Komisja pisze w swoim komunikacie, że ustalenia dokonane przez Urząd KNF wskazują na:
wątpliwość co do rzetelności i jakości ujawnień dotyczących ryzyka płynności ponoszonego przez Emitenta i jego grupę kapitałową, a także na brak ujawnień informacji istotnych dla możliwości realizacji zobowiązań finansowych Emitenta.
GetBack jako spółka giełdowa ma obowiązek publicznego informowania o wszystkim, co ma wpływ na jej biznes. Sprawy dotyczące ryzyka płynności są z kolei kluczowe w każdym przedsiębiorstwie. Poziom płynności, czyli to ile spółka ma w danym momencie pieniędzy i czy jest ich wystarczająco dużo, aby obsłużyć wszystkie swoje długi, jest z punktu widzenia inwestorów jedną z najważniejszych informacji. Utrata płynności przez firmę jest jedną z najczęstszych przyczyn upadłości firm.
KNF podejrzewa, że spółka mogła złamać przepisy ustawy o ofercie publicznej dotyczące obowiązku publikowania istotnych informacji. Komisja dodatkowo wskazuje, że chodzi o zawartość raportów finansowych GetBack za pierwszy i trzeci kwartał 2017 roku i za półrocze 2017 roku. Wynika więc z tego, że według KNF GetBack mógł zatajać istotne dla inwestorów informacje już od ponad roku.
W tym kontekście ważne jest to, że GetBack debiutował na warszawskiej giełdzie w lipcu 2017. Tak więc już w czasie debiutu spółka mogła łamać prawo i w ten sposób działać na niekorzyść tych, którzy kupowali jej akcje
Ciekawe jest też to, że wg KNF GetBack ma aż 2,6 miliarda złotych długu, w postaci obligacji. Z raportu spółki opublikowanego po trzech kwartałach 2017 roku wynikało, że jest ich tylko 1,7 mld złotych. Wygląda więc na to, że GetBack tylko w ciągu ostatnich kilku miesięcy dodatkowo zadłużył się na blisko miliard złotych.
Problem polega na tym, że duża część obligacji była sprzedawana klientom detalicznym, których kuszono wysokim oprocentowaniem długu. Wg KNF papiery te posiada ponad 9 tysięcy osób fizycznych. Teraz GetBack może nie być w stanie wykupić sprzedanych obligacji. Może to oznaczać, że ci, którzy je kupili nie zobaczą więcej swoich pieniędzy. W poniedziałek serwis obligacje.pl informował, że spółka nie wypłaciła odsetek w wysokości 230 tysięcy złotych od jednej z serii obligacji. Wcześniej GetBack nie wykupił obligacji o wartości 5,5 mln złotych będących w posiadaniu funduszu Quercus TFI.
Jeśli GetBack nie będzie w stanie spłacić wszystkich swoich obligacji, to wtedy skala strat dla inwestorów będzie znacznie większa niż na przykład straty wynikające z afery Amber Gold. Tam zdaniem prokuratury inwestorzy stracili ponad 800 mln złotych. Tutaj, wg KNF mowa o ponad 2 miliardach złotych, a więc kwocie ponad 3 razy większej.
Kolejny wątek, który sprawdza KNF to sprawa dystrybutorów obligacji, którzy sprzedając je klientom detalicznym mogli zachowywać się nieuczciwie. Urząd informuje, że
podjął działania mające na celu ustalenie zaangażowania poszczególnych instytucji finansowych w pośrednictwo oferowania obligacji wyemitowanych przez GetBack SA i ewentualnych nieprawidłowości w tym procesie.
Afera GetBack wybuchła w poniedziałek tydzień temu, kiedy spółka w swoim komunikacie poinformowała, że rozmawia o współpracy kapitałowej z PKO BP i Polskim Funduszem Rozwoju. Obydwie instytucje szybko tę informację zdementowały, a KNF skierowała do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa polegającego na manipulacji informacją.
Z kolei w ostatni piątek, wg doniesień Dziennika Gazety Prawnej w sprawie Get Back nieformalne spotkanie z szefami KNF i giełdy zwołał premier Morawiecki.
Podsumowując: sprawą GetBack, obligacjami tej spółki i możliwymi manipulacjami zajmują się obecnie: prokuratorzy, KNF i politycy.
GetBack sprzedał swoje akcje w ofercie publicznej w lipcu 2017 po 18,5 złotych za sztukę. W październiku ich cena dotarła do 28,5 PLN. Od tamtej pory zaczęła się równia pochyła, po której kurs akcje zjechał aż do poziomu 3,75 złotych.
Od 16 kwietnia notowania akcji są zawieszone. KNF informuje, że pozwoli na ich wznowienie po tym, jak spółka opublikuje raport roczny za rok 2017.