Argentyna pod ścianą. Peso nurkuje, inflacja rośnie a ludzie boją się koszmarów z przeszłości

W walce z osłabieniem argentyńskiego peso nic nie działa. Waluta Argentyny w poniedziałek straciła prawie 5 proc. wobec dolara i jest najniżej w historii. A negocjacje rządu w sprawie międzynarodowej pomocy wywołują protesty.

Argentyna walczy z osłabieniem peso

Argentyński bank centralny desperacko próbuje ratować peso – niedawno w ciągu tygodnia trzy razy podniósł stopy procentowe (główna wynosi teraz aż 40 proc.). Interweniuje też na rynku walutowym. W poniedziałek wydał na ten cel pół miliarda dolarów. Mimo to peso osłabiło się o blisko 5 proc. Od początku roku waluta Argentyny straciła wobec dolara ponad 33 proc.

Notowania amerykańskiego dolara wobec argentyńskiego pesoNotowania amerykańskiego dolara wobec argentyńskiego peso źródło: investing.com


Działania podejmowane przez bank centralny nie przynoszą efektów, rząd szuka więc pomocy gdzie indziej. W ubiegłym tygodniu rozpoczął rozmowy z Międzynarodowym Funduszem Walutowym, w tym tygodniu mają być one kontynuowane. Nie ma wielu szczegółów, na razie MFW zapowiedział tylko, że nie rozmawia o żadnym konkretnym celu jeśli chodzi o poziom notowań peso.

Mieszkańcy Argentyny boją się MFW

Władze twierdzą, że kraj nie ma problemów z wypłacalnością, czyli z możliwością spłaty zobowiązań, tylko z płynnością – brakiem gotówki. O tę gotówkę chce więc prosić MFW. Z tym, że pomoc Funduszu ma swoją cenę. Zwykle są to wymogi dotyczące oszczędności. A rząd już zapowiedział ostre cięcia wydatków i podwyżki rachunków za prąd, gaz i inne media.

Słabnące peso podbija inflację, która sięga 25 procent i jest druga najwyższa na świecie po wenezuelskiej. Do tego oszczędności budżetowe i wysokie stopy procentowe osłabią wzrost gospodarczy. A będzie pewnie jeszcze gorzej - przyznają to przedstawiciele rządu.

- Będziemy mieli nieco mniejszy wzrost i nieco wyższą inflację. To oczywiste, że tak się stanie - mówił w poniedziałek minister skarbu Argentyny Nicolas Dujovne.

Już to wystarczy, by wywołać społeczne niezadowolenie. A pełny międzynarodowy program ratunkowy, na wzór greckiego, na pewien czas mógłby osłabienie gospodarcze jeszcze pogłębić. Międzynarodowy Fundusz Walutowy Argentyńczykom nie kojarzy się dobrze. Wielu obwinia go o pogłębienie kryzysu z 2001, kiedy kraj ogłosił niewypłacalność. W poniedziałek ludzie wyszli więc na ulice Buenos Aires, by protestować przeciwko rozmowom rządu z MFW i cięciom dotacji.

Argentyna, protest przeciw rozmowom z MFWArgentyna, protest przeciw rozmowom z MFW Fot. Natacha Pisarenko / AP Photo

Jak do tego doszło?

Mauricio Macri, prezydent Argentyny od dwóch lat, postrzegany jest jako polityk prorynkowy. Przejął władzę po Cristinie Fernández de Kirchner, która stawiała na kontrolę państwa nad gospodarką i walutą, nacjonalizację firm, zwiększanie wydatków publicznych i państwowe dotacje m.in. do opłat za media. Macri obiecał, że przestawi gospodarkę na bardziej rynkową oraz obniży ogromną inflację.

Argentyna zaczęła finansować się mocniej za pomocą długu i emitować krótkoterminowe bony skarbowe, zwane Lebac, z bardzo atrakcyjnym oprocentowaniem. Możliwość szybkiego zysku przyciągała inwestorów i kraj bez problemów spłacał zobowiązania za środki z kolejnych emisji.

Kilka tygodni temu inwestorzy jednak zaczęli wycofywać się z Argentyny, przestając ufać w zapewnienia władz, że są w stanie utrzymać inflację w ryzach. Jest jeszcze jeden powód, na który Argentyna nie ma żadnego wpływu – to zacieśnianie polityki monetarnej przez amerykański Fed.

W tym tygodniu Argentynę czeka ważny finansowy test. Musi wykupić dług o wartości ponad 30 mld dolarów, bank centralny planuje więc zebrać pieniądze z emisji kolejnych bonów skarbowych.

Maciej Panek: Byłem na dnie, gdy otworzyłem firmę posiadającą obecnie 3 tys. samochodów [NEXT TIME]

Więcej o: