówią np. o spadku liczby transakcji (co nie dziwi, bo zyski inwestorów są już ogromne, a cena wysoka), czy rosnącym zainteresowaniu innymi niż bitcoin kryptowalutami. Faktem jest jednak, że kolejny już w tym roku bardzo mocny spadek wartości zasiał na rynku niepewność.
W mediach pojawiły się też informacje, że są opóźnienia w działaniu przelewów i realizacji transakcji na giełdach. A to, w połączeniu z ponad 30 proc. przeceną w ciągu kilku dni i wzroście o ponad 1000 proc. w rok, oznacza, że grupa inwestorów, która chciała wysiąść z mocno rozpędzonego pociągu była już naprawdę duża. I przy kolejnym tąpnięciu, chętnych do wysiadki z tego mocno rozpędzonego pociągu może być tak wielu, iż następna stacja może być znacznie dalej niż obecnie.
Warto więc wziąć pod uwagę ostatnie ostrzeżenia Warrena Buffetta, czy choćby naszego UOKiK-u, zanim podejmie się decyzję o rozpoczęciu handlu bitcoinem.