- Autobusy to nie jest produkt wojskowy - stwierdził w weekend szef MON w rozmowie z TVP Info już po tym, jak Jarosław Kaczyński na wiecu wyborczym ogłosił transfer firmy do PGE. - Polski przemysł zbrojeniowy koncentruje się na produkcji broni dla wojska polskiego - dodał.
Tymczasem przez dwa ostatnie lata narracja była zupełnie inna. - Nie tylko autobusy, ale także jest plan, żeby produkowane były tutaj również pojazdy dla wojska. Ale ten czas pewnie przed nami - mówiła w 2016 roku premier Beata Szydło podczas uroczystości podpisywania umowy na zakup Autosanu przez firmy PIT-Radwar (produkcja głównie radarów i wyspecjalizowanej elektroniki) oraz Huta Stalowa Wola (ciężki sprzęt opancerzony w rodzaju armatohaubic Krab czy moździerzy Rak).
Plany były ambitne. Najpierw fabryka z Sanoka miała stanąć na nogi dzięki swojej tradycyjnej produkcji cywilnych autobusów a potem wejść na rynek zbrojeniowy. Ówczesny prezes HSW Antoni Rusinek deklarował, że planem jest powtórzenie sytuacji z zakładami Jelcz, które będąc w stanie faktycznego upadku zostały kupione przez HSW i na przestrzeni kilku lat rozpoczęły masową produkcję ciężarówek na potrzeby wojska. - Dostrzegliśmy także możliwość zaoferowania polskiej armii bardzo potrzebnego jej, nowoczesnego pojazdu klasy 4x4 - mówi o przyszłości Autosanu Rusinek.
HSW i PIT-Radwar kupiły fabrykę od syndyka za 17 milionów złotych. - Potem jeszcze każda z firm wspomogła Autosan kredytami właścicielskimi po kilkanaście milionów - mówi Mariusz Cielma, redaktor naczelny miesięcznika "Nowa Technika Wojskowa".
Łącznie na sanocką fabrykę państwowa zbrojeniówka wydała około 40 milionów złotych. Nie można zaprzeczyć, że za te pieniądze podźwignięto Autosan z upadku. W 2015 roku firma była na krawędzi całkowitego zamknięcia a w 2018 roku ma wyprodukować 170 autobusów. Deklaruje nawet zwiększenie zatrudnienia. W ten sposób zrealizowano obietnicę wyborczą PiS z wyborów w 2015 roku, złożoną w bastionie tej partii - Podkarpaciu.
- Cieszę się, że dotrzymaliśmy słowa i Sanok dostaje swoją wielką szansę. Widać wyraźnie tę drogę, którą pokazaliśmy. Priorytety, które chcemy realizować w oparciu o odbudowę polskiego przemysłu i bardzo ważną rolę ministerstwa obrony narodowej, przemysłu obronnego. Będziemy to na pewno cały czas dalej rozwijać - mówiła w 2016 roku ówczesna premier Szydło.
autobusy Autosan 12LF . Fot. Patryk Ogorzałek / Agencja Wyborcza.pl
Dzisiaj widać, że ze "zbrojeniowego" zwrotu Autosanu nic nie wyszło. - PGZ podłączyło kroplówkę finansową, ale Autosan dla wojska produkuje w śladowych ilościach - mówi Cielma. Standardowym wojskowym produktem sanockiej fabryki są kontenery, które montuje się na ciężarówkach i wypełnia elektroniką dla na przykład łączności czy obsługi radarów. Nie jest to jednak ani bardzo dochodowa ani duża produkcja.
W 2016 roku padła deklaracja, że Autosan ma produkować takież kontenery na potrzeby największego polskiego programu zbrojeniowego Wisła, czyli zakupu systemów Patriot z USA. Podpisano stosowny list intencyjny, ale na razie sprawa ucichła. Żadnej faktycznej umowy nie ma.
Największym kontraktem na rzecz wojska jest ten z końca 2017 roku na wyprodukowanie 28 de facto cywilnych autobusów do przewożenia żołnierzy. Ma za nie otrzymać 18 milionów złotych. - Wiedzieliśmy, że zakład będzie wpisany w struktury PGZ, że będzie prowadził produkcję dla wojska - mówił wówczas wiceminister MON Bartosz Kownacki. Nie obeszło się jednak bez afery. Podobne zamówienie kilka miesięcy wcześniej Autosan stracił, ponieważ spóźniono się ze złożeniem dokumentów o 20 minut. Przetarg na około 30 milionów złotych wygrał niemiecki MAN.
Sztandarowy produkt firmy Autosan dla wojska, kontenerowe kabiny dla elektroniki i jej obsługi Fot. Piotr Kowal/Autosan.pl
Przyszłość pod skrzydłami zbrojeniówki najwyraźniej nie rysowała się jednak różowo, skoro teraz Autosanem ma się zająć PGE. Prezes Kaczyński zadeklarował, że przejęcie Autosanu to "już zaawansowana sprawa". - Po to, by rozpocząć tam supernowoczesną produkcję autobusów elektrycznych, a także pojazdów, które służą energetyce, bo przecież energetyka, linie energetyczne wymagają specjalnego rodzaju pojazdów i jest tego niemało - zaznaczył Kaczyński. - I to też będzie specjalność tej fabryki, ona ma wielką przyszłość. Autosan ma wielką przyszłość, a to jest niemała część przyszłości Sanoka - dodał prezes PiS.
Przyszłością ma być więc nie produkcja dla wojska, ale elektryczne pojazdy. Autosan ma już na tym koncie pewien sukces, ponieważ w 2017 roku podpisano kontrakt na dostawę czterech autobusów elektrycznych do Niemiec. Najwyraźniej w zamyśle kół rządowych PGE ma wesprzeć ten kierunek rozwoju sanockiej fabryki, choć nie ma w tej kwestii żadnego doświadczenia. Koncern zajmuje się głównie elektrowniami i siecią energetyczną a nie produkcją pojazdów.
Samochody elektryczne są jednak konikiem premiera Mateusza Morawieckiego, który jeszcze jako wicepremier w 2016 roku deklarował, że do 2025 roku na polskich drogach będzie ich milion. Ich produkcja ma być "kołem zamachowym polskiej reindustrializacji". Powołano w tym celu między innymi "Centrum Elektromobilności", które współfinansuje już PGE. I to jest najsilniejsza strona koncernu, obraca miliardami złotych. Na pewno znajdzie miliony na wsparcie fabryki w Sanoku.
- Zmiana koncepcji rozwoju co dwa lata na pewno Autosanowi nie pomoże - mówi Cielma. Nie pomaga też zapewne to, że od przejęcia fabryki przez państwo w 2016 roku, zarządza nią już trzeci prezes. Cielma dodaje, że o ile produkowanie stosunkowo prostych pojazdów 4x4 dla wojska mogło być w zasięgu sanockiej fabryki przy odpowiednio dużych inwestycjach, to tworzenie "supernowoczesnych" autobusów elektrycznych jest "znacznie wyżej postawioną poprzeczką". - Osobiście uznaję to za deklarację polityczną. Autosan to stosunkowo niewielka, ale bardzo szeroko znana firma. Ma więc być i ma produkować – stwierdza Cielma.