Prezes PiS Jarosław Kaczyński podczas w konwencji w Kadzidle koło Ostrołęki zapowiedział uruchomienie nowego programu przeznaczonego dla rolników. Część z nich, stosująca samodzielnie produkowaną paszę i hodująca zwierzęta "z własnego chowu", może liczyć na dopłaty. Miałyby one wynosić 100 zł na jednego tucznika i 500 zł na jedną krowę. Prezes PiS zaznaczył, że kwoty mogą być większe.
Prezes Prawa i Sprawiedliwości zapowiedział, że politycy jego partii będą zabiegać w Unii Europejskiej o większe środki dla polskich rolników. Jednym z elementów planu działań w UE będzie zwiększenie udziału Polski w rozdzielanej co siedem lat puli. Polska dostawała z niej dotąd osiem procent, ale politycy PiS - według zapowiedzi Jarosława Kaczyńskiego - będą walczyć o więcej.
Będziemy twardo zabiegać o to i potrafimy to zrobić, by Polska tym razem dostała najwięcej ze wszystkich państw, jeżeli chodzi o ten program.
- powiedział Jarosław Kaczyński.
Czytaj też: "Strajk nauczycieli był oczywisty". Wystarczy spojrzeć na ten jeden wykres
Jarosław Kaczyński zapewnił też, że jego partia będzie chciała doprowadzić do sprawiedliwszego podziału środków unijnych. Więcej środków ma trafić do małych i średnich gospodarstw, w tej chwili 80 proc. pieniędzy trafia do dużych.
Zbigniew Kuźmiuk, eurodeputowany z ramienia PiS, potwierdził, że środki na dopłaty będą pochodzić z UE. Źródłem finansowania ma być drugi filar Wspólnej Polityki Rolnej. Zdobycie pieniędzy na dopłaty wymagałoby więc przekonania unijnych polityków do zwiększenia finansowania.
Krytycy zwracają uwagę, że nowy projekt PiS będzie ograniczony - np. w przypadku bydła dopłaty będą dotyczyć tylko małych gospodarstw, gdzie stosowany jest wypas na pastwiskach.
Michał Kołodziejczak, twórca Agrounii, określił propozycję PiS jako "demagogię i brudną zagrywkę PR-ową", zwracając uwagę, że na pieniądze może liczyć "promil hodowców".
Gdyby PiS zdołał swoją obietnicę spełnić, jej realizacja mogłaby być możliwa dopiero do roku 2021. Wtedy to bowiem zacznie obowiązywać nowa perspektywa finansowa.